Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > I ślubuję Ci...
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgred - Superbojownik · przed dinozaurami
... miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że Cię nie opuszczę aż do śmierci...
Czy większość z nas powtarza te słowa przed ołtarzem wiedząc, że to już tylko czcza formułka i nikt nie ma zamiaru jej dotrzymać?
Statystycznie co drugie małżeństwo rozpada się. Żona siedzi nocami w jednym pokoju i umawia się przez internet na kolejną randkę, w czasie gdy mąż w drugim przegląda webpages sfrustrowanych nastolatek szukających mocnych i nocnych przygód. Często takie małżeństwo trwa ze względu na dobro dzieci, ale w momencie gdy te dorastają, małżonkowie podają sobie rękę na pożegnanie, lub ganiają się po sądach dzieląc majątek.
Tragedia, gdy tylko jedno z nich ma kogoś na boku, to drugie zwykle dowiaduje się niespodziewanie i świat mu się wali w gruzy...
Czy pojęcie wierności małżeńskiej dzisiaj już nie istnieje? Czy zamiast we dwoje pracować nad utrzymaniem związku, łatwiej jest cały czas szukać tego księcia/królewny z bajki?

--
No good deed goes unpunished...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
mi osobiście do malżeństwa jeszcze daleko, ale z tego co widzę...każdy szuka tego szczęscia, tej drugie połowy - wiele malżeństw powstaje przedwcześnie, lub ze względu na dzieci - które często są dopiero w drodze.
Obecnie w czasach tzw. rewolucji seksualnej (a może ona już była?) - preferowany model związku sprowadza się do krótkiego, budowanego na seksie. Bycie razem po wsze czasy - jest niemodne. Ludzie wolą teraz coś przeżyć, pobalować, być wolnymi - bo związek to jednak obowiązki - wobec tej drugiej osoby - niektórych rzeczy trzeba sobie odmówić.
Dokladnie to co sam pisałeś - "Żona siedzi nocami w jednym pokoju i umawia się przez internet na kolejną randkę, w czasie gdy mąż w drugim przegląda webpages sfrustrowanych nastolatek szukających mocnych i nocnych przygód" -> w statycznym związku brauje takich przygód - podejrzewam, że dawniej też brakowało - ale nie było możliwości spełnienia ich, były potępiane..może powoli zaczyna sprawdzać się teza, że tylko 3% ssaków tworzy związki za całe życie?

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
mlodi - Superbojownik · przed dinozaurami
Być może, ale większość ludzi zawierając związek małżeński wierzy, że jest właśnie w tych 3 %... potem życie to wyryfikuje.
Po pierwsze - małżeństwo wymaga bezinteresownej przyjaźni ... są kryzysy, upadki miłości, zwątpienia - wtedy jedyną podporą pozostaje przyjaźń, inaczej - trafiamy do 97 %
Po drugie - kompromisy, kompromisy, kompromisy... wiem - bełkot - ale moje doświadczenie oparte jest na tym bełkocie i o dziwo jestem z tych szczęśliwie żonatych
Po trzecie - "Czy zamiast we dwoje pracować nad utrzymaniem związku, łatwiej jest cały czas szukać tego księcia/królewny z bajki?" Po co ? Żeby znaleźć i się ożenic (wyjsc za mąż) ? Błędne koło...

Laitha
Pojęcie "małżeństwo" jest dla mnie równoznaczne z pojęciem "miłości romantycznej"...bez miłości nie ma ślubu, oczywiście mam na myśli miłość "tą jedyną i niepowtarzalną" a nie jakieś tam"kocham Cię" rzucane na lewo i prawo, co zupełnie mija się z podstawowoym znaczeniem tegoż wyrażenia. Masz rację, dzisiejsze małżeństwa są jakby fikcją, złudzeniem, zawierane na podstawie wyobrażeń o drugiej osobie. Kiedy ktoś uświadamia sobie, że nie da rady wytrwać do śmierci przy swym małżonku/małżonce kończy się to tragedią, czyli np.rozwodem. Jaki więc sens zawierania związków małżeńskich? Dlaczego ludzie wierzą, że partner to właśnie ów książę/księżniczka? Moim zdaniem dlatego, że borykają się z trudnościami życia codziennego, doświadczają brutalnej rzeczywistości, a gdy wracają do domu chcą, aby ten był magiczną krainą, w której znikają wszelkie troski. Bo w bajkę przenosimy się tylko razem ze "swoją drugą połówką pomarańczy". I wiecie co? Ja wierzę, że miłość istnieje...czasem nieszczęśliwa, czasem niespełniona, czasem ta romantyczna...ale istnieje..problem tylko w jej odnalezieniu i sprecyzowaniu własnych uczuć..a gdy już się to osiągnie, to już żadna siła nie pokona dwojga ludzi i małżeństwo będzie trwało w pełni

