Hmmm... akurat dżemu nie lubiłem nigdy... a ostatnimi czasy wręcz nie lubię bardzo... Ale nie przez muzykę, a dlatego, że urosła dokoła zespołu legenda i tak jak Nirvana jest to teraz sztampowy zespół polskiej bananowej, undergrandowej młodzieży... Martensy, Levisy, kurtka Campusa, obowiązkowo kostka na plecach i znaczek anarchii koło naszywki Dżemu na plecaku... Ale to taka dygresja do tematu...
Bo można nie lubić, ale w tej muzyce jest szczerość, tak jak w nagraniach np. Queen'u, do którego zawsze chętnie wracam. Dlaczego piszę o Queenach? Bo tak jak teraz Maiden czy Metallica(której też nie lubię) sprzedaje się świetnie, traktowany jest jak zespół kultowy i wytwórnie zbijają wciąż na tym, już nieistniejącym zespole, niezły szmal.
Ogólnie słucham muzy różnej. Głównie ciężkiej. Ale czegoś takiego jak gatunek niszowy, wg mnie w tej chwili nie ma. Po prostu są różni artyści, jedni się sprzedają dobrze, inni mimo, że znani sprzedają się gorzej. Jedni potrafią dogadać się z wytwórnią, inni nie bardzo. O KSU słyszał chyba każdy. A jakoś jak się pojedzie w Bieszczady nie widać, żeby Siczka sobie pałac postawił. Wciąż gra, koncertuje, nagrywa, a pieniędzy jakichś wielkich z tego nie ma... A Kazik z Kultem, niby z tego samego nurtu muzycznego, a codziennie gdzieś w jakimś radiu go grają. Czy to jest komercja? Czy dlatego, że ktoś potrafi sprzedać to co robi ma go dyskwalifikować w kategorii szczerości przekazu?
Z jednej strony mamy Iron Maiden, maszynkę do robienia pieniędzy, a z drugiej np polski STOS (pamięta ich ktoś jeszcze?), który gra w tej chwili po różnych knajpach dla samej radości grania. Dlatego, że Maiden zarabia na tym co robi mnóstwo kasy jest mniej szczery od nich? I na odwrót. Czy dlatego, że STOS jest w tej chwili niszowy, często do koncertów nawet dokłada, to jest beznadziejny bo się nie wybił? Nie obronił próby czasu?
Osobną kwestią są na pewno zespoły typu Piersi, T-Love, Sex Bomba, które po latach grania, żeby utrzymać się na rynku zmieniły trochę oblicze, próbując się wpasować w nowe ramy. Kiedy kończy się muzyka, a zaczyna zwykłe wyrobnictwo, zarabianie na codzienny chleb?
I w końcu współczesna muzyka rozrywkowa, popularna. Dla mnie to jest papka. Słuchając Radiowej Trójki nie rozróżniam często kolejnych kawałków, niezależnie czy puszcza je Niedźwiecki, Kydryński czy ktoś inny. Natomiast jest mnóstwo ludzi, którzy taką muzykę słuchają i sobie cenią. Więc czy mamy prawo mówić im, że ona jest zła i do dupy?
Ogólnie komercja to dla mnie bardzo śliskie pojęcie, bardzo wygodne dla krzykaczy, bo nie można go za bardzo sprecyzować, uściślić. Najlepszym przykładem jest tu Budka Suflera. Teraz, kogo się nie spytać to powie - komercha jakiej mało. Ale kto z nas nie zna Jolki czy Za Ostatni Grosz... Wtedy to nie była komercha... A w zasadzie przecież wciąż grają to samo, nawet głębia tekstów ta sama...
Tak... komercja to bardzo wygodne słowo...
--
Morituri Nolumus Mori