--
"Twardsze przetrwają, wyginą te słabsze. Tak było, jest i tak będzie zawsze!"

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Stałe związki wyszły z mody () gdy nastała era internetu, bo teraz o wiele łatwiej wyrwać kogoś na boku, po cichu, na jedną noc, bez żadnych zobowiązań. Pozatym istnieje na to przyzwolenie społeczeństwa, a przynajmniej przymrużenie oka na tą sprawę.
Może to jest kolejny stopień rozwoju społeczeństwa (lub też zacofanie i uwolnienie instynktów).
A szukanie swojej tak zwanej "drugiej połówki" też jest paranoją, bo często zmieniając partnerki(ów) można wpaść w rutynę ciągłej zmiany partnera i nawet jeżeli ktoś będzie bardzo bliski naszemu ideałowi, nie bedziemy w stanie tego zauważyć.
A co do szcześliwych związków, uważam że szczęśliwy zwazek może być tylko na początku, później już tak wesoło z zasady nie jest, ale przychodzi przyzwyczajenie do drugiej osoby, znajomość jej nawyków, zalet i wad.
Dodatkowo ważnym czynnikiem jest strach przed zmianą... Ustatkowane żecie jest o wiele bardziej bezpieczniejsze.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Ja swoją przysięgę wypowiadałem niecałe pół roku temu. Zrobiłem to bezpośrednio po wysłuchaniu ze zrozumieniem kazania, którego myślą przewodnią było: "zaczynaj każdy dzień od myślenia, co możesz dać drugiej osobie". Nie powtarzałem też za pastorem, ale z pamięci, słowo po słowie, każde z nich ważąc. Może właśnie dlatego nie była to dla mnie czcza formułka, tylko szczere wyznanie, którego moja Żona może być pewna.

A może dlatego, że właśnie bez przerwy idziemy na kompromisy względem siebie. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, najczęściej wyrażamy różnicę zdań - bo trudno to nazwać kłótnią - w sytuacji, kiedy każde z nas chce ustąpić i musimy nawzajem się hamować przed całkowitymi ustępstwami na rzecz drugiej osoby. Muszę przyznać, że nigdy nie zdarzyło mi się kłócić przyjemniej niż z żoną w stylu: "Nie puszczę sobie tej płyty teraz, ponieważ nie cierpisz tej muzyki. Mam na nią ochotę ale poczekam aż pójdziesz na niemiecki".

Dobre małżeństwo zależy w zasadzie tylko od dwóch rzeczy: od znalezienia właściwej osoby i od bycia właściwą osobą.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
ja mam zamiar za pół roku powiedzieć przy ołtarzu te słowa i nie będą one dla mnie czczym gadaniem.
Jestem z przyszłym mężem razem już prawie 4 lata i na dodatek mieszkamy daleko od siebie widujemy się w weekendy i święta i jakoś do tej pory żadne z nas nie zdradziło drugiego ale może stanowimy jakiś wyjątek od reguły.
Ja byłam tak wychowana mój Miś też że oddanie serca drugiej osobie to jest już tak na poważnie i trzeba być uczciwym.
Jesteśmy ze sobą bardzo zżyci i nie wyobrazamy sobie życia osobno i chcę wierzyć że to nie minie a to zalezy tylko od nas.
zgadzam się z :mlodi bo trzeba iść na kompromis i dostosowac się do drugiej osoby a nie oczekiwać że zawsze będzie tak jak my tego chcemy.

i najważniesze będąc w związku nie można być egoistą i trzeba dawac nawet więcej niż sie bierze.

--
Suwaczek z babyboom.pl

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgred - Superbojownik · przed dinozaurami
No właśnie, mnie jeszcze na biologii w szkole uczyli, że człowiek jest jedynym ze ssaków, który potrafi opanować swoje prymitywne instynkty i pielęgnować uczucia wyższego rzędu. Jeżeli zatem seks rządzi naszym życiem, co sądzić o naszym człowieczeństwie? Poza tym, gdzie podziała się odpowiedzialność, zwłaszcza wśród mężczyzn? Zrobić dziecko i uciec to potrafi każdy, natomiast zająć się nim to już ponad siły, łatwiej jest znaleźć następną chętną... Widzę co się dzieje wśród czarnej populacji tego kontynentu, niemal wszystkie matki samotnie wychowują kilkoro dzieci, każde z innym „boyfriendem”; naiwnie myślały że „złapią go na dziecko”. Na dodatek synowie chowani są w tym samym duchu: „znajdziesz sobie przyjaciółkę, będzie ci gotować, sprzątać, usługiwać, a jak ci się znudzi, znajdziesz sobie inną lub wrócisz do mamusi”. Tragedia! Może instynkty rozrodcze rządzą Afrykanami (nawet w Ameryce) w większym stopniu niż Europejczykami, nie na darmo Afryka ma taką liczną populację, lecz co gorsza, biali zaczynają robić tak samo!
Wiele kobiet również zatraciło uczucia rodzinne i naśladują mężczyzn „z kwiatka na kwiatek”, na szczęście te zwykle wiedzą co to środki antykoncepcyjne (bez sensu tak wytrwale zwalczane przez Kościół) i nie zawsze kończy się to niechcianą ciążą...
I tak się życie toczy... przeżyć, pobalować... co przeżyć, jeszcze jeden seks!? Ile można wymyślić w tej dziedzinie? Lata temu nie do pomyślenia był „seks grecki”, ostatecznie „ta dziurka” służy w założeniu innemu celowi, to samo wcześniej z „seksem francuskim”... Czyżbyśmy w pogoni za seksem stracili całe wieki wytrwałego oddzielania się od świata zwierząt? I skoro wobec tego uważamy za modne krótkie związki bez zobowiązań, to dlaczego tak desperacko w wieku starszym, kiedy seks już nie zagłusza mózgu, szukamy stałego partnera? Próby budowania w tym wieku zaufania, przyjaźni i miłości, kiedy wiadomo, że obydwoje nadal po cichu wspominają „stare, dobre czasy”? A może już ciągła pogoń za nowym „poważnym uczuciem” zaczyna być celem sama w sobie? Kilkoro z Was jednakże pocieszyło mnie, że są jeszcze ludzie którzy wierzą w nasze człowieczeństwo...

--
No good deed goes unpunished...

tessa
tessa - Superbojowniczka · przed dinozaurami
W czerwcu minie 20 lat jak jestem mężatką. Szczęśliwą? Wolę słowo zadowoloną... szczęśliwa... bywam .
Różnie przez te lata bywało.. jednak w kryzysowych sytuacjach przypominałam sobie arabskie powiedzenie,że szukanie szczęścia w miłości, to jak kopanie studni na pustyni. Jesli będziesz się szybko zniechęcać i zaczynać ciągle w innym miejscu, to nigdy nie dokopiesz sie do wody...

Oczywiście zawsze może sie zdarzyć, że miejsce nie zostało odpowiednio rozpoznane i szans na znalezienie wody tu nie ma... cóż pech - zdarza się... Wtedy lepiej zmienić miejsce niż umarzeć z pragnienia, prawda ? ;)

Mój dziadek który był przed wojną urzędnikiem państwowym... na żadnym wielkim stanowisku, taki tylko biuralista na szczeblu gminnym mówił, że w jego czasach facet, który by się rozwiódł i nie daj Boże potem nie dbał o rozwiedzioną żonę i dziatki, złamałby sobie karierę zawodową i byłby trupem towarzyskim.... bo okazałby sie człowiekiem niegodnym zaufania.. A dziś? Kogo to obchodzi ?

Z drugiej strony może to lepiej, że dziś nawet w najmniejszej dziurze zostało z rozwodników zdjęte społeczne odium. Wiele par trwało ze sobą w cichym (a często wcale niecichym) nieszczęściu tylko w imię idei i społecznego obowiązku..

Obserwuję znajome pary takie w przedziale 25-35.lat
Po pierwsze małżeństwo generalnie jest niemodne.
Na pytanie dlaczego nie ślub? Zwykle pada odpowiedź : a po co potem te korowody z rozwodem?
No kurcze blade... z takim podejściem, to może lepiej niech oni sie nie pobierają...
Po drugie zauważam, że wszczyscy wymagają od związku aby był IDEALNY... to znaczy każde myśli, że to JA mam być idealnie szczęśliwy... jeśli ta druga strona po jakiś czasie przestaje mi to idealne szczęście dawać, to do widzenia, szkoda mi dla ciebie czasu...

Czy nikt im nie wytłumaczył, że człowiek nie jest idealny i dlatego cokolwiek stworzy od przedmiotów począwszy poprzez idee, a na związkach skończywszy idealne nie będzie ?
Że wszystko trzeba ciągle doskonalić - ze sobą na czele - albo inaczej się cofamy ?

To że małżeństwo to sztuka kompromisów, to banał..... ale trzeba go powtarzać do znudzenia.. z małym zastrzeżeniem : kompromis ma cię w efekcie końcowym uszczęśliwić, a nie obedrzeć z osobowości.... Granice.... trzeba znać granice

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zgred: Rodowicz spiewala, ze wszyscy chca kochac choc nie przyznaja sie ;) Moim zdaniem jest to też koło zamachowe. Dzieci wychowywane w niepełnej rodzinie, dzieci często z przypadku, biora przykład z rodziców/rodzica - skoro w domu nie było tej miłości obojga rodziców, skoro tatus/mamusia ma w dupie dziecko i skacze sobie po kochankach to czemu ono, jak już dorośnie, nie ma robić inaczej? Znam chyba za dużo osób (głownie dziewczyn) z rozbitych rodzin, które nocami wymieniają jakieś pornole z własnym udziałem po necie, a szczytem potrzeb z facetem jest, żeby ten ją wziął do łóżka. Coraz mniej jest wśród moich znajomych par, osób, którym zdarzają się te wyśmiewane romantyczne spacerki ;) Seks, kolejna panienka, kolejny facet. Tak jak ze wszystkim - można go sprowadzić do potrzeby, można z niego zrobić najpiękniejsza rzecz z ukochana osobą, jako dowód i wyraz miłości i zaufania. Ale po co? Można prościej, bez konsekwencji, bez głupiego zadawania się, rozumienia..hop do łózka i już :/ Głupie - no głupie. Nawet bardzo. Potrzeba młodzieży wzorców. Chociaż może sami się kiedyś opamiętaja? Jak po którymś numerku jednak poczują sie samotni? Będą chcieli po prostu z kimś pogadać, uśmiechnąć się - bez flirtu, bez zaczepek, bez zdobywania? Tak jak pisałem...jeśli ktoś w domu posiadał tą atmosfere rodziny, bliskości - tego będzie szukał, do tego będzie dążył...w innym wypadku.. różnie bywa

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
wisz-nu - Superbojownik · przed dinozaurami
Ja ze swojego otoczenia znam kobiety, ktore same nie czuja potrzeby malzenstwa, ale daza do tego z jednego powodu "bo jak mnie beda nazywac znajomi/sasiedzi/rodzina, etc. jak zamieszkam z facetem bez slubu"...
No, wybaczcie, ale jak kobieta chce wychodzic za maz tylko z powodow semantycznych, to ja takiemu malzenstwu nie wroze dlugiej przyszlosci.

--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.

Laitha
:maksymus ja jestem z rozbitej/niepełnej rodziny i jakoś odczuwam ogromną potrzebę założenia kiedyś własnej...uogólniac można w obie strony, wystarczy podać za przykład sprawy dokładnie odwrotne do tych, które Ty podałeś...wybacz, ale reguły nie ma żadnej...to czy ktoś chce mieć męża/żone zależy od wielu czynników i nie sposób mi je tu teraz opisywać bo by się wszyscy musieli zagłębiać w psychologię, a nie o to chodzi...a ja dalej twierdzę, iż miłość była, jest i będzie...niektórzy się tylko zagubili gdzieś podczas poszukiwań...nawet tych nieświadomych...

--
"Twardsze przetrwają, wyginą te słabsze. Tak było, jest i tak będzie zawsze!"

vilq
vilq - Superbojownik · przed dinozaurami
Ja wypowiem te słowa za pół roku. I nie mam zamiaru ich potem odwoływać. Nie chodzi tu o to, że czuję, że wspaniale pasujemy z moją Drugą Połową i dlatego się nie rozwiedziemy. Nawet gdybyśmy dopasowali się idealnie, to przecież każde z nas będzie się z wiekiem zmieniać - i kto mi zagwarantuje, że zmiany u mej Małżonki będą idealnie pasować do mnie i że będą mi się podobać.
Przyznam się, że jestem chrześcijaninem i nasz związek chcę opierać na Bogu. A rozumiem to w ten sposób, że Bóg będzie pomagał w zaakceptowaniu mojej Żony taką jaka jest i jaka będzie. I na odwrót - będzie pomagał mojej Żonie stale akceptować mnie.
Wniosek jaki mi się nasuwa: paradoksalnie, tylko troska o szczęście drugiej osoby (w moim przypadku Żony) jest w stanie na dłuższą metę dać szczęście mi. W odróżnieniu od skakania z kwiatka na kwiatek, które, jak mniemam, pozostawia po chwili uniesienia długie chwile samotności.

--
<><

krolowa_sniegu
krolowa_sniegu - Jej Zajebistość Elyta · przed dinozaurami
a moja mamusia nie zgodziła się na ślub przed zamieszkaniem z facetem. A zamieszkać mogłam tylko wtedy, gdy będę samowystarczlana. Czyli nie ma zabawy w dom, przy ciągnięciu kasy od rodziców, jak to bywało u studenckich par z mojego roku, które po roku takiego mieszkania brały ślub i wciąż żyjąc na koszt swych rodziców prowadziły sielskie życie. Jak pokazała rzeczywistość u takich par, teraz, pól roku po dyplomie, wrze! Dlaczego? Bo kasę od rodziców łatwo przepieprzyć i żyć potem o chlebie i wodzie, ale samodzielnie zarobione pieniądze zaczęły mieć podwójną niemalże wartość i okazało się, że nie ma zgdody co do sposobu ich wydawania, jednym słowem, zmieniły się priorytety.
Dlatego wymysł mojej mamy uważam za naprawdę bardzo dobry, najpierw człowiek powinien się określić-wykształcenie, potem usamodzielnić-praca, a potem, gdy już zna dość dobrze samego siebie, przysięgać, że wytrzyma z tą drugą osobą całe życie. Według mnie branie ślubu poniżej 25 roku życia to w dzisiejszych czasach zbyt daleko posunięty optymizm, żeby nie napisać naiwność i głupota.
JA przeszłam naprawdę falę potężnych wątpliwości zanim zamieszkałam ze swoim facetem, mama mnie tak nastraszyła i weszłam do naszego mieszkania tak wojowniczo nastawiona, że pierwsze miesiące nie były dla mnie pasmem nieustannego zaskoczenia, byłam przygotowana na coś gorszego i zniosłam całkiem dobrze pierwsze poważne starcie naszych świaopoglądów.
Przeżyłam kiedyś związek na odległość, rzadkie spotkania i dawanie spokoju nawykom, które mi przeszkadzały, żeby tylko nie psuć tych paru dni bycia razem. Zaprowadziło to do tego, że okłamywaliśmy się cały czas, czekając na zamieszkanie razem, żeby wtedy zacząc się nawzajem ustawiać. Chyba dobrze, że nie doszło do tego zamieszkania, bo byłyby dwa trupy. Ja w końcu zrozumiałam bezsens takiego związku i zaczęłam być sobą, bez przymykania oczu i czekania na lepsze czasy na docieranie się. Efekt? Po dwóch miesiącach fcaet zerwał ze mną twierdząc, że zmieniłam się strasznie i muszę się opamiętać, żeby z nim być. To była jedna z lepszych lekcji w moim życiu.

A jeśli chodzi o teraźniejszość, to po dwóch latach bycia razem i pół roku wspólnego mieszkania jestem w stanie bez strachu myśleć o ewentualnych zaręczynach. Ślub? Nie, nie, jeszcze jestem za młoda.

dziecko z patologicznej, rozbitej rodziny

--
I'm the bitch you hated, filth infatuated. Yeah. I'm the pain you tasted, fell intoxicated.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
wisz-nu - Superbojownik · przed dinozaurami

jestes pierwsza kobieta, ktora nawet w kwestii slubu kieruje sie logika.
szczery

ps. Pamietajcie, ze malzenstwo jako efekt Wielkiej I Pieknej Niesamowicie Romantycznej Milosci jest to stosunkowo niedawny wymysl. Przeciez przez tysiaclecia malzenstwo bylo po prostu sposobem przypieczetowania umowy, sposobem na powiekszenie majatku, itp.
Nawet teraz w mniejszosci indyjskiej w Stanach mlodzi wracaja do tradycji, w ktorej malzenstwa sa aranzowane przez rodziny przyszlych panstwa mlodych, ktorzy az do slubu sie nie znaja. I okazuje sie, ze rozwody wsrod nich sie prawie nie zdazaja...

--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
- ja też jestem z rozbitej rodziny ;) I myśle podobnie jak Ty...
:wisz-nu - mój ojciec zwykł mi powtarzać (a żony to on miał 4...) to co mówił mu jego dziadek i czego sam żałuje, że nie posłuchał
"najpierw trzeba się dobrać majątkiem, pozycją społeczna itp... a na miłość...przyjdzie czas po ślubie"

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
jak zwykle mądrze prawi!
Chociaż nie zgodzę się z tym, że ślub przed 25 rokiem życia ;) Tak się składa, że w mojej rodzinie jest kilka przykładów ślubów znacznie poniżej owej 25tki. Moja babcia wyszła za dziadka w wieku 19 lat (i muszę powiedzieć, że są niesamowici, nie ma wątpliwości, że się kochają!), ciocia poślubiła wujka też jakoś młodo, nie wiem kiedy. A i braciak cioteczny się rychło chyba do ślubu szykuje.

Z drugiej strony są pary, które po naprawdę długiej znajomości, małżeństwie rozstają się. Czemu? Nie wiem, ale moim zdaniem, bo nie ma w nich woli tego, żeby się POSTARAĆ. Bo czasem trzeba się starać i nie zawsze jest różowo, także (zaznaczam, opierając się na obserwowanych przykładach, bo sama nie mam doświadczenia w tej materii) według mnie najważniejsze jest to, żeby obu się "chciało"... Chciało postarać. I żeby trochę rozumu we łbie mieli (a to czasem niezależne jest od wieku). Tako mi się wydaje i tako rzekłam!

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

krolowa_sniegu
krolowa_sniegu - Jej Zajebistość Elyta · przed dinozaurami
czytaj uważnie!!
napisałam, że ślub poniżej 25 roku życia w DZISIEJSZYCH CZASACH to...
Właśnie specjalnie to napisałam, bo czasy mamy inne niż nasze babcie i mamy, trochę później dorastamy do dorosłości, stabilizacji i odpowiedzialności. No i trochę później zaczynamy zarabiać na tyle, żeby taką rodzinę w sposób dorosły móc założyć.

--
I'm the bitch you hated, filth infatuated. Yeah. I'm the pain you tasted, fell intoxicated.

tessa
tessa - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Czytając to co napisała ...
hmmmmm ...same błędy....


Ślub w wieku 23 lat. (jeszcze jako studentka ) ...dziecko półtora roku później.... Prosto z kieszeni rodziców, do kieszeni męża,,,, którego znałam przed zamieszkaniem zaledwie 3 miesiące i w ogóle od poznania do ślubu minęło zaledwie pół roku.. Jak nam sie to udało przeżyć te 20 lat? Sama nie wiem.....
Wiem tylko tyle, że nie ma JEDNEGO sposobu na szczęście, każdy musi do swojego dojść sam, problem w tym żeby na prawdę chciał się postarać go znaleźć....

Bardzo ważne jest to, co napisał :vilq... Nie wiemy jak sie będziemy zmieniać, nasz charakter, pragnienia, ambicje.... możemy się tylko modlić,żeby zmiany naszej osobowości szły w zgodzie ze zmiannami tej Drugiej Połowy...


A tak a propos powiedzeń naszych przodków. Moja Babunia powtarzała : Długie narzeczeństwo, to krótkie małżeństwo ;)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Czytam uważnie, przykład mojej babci podałam, bo pierwszy mi do głowy wleciał, ale znam też bardziej "współczesne" przykłady takich małżeństw.

Co do poźniejszego dorastania do dorosłości ro rzeczwiście chyba tak jest (w większości przypadków, bo zawsze znajdą się jakieś chlubne/niechlubne wyjątki )

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

_sunshine_
_sunshine_ - Superbojowniczka · przed dinozaurami
hmm a ja się zgadzam z tym co napisala
Może zdarza się miłość na całe życie, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, że nie mamy stu procentowej pewności że w ogóle spotkamy swoją drugą połowę. Dlatego żeby mieć choć trochę pewności że do siebie pasujemy, powinniśmy razem zamieszkać. Jeśli komuś się to udało bez tego (np. moim rodzicom) to gratuluję, ale jak wspomniał wcześniej, prawie co drugie małżeństwo się rozpada, ale nie tylko dlatego że w dzisiejszych czasach, przysięga małżeńska to tylko puste obietnice. Kiedyś rozwód był tematem tabu, i trudniej go było dostać, ludzie już woleli się ze sobą męczyć niż przez to przechodzić, także dla dobra dzieci.
Mi jeszcze troche czasu do małżeństwa zostało ( a może w ogóle go nie będzie?) dlatego chcę być pewna że będzie mi z moim przyszłym mężem dobrze.

Żałuję tylko jednego... to nie jest tak jak w bajkach, że spotykamy księcia, zakochujemy się od pierwszego wejrzenia i żyjemy razem długo i szczęśliwie Rzeczywistość jest zupełnie inna niż nam to się wydawało kiedy byliśmy dziećmi, dowiadujemy się o wpadkach, romansach, itd.
Hmm myśląc o tym teraz, kto o zdrowych zmysłach chciałby się wiązać? A jednak ciągle podążamy za tym żeby znaleść sobie kogoś.

_sunshine_
ehh, ruszam na poszukiwania męża ...... no dobra, może tak za 10 lat

--
Oddam sie w dobre rece

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Ależ ja też w kwestii zamieszkania (i w ogóle raczej całości tego, co napisała Ania) jestem na tak. Tylko, że wg mnie po prostu oprócz tego/ obok tego/ pomimo tego najważniejsza jest szczera chęć (obustronna) stworzenia czegoś. Tego, że czasem trzeba ustąpić, wyrzec się czegoś, huknąć pięścią w stół, i co najważniejsze - POSTARAĆ SIĘ.

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

hardcoreowiec
OK, jako że planuję na koniec roku ślub wypowiem się także w tym wątku
Powiem tak: lubię myśleć o sobie jako o wyjątku potwierdzającym regułę ;) Mam tu na myśli fakt, że w momencie ślubu będę miał 23 lata i uważam, że jest to dla mnie optymalny wiek na taki krok. Mam już niezłą pracę z dobrymi perspektywami, moja narzeczona będzie teraz starała się o otwarcie swojej małej działalności, uważam, że znamy się naprawdę dobrze, mamy za sobą wiele mniej lub bardziej poważnych problemów i kłótni i nie jest to mój pierwszy dłuższy związek (poprzedni trwał prawie 3 lata) więc wyciągnąłem sporo wniosków z lekcji które otrzymałem. Po prostu tak mi się poukładało, że miałem możliwości zrobienia wszyskiego szybciej (studia, praca, dodatkowe szkolenia i nauka oraz w dużej mierze wsparcie rodziców) i to powzoliło mi na znalezienie pracy zaraz po obronie inżyniera i pewną stabilizację.
Dlatego stwierdziłem, że nie ma sensu czekać.
Zgadzam się więc z :tessą że jest to sprawa mocno indywidualna (a od siebie dodam, że w dużej mierze zależna od poczucia odpowiedzialności oraz planowania i wyobraźni).

pawelch
pawelch - Superbojownik · przed dinozaurami
Bo to zależy od tego jak się traktuje te słowa.
Dzisiaj sytuacje mi znajoma opowiadała, jak to jej koleżanka smutna bardzo bo jej facet (koleżanki znaczy się) po 7 latach bycia razem nie chce się zaręczyć, że o ślubie nawet nie wspomnę. Pytam więc - ale po co? "Bo mąż się kilka razy zastanowi zanim zostawi żonę, a bez papierka można się rozstać z dnia na dzień".

Jeżeli ktoś z tych powodów ślub bierze, to wyrazy współczucia. Miłość powinno się okazywać drugiej osobie każdego dnia, w każdej chwili, przy każdej okazji. Codziennym życiem, a nie frazesami - pięknymi może, ale nikomu tak naprawdę (ale to do tego trzeba dojść) do szczęścia nie potrzebnymi.

tyle od mnie.

--
Życia nie mierzy się ilością oddechów...
Życie mierzy się ilością chwil, które zapierają dech w piersiach...

Aegidius
Wypowiedziałem lat... hmmm... będzie. Osiem będzie, co nie? Po sześciu znajomości, czyli właściwie to już 14 lat razem. I ufam, że dotrzymam - i zamierzam dotrzymać. W ogóle moim zdaniem za dużo obecnie w podejściu do tych spraw uczuć, i to tych najprostszych, by nie rzec "najprymitywniejszych" - żeby fajnie było, a za mało konsekwencji. Nie żebym uważał, że trzeba trwać w związku choć już od dawna nie jest fajnie - ale żeby było fajnie, trzeba się choć trochę wysilić... a nie czekać, że samo się jakoś tak ułoży. W takim przypadku to faktycznie nie ma innej drogi niż z kwiatka na kwiatek i za każdym razem okazuje się, że to ciągle nie to.

Tesia bardzo mądrze napisała z tą pustynią. Wszystkie relacje międzyludzkie (nie tylko małżeństwo, ale ono najbardziej, ze względu na czas, jaki się ze sobą spędza) wymagają wysiłku i konsekwencji. Zrezygnowania - choć w części - z własnego egoizmu. Świadomości, że jest się odpowiedzialnym "za to, co się oswoiło" - jakkolwiek by dziś te słowa z Małego Księcia nie brzmiały - może naiwnie, nie wiem. Dla mnie znaczyły - i znaczą - bardzo dużo.

Sądzę, że upadek wielu małżeństw wynika z lenistwa. Czy może bardziej jeszcze z nieumiejętności podejmowania wysiłku. Z takiego podejścia do życia że wszystko ma łatwo przyjśc i dać wiele radochy - jak blant czy porcja extasy. A życie takie nie jest.

Jasne, jak oboje pasują do siebie jak wół do karety, to zwykle po ślubie nie pomoże nawet nie wiem ile pracy. Ale czemu? Bo zabrakło jej na początku. Bo nie chciało się zadać trochę trudu, by poznać drugą osobę. A - tak myślę - tylko wtedy można ją naprawdę pokochać. Wtedy, kiedy wiesz, jakie są jej wady i wiesz, że jesteś w stanie je zaakceptować. Albo jeszcze lepiej - wspólnie powalczyć o ich wyeliminowanie, także własnych.
Jeśli nie znasz osoby, z którą chcesz (musisz? Niestety, ostatnio coraz częściej to drugie) być, to nagle po ślubie okazuje się, że najdrobniejsza pierdoła jest przeszkodą nie do pokonania.

A tak BTW tego "musisz", to słyszałem niedawno taki dowcip, nieco obok, ale pozwolę sobie przytoczyć. Otóż, dlaczego na świecie jest coraz więcej znerwicowanych dzieci? Proste; taki maluch, zanim przyjdzie na świat, ciągle się denerwuje: pierwsze trzy miesiące denerwuje się, żeby go nie usunęli. Drugie trzy miesiące denerwuje się, czy tatuś ożeni się z mamusią. A ostatnie trzy miesiące denerwuje się, czy babcia i dziadek będą się nim opiekować.

Ano. Jakie podejście do małżeństwa, takie i do rodzicielstwa. Tym bardziej miło było wyczytać z wypowiedzi poprzedników, żem nie żaden dinozaur co się cudem jakimś tylko uchował wbrew logice historii i ewolucji.

--
Nie czytaj! Książki gryzą! https://www.youtube.com/watch?v=KhrCozn5mi0
Forum > Inteligentna jazda > I ślubuję Ci...
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj