Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Inteligentna jazda > Porozmawiajmy o muzyce
zbiszek
zbiszek - Starszy Bułkowy · przed dinozaurami
Witam !

Muzyka mnie jak i zapewne wielu z Was towarzyszy przez całe życie, w wielu chwilach. Pełno jest jej wokoło, w radiach, telewizorach, a nawet czasem da się złyszeć na ulicach, czasem nawet wbrew naszej woli. Chciałbym zapytać, szanown bojowniczki i bojownicy, czym dla Was jest muzyka ? Myślę, że każdy moze coś na ten temat powiedzieć. W zależności wieku różnie reagujemy na muzykę. Do tego dochodzi ogromna różnorodnosć gatunków na scenie, wpływ pieniędzy na twórczośc artystów. A może dla kogoś dźwięki i słowa stanowią kierunkowskaz w życiu ? Czekam na wasze zdanie na ten temat...


--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Kvak - Superbojownik · przed dinozaurami
Cóż, dla mnie muzyka jest czymś, co nadaje życiu sens i smak. Dla mnie muzyka jest czymś, bez czego nie mogę żyć. Wyraźnie mogę jednak rozgraniczyć dwa typy muzyki, tą z sercem i tą bez. Gdy w radio leci kolejny "hit" Michała W. bądź Krzystofa K. po prostu słyszę słowa i nuty, ot tak sobie śpiewane. Dla sławy? Pieniędzy? Nie ważne, po rostu od takiej muzyki mnie odrzuca. A taką muzykę zwykle słyszę w większości stacji radiowych, w MTV. I drugi typ muzyki, w której czuć uczucie, jakie artysta wkłada w to co robi. W każdym słowie tkwi pewna moc, słychać, że piosenkarz wierzy w to co śpiewa. Przykładem takiej muzyki mogą być utwory grupy "Blind Guardian", głownie z płyty "Nightfall in Middle-Earth". Gdy słowa piosenki opowiadają smutną historię elfów, Hansi (wokalista) śpiewa o tym z takim smutkiem w głosie, że mimowolnie drżę.
Generalnie nie lubię polskich piosenkarzy a zwłaszcza piosenkarek, gdyż dla mnie "wycie" jakie odstawiają jest koszmarne. Jednak ostatnio na MTV Classic usłyszałem piosenkę Kasi Kowalskiej, pt. "A to co mam" - i tu znowu czułem pasję i serce włożone w muzykę.
Taka muzyka pomaga mi w trudnych chwilach, otwiera oczy na świat, gdy wokół słyszę kłamstwa, zamyka mi oczy i tuli do snu, gdy tego świata nie chcę oglądać. Bardzo tylko żałuję, że sam nie potrafię tworzyć, i choćby grać muzyki.
Podsumuję: nieważne jaki to gatunek muzyki, czy to ryk "Behemotha", czy niesamowite brzmienie "Nightwish" a nawet "wycie" Kowalskiej - jeżeli artysta włożył część samego siebie w piosenkę, to ona do mnie trafia.

--

_werwolf_
To teraz jest jakas muzyka??!!
Dla mnie muzyka sa dziela Bizeta, Mozarta, Bacha, Straussa, Rachmaninova, Beethovena, Chopina, Vivaldiego,Berlioza, Rossiniego, Handela, Griega itp.
Do tego mozemy jeszcze dolozyc tworcow muzyki filmowej takich jak Zimmer, Williams, Frizzell czy tez z Polskich Kilar, Preisner. Sa to ludzie ktorzy moim zdaniem tworza muzyke, cala reszta bo biznes i gonienie za kasa.
Mysle ze nie slowa zawarte w pisenkach powinny nas sklaniac do refleksji ale same dzwieki muzyki, o wiele trudniej jest przekazac jakas informacje przez muzyke niz przez slowa do ktorych dobiera sie jakies dzwieki bo trudno to nazwac muzyka.
Sa oczywiscie wykonawcy muzyki do posluchania i zastanowienia sie i przemyslenia tresci ale to jest kropla w morzu i to morzu szlamu jaki nas otacza.

--
Saying that Java is nice because it works on every OS is like saying that anal sex is nice because it works on every gender :o)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Kvak - Superbojownik · przed dinozaurami
Wyjdę na ignoranta, ale nie zgodzę się z tobą, Werwolf. Oczywiście, samą muzyką można czasem przekazać więcej niż słowami, jednak np. w twórczości Chopina zawsze dostrzegam pewną monotonnię. Nie ma jej jednak u Beethovena, i w niektórych dziełach Bacha. "Cztery pory roku" Vivaldiego rzeczywiście porywają, ale moim skromnym zdaniem więcej emocji i treści, niż, na przykład w dowolnym utworze Chopina, znajduję choćby u Vangelisa.
Nie zgodzę się absolutnie, że "cała reszta to biznes i gonienie za kasą". Blind Guardian, które wymieniłem wcześniej, tworzy tylko i wyłącznie dla słuchaczy. Oczywiście, mają kontrakty płytowe, ale sami otwarcie mówią, i zachęcają do ściągania ich muzyki z sieci - bo chcą by muzyka niosła radość bądź smutek, niosła pewną wiadomość. Gonieniem za kasą jest natomiast hiphop, który słyszmy w radiu i w telewizji. Bo jak ktoś, kto w klipie rozbija się merolem, ma kasę na "szampana i dziwki" może mówić o szarym smutnym życiu, o blokowiskach i biedzie? Hip hop, którego osobiście nie lubię, zawsze kończył się przed drzwiami studia nagrań. Dalej jest już tylko komercja.
I czy chcesz mi powiedzieć, że młodzi ludzie, którzy spotykają się i grają swoje utwory, nie tworzą muzyki? To, że nie są wirtuozami, to, że nie grają na "klasycznych" instrumentów nie robi z nich muzyków? Nie wierzę.

--

tessa
tessa - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Mam pierwszy stopień umuzykalnienia = Wiem, że grają

Niespecjalnie się znam, jednak wiem czego nie lubię (techno bo wzbudza we mnie agresję)
Nie jestem tak radykalna ;) jak werwolf. Lubię "lekką" muzykę. Jednak w czymś muszę się zgodzić... Piosenka musi być O CZYMŚ i napisana powinna być w rodzimym języku a nie "po murzyńsku:"

Kiedyś dawno, dawno temu liczył się dla mnie tylko rytm i melodia. nieważne było o czem to jest...
Dziś bardziej wsłuchuję się w ... słowa.
Uwielbiam U2, Vaya con Dios z polskich Budkę Suflera (stare utwory)... no ale ja juz stara jestem ;)

Spowiednik
muzyka jest wszystkim. wspomnieniami, teraźniejszością, marzeniami, osobami do których miałem jakikolwiek stosunek emocjonalny. i wcale nie musi być "dziełem" żeby oddawać stan ducha, żeby móc się z nią utożsamiać. dla werwolfa jak zrozumiałem muzyka jest tylko sztuką, dla mnie samookreśleniem. stanowi o mnie bo jest częścią mnie. chyba trzebaby oddzielić emocje od wartości jako takiej. wyrosło mi się z punk rocka i metalu, zwłaszcza w punku raczej daremnie byłoby doszukiwać się elementów klasycznie pojętej sztuki. za to ładunek emocji jaki ze sobą niesie jest jak dla mnie tym czego potrzebuję. i miał poniekąd rację Johny Rotten kiedy tłumaczył: "kiedy coś cię żre i chcesz to wyrazić - weź gitarę i wykrzycz to nawet jeśli nie umiesz grać". kiedy niejaki Lemieh Killmister (wokalsta i gitarzysta Motorhead) postanowił się doszkalać po wielu latach istnienia scenicznego w grze na gitarze - otrzymał setki listów od fanów z barwnymi opisami tego, co mu zrobią jeśli się nie daj boże rzeczywiście nauczy.
Kvak - masz 100% racji. ważne jest to, czy artysta (albo "artysta") czuje to co robi. i wtedy nie jest ważne jaki to gatunek muzyki - ważne żeby było prawdziwe. bo dopiero wtedy rusza po prostu. i można utożsamić ją sobie ze sobą, sytuacją, osobą czy po prostu odreagować.

--
Kanalia. Ojkofob. Łotr, komunista, esbek, zdrajca, gorszy sort. Spacerowicz. Astroturfer. Bojówkarz
www.youtube.com/watch?v=QCnneFzXhmc
Zaraz będzie ciemno...

mruck
Co do Guardianów to o wiele więcej mocy i emocji jest w "Imagination..." i w koncertówkach ("Traveler..." z Tokyo Tales, gdy cała sala śpiewa toż to dreszcz na plecach)
Co do wypowiedzi Werwolfa... wiesz mnie się wydawało, że Ci panowie (mówię teraz o klasykach) z tego żyli, więc pisali żeby mieć na chleb, ergo komponowali dla kasy... Ci którzy komponowali wg własnego widzimisie nie licząc się z odbiorem głodowali, a co za tym idzie mieli zachwiany instynkt samozachowawczy...(patrz - lekka fiksacja) Kompozytorzy filmowi to już zupełna komercha(mimo że piękna - soundtracki do Braveheart'a, The Rock czy Hero to jedne z moich ulubionych płyt), jak zresztą cała produkcja filmowa - kino niezalezne nie ma wspaniałej oprawy muzycznej bo je na to nie stać. Najlepszym przykładem symfonicznego kiczu jest dla mnie muzyka do "Last Samurai".

Co do serca w muzyce... to właśnie ono powoduje że nie jest ona cukierkowa, jakaś taka nijaka... Kasia K.z płytą na której jest "A to co..", "Emu" i "Elf" Varius Manx, stare Iry... te płyty mają cos w sobie, właśnie jakąs ekspresję, coś czego nie ma w muzyce poważnej, właśnie dzięki słowom. Ostatnio duzo słucham punk/oi/ska - warsztatowo i pomysłowo często pozostawia wiele do życzenia, ale właśnie wiara i energia wrzucona w słowa powodują że piosenki żyja własnym życiem, nie pozwalają o sobie zapomnieć. Przykładem może tu byc z jednej strony "Ostatni Drakar" Honoru(wiem, wiem - faszyści i ogólnie bleeee), a z drugiej "Mesjasz" i Prawda.
Ale jak to mówią de gustibus non est disputandum. Ja osobiście najbardziej lubię muzykę na żywo. Nie ma znaczenia czy to stary dobry heavy metal(chociaz to lubię najbardziej) czy coś innego. Może dlatego że wychowywałem się na muzyce poważnej z jednej strony i Queenach i Beatlesach z drugiej. Ważne żeby było na zywo. Muzyka studyjna jest sterylna - wystarczy pójść do filcharmonii i posłuchać ulubionych kompozytorów. Różnica jest kolosalna, mimo że klasa wykonawców nie ta... Muzyka musi wibrować w powietrzu, przenikać ciało, wypłaszać myśli i przenikać duszę. Ciężki rock w knajpie czy na stadionie, koncert organowy w kościele czy w końcu jazz na rynku(heh...dzisiaj w Gliwicach pod muzeum tak pieknie grali a ja nie miałem czasu żeby choć chwilę posłuchać...) ważne by na zywo...
No chyba że to jakieś disco techno czy inny wytwór nowoczesnej technologii... od tego boli mnie głowa...

--
Morituri Nolumus Mori

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
panq - Superbojownik · przed dinozaurami
Werwolf - muzyką jest Bizet, Gerschwin, Sting, szum lasu czy morza a nawet wspomniany MW czy Peja. Podobnie, jak "wszystko jest poezją". I nie jest piękne, co wartościowe, ale to, co się komu podoba. I fakt, że nie cierpię MW upoważnia mnie co najwyżej do stwierdzenia, że nie podoba się on mnie. Nie cierpię też stwierdzeń typu "Słowacki wielkim poetą był"
A słuchanie na siłę owych "wartościowych" "rodzi frustracje i stresy i do pogięcia doprowadza"
btw nie cierpię także, gdy ktoś zmusza mnie do słuchania owego przykładowego maiahiiiiiiiiiiii

_werwolf_
Chyba zostalem troszek inaczje odebrany

Nie tylko klasyka jest muzyka, sa tacy wykonwacy jak Leonard Cohen, Gordon Haskel, Simply Red, Vangelis czy np. Metallica. Album S&M uwazam osobiscie za majstersztyk. Sa to wykonawcy ktorych lubie i szanuje. Do tego grona mozna by dolaczyc jeszcze kilkanascie - kilkadziesiat osob czy zespolow jak juz wspomnaine U2 czy tez REM ale jak zauwazylem jest to kropla w morzu. Natomaist wykjonawcow jakich wymienilem jestem w stanie sluchac bez wzgledu na pore dnia i nicy, zmeczenia, humoru, nastroju i innych czynnikow

Carima Burana pochodzi z 14 wieku, do tej pory uwazam ze jest to muzyka ktora nie ma sobie rownych.

Na dzien dzisiejszy rynek muzyczny w jakis 80-85% jest zdominowany przez badziewie. Dla mnie muzyka, jest cos czego slucha sie teraz i czego bedzie sie sluchalo za 50, 100, 200 lat, cala reszta to chwilowa moda, tredy itp. ale nie muzyka.

--
Saying that Java is nice because it works on every OS is like saying that anal sex is nice because it works on every gender :o)

Spowiednik
hmm...ja się nie łudzę. większość kapelek które słuchałem już nie istnieje, a przy dużym farcie czasami gdzieś w internecie jeszcze znajdę. pytanie tylko - czy tej muzyce przez to czegoś ubyło? dla mnie - nie.
_werwolf_ - spytam przewrotnie ;-) - skoro modą jest słuchanie czegoś co nie przetrwa, czy nie jest w pewnym sensie wygodną "modą" słuchanie czegoś co pokolenia przetrwało, zostało uznane za klasykę? czy kierując się takimi kryteriami nie zubażasz się sam skreślając całą resztę? czy źle Cię zrozumiałem?
słuchając muzyki nie trzeba się kierować "rynkiem". poza tym czego akurat ja słucham - jest przecież muzyka etniczna i tysiąc innych gatunków. próżno tego szukać w stacjach radiowych, w sklepie znaleźć płytkę z "niszowych" nurtów (brr...niecierpię określenia) też niełatwo. nie bedą klasykami, nie oszukujmy się. czy nie szkoda ominąć mimo tego?
słucham tego czego słucham. bo tak. bo z muzyką jest mi dobrze, a czy ktoś poklepie z uznaniem po ramieniu czy się obśmieje - to mam dosyć głęboko. bo po to mam swoją muzykę, żeby mi z nią dobrze było po prostu. i żebym nie zaczął zbyt mocno po ziemi stąpać ;-)

--
Kanalia. Ojkofob. Łotr, komunista, esbek, zdrajca, gorszy sort. Spacerowicz. Astroturfer. Bojówkarz
www.youtube.com/watch?v=QCnneFzXhmc
Zaraz będzie ciemno...

zbiszek
zbiszek - Starszy Bułkowy · przed dinozaurami
A czy zgodzicie się ze stwierdzeniem, że pieniądze niszczą to co najwartościowsze w muzyce ? Bo zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, iż najlepsza muzyka to taka, w której - niezależnie od gatunku - czuć, że artysta wkłada jakąś część siebie. Czy nie jest tak że najwartościowsi są Ci muzycy, którzy potrafią dla szczerości przekazu zrezygnować z pieniędzy, które mogliby zarobić podążając za popularnością ?

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Apec - Ukochany Speare · przed dinozaurami
Witam!

Jestem zawodowym myzukiem (graniem zarabiam na studia). Muzyce poświęciłem całe dzieciństwo - podczas kiedy inni grali w piłkę na podwórku ja albo ćwiczyłem albo gnałem do szkoły muzycznej. Tego, czym jest dla mnie muzyka nie zrozumie nikt, kto nie przeszedł podobnej drogi. Bo stwierdzenie, że jest ona dla mnie całym życiem przejdzie wam mimo oczu i pozostanie jednym z wielu haseł tu zawartych... Muzyka dla mnie jest czymś więcej niż całym życiem... Jak to kiedyś powiedziała mi jedna pani: "kiedy znajdziesz sobie tę jedyną kandydatkę nie zapomnij jej powiedzieć, że na pierwszym miejscu u ciebie jest muzyka. Ona może być co najwyżej druga"... Ta pani miała w stu procentach rację... Tyle na temat czym jest dla mnie muzyka...
Ktoś wyżej stwierdził, że muzyka filmowa jest pełna emocji, a dzieła Chopina, czy Bacha są monotonne... Brzydkie słowa cisną mi się na usta... Ci, którzy pisali tę muzykę filmową wyuczyli się tego na studiach. Oni wyrośli na gigantach i wszystko, co zastosowali w tym całym swoim pisaniu muzyki to powielone schematy harmonii Sikorskiego, którą wynieśli ze szkoły, a która została całkowicie oparta właśnie na Bachu czy też Chopinie... Tam jest bardzo mało inwencji twórczej. Tam jest to, co na studiach, które oni kończyli nazywano "ładnym brzmieniem". Własną muzykę starają się pisać twórcy muzyki współczesnej, ale ich przypuszczam nikt z Was nie słucha... Kiedyś zresztą miałem podobne zdanie o dzisiejszej muzyce tzw 'poważnej': kakofonia, dodekafonia, a fuj... Powiedziałem to naówczas mojemu nauczycielowi solflerza - zresztą jednemu z moich autorytetów muzycznych - stwierdził krótko: "jeszcze do tego dorośniesz". Minęło kilka lat, ja do tej muzyki dorosłem.
Wracając do dzieł Bacha - to są najwspanialsze dokonania, jakich kiedykolwiek ktokolwiek w muzyce osiągnął. Przez kilkaset lat od jego śmierci nie urodził się taki, coby mu choć do pięt dorósł. Jego utwory są budowane w sposób idealny harmonicznie, wręcz matematycznie, a do tego tak wspaniale brzmią, że ciarki po plecach chodzą. Chopin to zaś coś innego - ten z Was, co stwierdził, że to wszystko na jedno kopyto, wyraził, jakie on ma pojęcie o muzyce. Racja - tam jest jedno brzmienie. Ale to dlatego, że tam jest stosowany tylko jeden instrument. Natomiast same utwory mają tak bogatą strukturę melodyczną i harmoniczną, że możnabybyło dziesiątki doktoratów na ten temat pisać (i te doktoraty powstają). Tylko trzeba SŁUCHAĆ muzyki... bo niektórzy to tylko odbierają dźwięki... Tyle na temat muzyki tzw poważnej - nie chcę pracy magisterskiej pisać;)
Co do muzyki tzw rozrywkowej - jest masa naprawdę dobrych wykonawców, którzy świetnie grają muzykę... Jednym z nich bez wątpienia był śp. Czesiu Niemen, który tworzył naprawdę dobrą muzykę... Wspaniałym instrumentalistą - prawdziwym niekomercyjnym muzykiem jest np Józef Skrzek. Jest jeszcze cała masa innych świetnych muzyków... Ale przeważnie jak ktoś pokończy szkoły to nie robi wielkich pieniędzy, bo wie, co to prawdziwa muzyka... Niestety ludziom bardziej się podoba kicz typu majahi, bo tego bardziej słucha skóra niż uszy... Mało który człowiek słucha uszami muzyki, bo przy tym mimo woli pracuje umysł... Stąd też te wszystkie dyskoteki, rockoteki, itp... Ludzie wolą słuchać pseudomuzyki jak gady - przez skórę... No cóż... taki świat, tacy ludzie...

--
coś pięknego? Proszę bardzo:
e+1=0
cambec

Jareq
Jareq - Superbojownik · przed dinozaurami
werwolf - pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą.

Muzyką jest każdy odpowiednio uporządkowany zespół dźwięków - liczy się zamysł twórcy (np. swego czasu Penderecki eksperymentował z rzucaniem kamieni na struny fortepianu i to była muzyka), a nie poziom mistrzostwa wykonania czy też jakość utworu; czy będzie to muzyka dobra, czy kiepska, to zupełnie inna kwestia.
Nie ma tu również nic do rzeczy kryterium merkantylne; swoją drogą, gdybyś go tak ściśle przestrzegał, to Twojej z wyliczanki powinni zniknąć: kantor katedralny J.S. Bach, rodzina tandeciarzy Straussów, wszyscy muzycy filmowi (tworzą zawsze za kasę, na konkretne zamówienie, często - ściśle według wskazówek twórców filmu), czy też komponujący na zamówienie Mozart (tak na marginesie - dlaczego w wyliczance zabrakło miejsca dla Verdiego i Brahmsa, a znalazł się w niej nikomu nieznany "itp.":;)?
Nie podzielam również Twojego zachwytu nad płytą sado-maso Metalliki - moim zdaniem jest to komercyjny eksperyment, w dodatku nie do końca udany (może gdyby zamiast muzyka filmowego Michaela Kaemena zaproszono do współpracy prawdziwych filharmoników, efekt byłby lepszy, a tak - powstało filmowo-metalowo-symfoniczno-niewiadomoco; Ulrich i s-ka byli znaczniej bliżej twrczości starych mistrzów np. w "The call of Ktulu" z "Ride the lightning"
Trudno zgodzić się także ze stwierdzeniem, że w muzyce do refleksji powinny nas skłaniać głównie dźwięki, a nie słowa - dlaczego skreślasz całą twórczość operową?

I wreszcie, żeby nawiązać do pytania, które postawił zbiszek - muzyka jest dla mnie ważnym elementem życia; chwilą odpoczynku, wytchnienia, czasem - sposobem na ucieczkę przed samym sobą...

--
Quidquid latine dictum sit altum videtur.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
panq - Superbojownik · przed dinozaurami
Werwolf - ale pytanie było "czym jest dla Was muzyka". Muzyka była i jest wszystkim, co nas otacza. I dawniej był to szum wiatru, grzmienie burzy, szelest liści drzewa (vide Beethoven czy Chopin), potem jadący pociąg, karabin maszynowy czy podobne dźwięki, które kilka wieków temu nie istniały (vide Hendrix, Kraftwerk, Jarre czy Red Box). Świat nas otaczający się zmienia. A muzyka jest tylko tłem dźwiękowym (btw dlatemu jakby coraz bardziej krzykliwa się stawała na przestrzeni wieków). Dlatemu ....ście lat temu dostojnik jadący karetą zapuszczał ze swego walkmana menueta a nie natenprzykład Simona i Garfunkela. Wszystko jest zmienne. A "nieprzemijająca popularność" i "wartości" niespecjalnie do mnie przemawiają. Jest to tekst w stylu "Słowacki wielkim poetą był". Był. A teraz Twoi wielcy praktycznie stali się niszowi. Zrozumiali w gruncie rzeczy nie dla mas, a dla niewielkiej grupy krytyków (biorąc pod uwagę popularność). I kolejny raz - nie jest ważne kto czego słucha. Do momentu, do którego nie narzuca tego innym.
btw muzyka filmowa jest ilustracją obrazu. Natomiast całkowicie prawie (poza wspomnianym Cohenem) opuszczona została ilustracja słowa (poezji). A to też gra w duszy czasami.

Spowiednik
- nie wiem czy pieniądze niszczą. wydaje mi się że raczej rutyna, to już kwestia twórcy jako człowieka. niby "artysta głodny jest bardziej płodny", ale z drugiej strony...można się pokusić o twierdzenie, że brak pieniędzy zabił już niejednego artystę. chyba nie ma przełożenia "wartość sztuki - kasa". jeśli ktoś czuje to co robi to kasa pozwoli mu przedstawić się większemu gremium przecież. nie unikniemy "skomercjalizowania". gdyby Bach tworzył dzisiaj to pewnie jego płyty też byłyby dołączane do "Pani Domu". rezygnacja z tego zepchnęłaby go prawdopodobnie do podziemia kulturalnego, małej knajpki w której słuchałoby go wciąż to samo grono przy piwie i chipsach (trywializuję oczywiście). Dezerter który pluł od lat 20 na media i komerchę dziś reklamuje swoją płytę w radiu i bierze udział w czatach. wciąż deklarując niezależność
to troszkę jak kontynuacja rozmowy o granicach wolności. że znów zacytuję:"jak bardzo możesz skur**ć się by sprzedać swą muzykę?". ci którzy tworzą ją świadomie sprzedadzą się tylko tyle ile muszą, ci "tworzący" papkę dla kasy i poklasku sprzedadzą wszystko i jeszcze więcej. dzięki temu mamy z jednej strony Janerkę, Kazika czy Waglewskiego - z drugiej pseudoskandalistów (szkoda wymieniać) którzy pokażą d*** na koncercie i będą zawsze prawdziwi na wynos. jednych kasa nie zepsuje, inni już z założenia polecą prędzej czy później popularnym sznytem dla większych nakładów

--
Kanalia. Ojkofob. Łotr, komunista, esbek, zdrajca, gorszy sort. Spacerowicz. Astroturfer. Bojówkarz
www.youtube.com/watch?v=QCnneFzXhmc
Zaraz będzie ciemno...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Kvak - Superbojownik · przed dinozaurami
Przy okazji Kultu - część instrumentalna ich muzyki stoi na niewysokim poziomie, co szczególnie słychać na pierwszych albumach, nie wspominając o czasach "Miasto płonie" (dla niezorientowanych, brzmi to w sumie strasznie ), Kazik Staszewski ma specyficzny głos, o wiele gorszy trzeba przyznać niż choćby Muniek Staszczyk nie próbując nawet porównywać do wielkich śpiewaków i śpiewaczek, ale o sile Kultu decydują teksty. I nasuwa mi się pytanie, czy tekst to ciągle muzyka?
Co do pieniędzy - trudno odpowiedzieć na to pytanie, tak jak nie można jednoznacznie stwierdzić, iż władza korumpuje każdego. Absolutnie nie dziwię się ludziom, który podpisują kontrakty płytowe i zbierają hajs za płyty, koszulki, koncerty, jeżeli ludzie chcą ich słuchać. Prawie każdy zespół zaczynał od zera (pomijając zespoły tworzone "na chwilę" przez muzyków z innych grup, ci już mieli wyrobioną "markę") i ich celem jest zainteresowanie słuchacza, a nie od razu zbicie małej lub dużej fortuny. Zepsucie muzyki przez pieniądze zaczyna się gdy "artysta" zaczyna tworzyć jak najwięcej i jak najszybciej, by sprzedać płyty, gdy zapomina o pracy twórczej na rzecz promowania się, na przykład większość czasu przeznacza na wywiady, programy itd. Nie wykluczam tworzenia dobrej muzyki za pieniądze, czy ludzie którzy tworzą muzykę na zamówienie są gorsi od tych, którzy robią to tylko z potrzeby serca? Jeżeli za pieniądze powstanie coś dobrego, to czemu nie?
Ktoś wyżej napisał, że prawdziwą muzyką jest to, co przetrwa 100 i 200 lat. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że muzyka rockowa przetrwa taki okres czasu. Oczywiście nie całą, tak jak nie wszyscy kompozytorzy z przeszłości są dziś uwielbiani. Bach nie był sam jeden, był jednym z dużej liczby kompozytorów - z tym, że jego muzyka okazała się lepsza niż innych. To samo tyczy się innych wcześniej wspomnianych. Tak samo niektórych utworów rockowych będzie się słuchać przez kolejne dekady i wieki. Oczywiście duża część "młodzieży" nie słucha takich "dinozaurów" bo poddaje się modzie. Ale taka moda przemija. Było disco, teraz go prawie nie ma. Było techno, dziś jest jedną z wielu. Teraz "trendy" jest hip hop, za chwilę nikt nie będzie o nim pamiętał - oprócz prawdziwych fanów, których prawdę mówiąc jest niewielu. Chodzę do liceum i większość moich znajomych słucha właśnie rocka - jeżeli nie jako ulubioną muzykę, to przynajmniej jako jedną z najbardziej. Jeżeli weźmiemy grupę stu całkowicie losowych polaków, to jak sądzicie, kogo będzie więcej: tych którzy wiedzą kim byli Beatelsi, czy tych którzy znają powiedzmy Paktofonikę (czy coś podobnego).

--

kociara
kociara - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Dla mnie muzyka jest oderwaniem od trosk i problemów rzeczywistości. Po muzyce jakiej słucham można odgadnąć mój nastrój. Kiedy jestem wściekła słucham M.Mansona, w razie doła ratuje mnie Alanis, kiedy potrzebuję wyciszenia włączam sobie płytę Vangelisa, Enyi, Bacha lub Mozarta. Peter Gabriel zawsze i wszędzie. Za to nie lubię chamstwa, góralskiej muzyki i disco polo. Drażni mnie każda płycizna. Tak w muzyce jak w życiu.
Na koniec przytoczę (niezbyt dosławnie z braku pamięci) fragment jednej z piosenek (?) M.Mansona: "Jeśli ludzie nakrywają folią kanapę to robią to po to, żeby się do niej brud nie dostał, czy żeby nie wydostał się na zewnątrz?"

mruck
Wiesz co Ci powiem Apec??? Ja nie przepadam za Szopenem, tak jak nie lubię Słowackiego i nie znoszę Mickiewicza, nie chodziłem do szkoły muzycznej, nie potrafię czytać nut, a śpiewam tylko w łazience żeby bliźnich nie narażać na urazy psychiczne spowodowane moją muzykalnością. I nienawidzę stwierdzeń w stylu Bach wilekim kompozytorem był, a Słowacki jeszcze większym poetą. Ja muzyki słucham przez skórę, tak jak emocjonalnie odbieram malarstwo, poezję i prozę. Lubie jak mi serwują coś do myslenia, ale nie znoszę już gdy mój odbiór ma polegać na rozbieraniu utworu muzycznego na części. Bo to zabija istotę muzyki, tak jak męczenie rozbijaniem wierszy na składniki pierwsze w szkole zabija w rodakach miłość do poezji. Sztuka ma przemawiać do mojej duszy, ma mnie skłaniać do refleksji do zadumy... Bo gdy ktoś koncentruje się tylko na bogatości struktury i innych tego typu, zbyt trudnych dla mnie głupiego, pojęciach, a zapomina o przekazie emocjonalnym... no cóż, to już wtedy nie jest muzyk tylko wyrobnik. Ale ja sie nie znam, jestem gadem... Prosty chop ze mnie i jak czegoś nie rozumiem to mi się nie pdoba i tyle...
A co do muzyki filmowej i pisania na zamówienie - 80% dziedzictwa kulturowego ludzkości jest i była pisana, że się tak wyrażę na zamówienie...
Btw. tak piszecie o kompozytorach, ale dużo też zależy od wykonania i interpretacji - bo ja na ten przykład słucham sobie właśnie klasyków w wersji speed metal... ale co tam. Ide poszukać słońca bo marznę...
Aaaa... co do Muńka... toz on spiewa niewiele lepiej ode mnie...

--
Morituri Nolumus Mori

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Kvak - Superbojownik · przed dinozaurami
W piosenkach - tak, bo taki przyjął styl. Jednak na jakimś jubileuszu, czy innym koncercie pokazał co potrafi w duecie z jakąś piosenkarką. Nie pamiętam daty, tytułu, nazwisk, ale to co pokazał, było zdumiewające.
Powiem wprost, i przestanę się silić na "elytę" - o wiele bardziej podoba mi się choćby "Grom" Behemotha czy cokolwiek innego z mojej playlisty, niż dowolny utwór kednego z wymienionych kompozytorów - klasyków. I czy wychodzę teraz na jakiegoś gbura i prostaka? Czy nie potrafię dostrzec czegoś oczywistego? To, że wiersze Słowackiego uważam, za przeproszeniem, za pieprzenie od rzeczy (pływa sobie statkiem po aleksandrii, pod pięknym słońcem, z kobitką a raczej facetem, i "smutno mi boże"?) a świetnie mi się czyta na przykład proste i węzłowate wiersze Andrzeja Bursy? Czy to też oznaka mojego braku obycia? A może to, że czytanie Prachetta jest dla mnie większą przyjemnośćią, niż na przykład "Latarnik" ? I czy to kolejny objaw mojego chamstwa i prostactwa? Wydaje mi się, że jestem osobą o dość szerokich horyzontach, za gbura i prostaka się nie uważam. A może się mylę?

--

mruck
Z tym Pratchettem to Kvak nie trafiłeś - jego książki są tak wielopoziomowe i jest tak niesamowitym obserwatorem rzeczywistości i ludzkiej psyche że to nie wstyd się do niego przyznawać. Do tego każda jego książka to zabawa z literaturą, filmem, muzyką klasyczną z jednej i tzw popartem z drugiej strony. Im bardziej jesteś oczytany/osłuchany tym więcej z tych książek wyciagasz. I jeśli ktoś mi mówi że Pratchett to prymitywna porypana literatura to ja już wiem wszystko o osobie z którą rozmawiam... można go nie lubić, ale nie doceniać się nie da...
A co do Muńka... słyszałem nagrania z koncertów i mi wystarczy.....

--
Morituri Nolumus Mori

sqnx
Muzyka jest dla mnie elementem życia, aranżacją przestrzeni, niezwykłym rekwizytem przywołującym złe (dźwięk przejeżdżającego tramwaju) lub dobre (dowolny kawałek Operation Ivy) wspomnienia.
Podobno "mówić o muzyce, to tak jak tańczyć o architekturze". Mogę mówić tylko o emocjach jakie wywołują dźwięki w moim sercu, umyśle, całym moim ciele.
Też słucham w większości dźwięków tworzonych przez "muzycznych nikiforów" - punk'77, street punk, Oi!, ska, hardcore oraz pobliskie okolice ogólnie zwanej "alternatywy", "undergroundu" gdzie zmieścimy zarówno Mano Negrę i Manu Chao, jak i Joy Division, Atari Teenage Riot, The Smiths... a z polskich Pidżamę Porno, Świat Czarownic, Strachy na Lachy, Fate, Alians, Podwórkowych Chuliganów... nie ma sensu wymieniać wszystkich bo... za dużo tego.
Oczywiście THE CLASH - to na pierwszym miejscu.
Pewnie jest i tak, że muzykę odbieram skórą - tak jak gady, o czym pisze Apec... Być może coś wówczas tracę, ale nie chcę pisać ani prac magisterskich ani drobiazgowych doktoratów na temat muzyki... Moim zdaniem trudno jakkolwiek opisać nawet emocje towarzyszące żywemu odbieraniu muzyki, trudno choć w części oddać atmosferę koncertu, żywych kolorów jakie w takiej sytuacji potrafią się pojawić pod czaszką... To jest euforia porównywalna może tylko ze stanem odurzenia narkotykowego... punktem szczytowym osiąganym w trakcie aerobiku seksualnego czy ja wiem... i to bez utraty świadomości i kontaktu z rzeczywistością
A rozważania formalne?... zabawa strukturami... Muzyka nie musi być dla mnie intelektualnym rebusem by była ciekawa...

Jest też muzyka, której nie znoszę (i niekoniecznie musi to być tylko disco-polo), ale o tej wolę nie pisać.
A z tej, którą jeszcze lubię - np. swoistym rytuałem noworocznego poranka jest dla mnie możliwość uczestniczenia dzięki dobrodziejstwu TV w koncercie filharmoników wiedeńskich odgrywających szlachetny pop czasów minionych stworzony przez rodzinę Straussów ;)
Co do muzyki Chopina... owszem - także i ona robi ogromne wrażenie ale... czy w reżimowej PRL-owskiej TV ocenzurowano np. "etiudę rewolucyjną"? a proste punkowe piosenki (nie mówiąc już o utworach Kaczmarskiego i jemu podobnych, mniej zdolnych) nie miały wstępu na srebrny ekran (całkiem słusznie zresztą), z uwagi na możliwość zachwiania fundamentami systemu...
Czyż nie?
(nie wiem, ale coś zdaje się o tym pisał ś.p. Stefan Kisielewski)

i tyle
stay rude, stay rebel!

P. S.
=> Spowiednik - Dezerter dla mnie się niestety skończył... na szczeście zostały jeszcze stare kasety i płyty, bo ostatnie to niestety chała (mniej pod względem tekstowym , bardziej pod względem muzycznym). Zaś ogólny kontekst (np. kwestia wydawcy, praca Robala w programie Kubulka W.) każe mi odbierać ich obecną twórczość jako ściemę... niestety... choć chciałbym się mylić..

madka
madka - Superbojownik · przed dinozaurami
To może wrócę do pierwotnego pytania, odchodząc od rozważań o literaturze
W pracy muzyka jest zagłuszaczem wszelkich odgłosów, które przestają być słyszalne, ale gdzieś tam krążą i męczą nas. Dzięki niej nie słyszę wszystkich pracujących urządzeń. Dlatego też słucham jej w dużo w samochodzie, ale nie każdą mogę, bo np. "Dire Straits" powoduje, że zaczynam za szybko jechać
Niestety nie mam pamięci do imion, nazwisk, czy nazw zespołów, więc trudno mi będzie tak uczenie dyskutować. I podobnie jak Tessa śmieję się z siebie, że Mam pierwszy stopień umuzykalnienia = Wiem, że grają, no może czasem jednak rozróżniam jak ktoś już okrutnie fałszuje.
Dlatego mam bardzo prosty podział muzyki. To jest ta, przy której się wyłączam i po chwili przestaję ją kompletnie słyszeć i ta, przy której zaczynam podrygiwać, bądź sobie cichutko mruczeć. Jest wtedy dla mnie sposobem na podładowanie energi.
I mam muzykę, która kojarzy mi się z różnymi sytuacjami, i wywołuje przyjemne wspomnienia. Śmieszne, ale nie kojarzę, żadnej muzyki ze złymi wspomnieniami.
Ale też jeśli wyjeżdżam po za miasto, jestem w górach, w lesie, gdzieś nad jeziorem nigdy nie zabieram jakiego kolwiek odtwarzacza muzyki. Wystarczam mi to co słyszę dookoła. A jeśli już potrzebuję muzyki to sobie śpiewam sam, i jak narazie spotykałem tylko tolerancyjnych ludzi, więc jajkami jeszcze mnie nie obrzucono. I to jest chyba ta niekomercyjna muzyka, śpiewana wieczorem przy ognisku, nie na zamówienie.

--
Logic is a systematic method of coming to the wrong conclusion with confidence.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
zaDuplin - Superbojownik · przed dinozaurami
Z pewną dozą nieśmiałości przyłączę sie do wątku.
Muzyka.......
Nie wyobrażam sobie świata bez niej, nie wyobrażam sobie codziennego życia. Czasem cisza jest jedyna muzyką jakiej chcę słuchać, a czego moja rodzina nie rozumie
Inna na dzień do pracy, przy innej jadę samochodem ( z premedytacją nie włączam Metallicy w samochodzie bo zapłaciłbym za nadświetlna)
Jednak jak potrzebuję odpocząć - ręka sama wędruje na półkę -
Keith Jarret - genialny pianista, grający zarówno kalsykę ( przepiękne interpretacje Bacha) jak i jazz - w pierwotnym tego słowa znaczeniu. Koncerty Wiedeńskie sprawiają że godzina znika z życiorysu. La Scala powoduje lekki zamęt - ale cokolwiek by Keith nie zagrał - czuć tam emocje - i to moje własne, umie sterować moimi nastrojami
Jak zasypiam - Victor Chorobik "Desert of Clouds" - muzyka do filmu o Tybecie który nigdy sie nie ukazał............(mlask).
Wszędzie jest pasja i uczucie.......
Vangelis........
Pewnie każdy ma swoje ulubione głosy - dla mnie będące albo uzupełnieniem muzyki albo muzyką samą w sobie.Piękne - i nietuzinkowe.Wcale nie operowe choć jest jedna taka płyta z serii "Pavarotti and friends" z koncertu charytatywnego dla dzieci Bośni. Piekny i zaskakujacy duet Jovanottiego i I Pavarottiego zwłaszcza finał.....Przepiękny duet "Ave Maria" śpiewany przez Dolores O'Riordan ( tak tak....Cranberries) i wspomnianego Pavarottiego....
W każdej epoce panowały inne trendy i style. To czego lubimy słuchać zależy od epoki w której sie urodziliśmy -przynajmniej wirtualnie. Zależy od naszego humoru ( przynajmniej od mojego, ale że nie różnię się aż tak bardzo od reszty ludzi więc uogólniam) i nastroju, zależy od tego co robimy i czego oczekujemy w danej chwili. Osobiście nie wybrałbym podkładu muzycznego "śpiewanego" przez Paktofonike na romantyczna kolacje przy świecach, choć Jarret jest do tego rewelacyjny, ale "de gustibus non est disputandum".
Jest jeszcze inny aspekt muzyki - niektóre utwory wywołuja wilka z lasu czyli wspomnienia - dlatego czasem chętniej słuchamy jednych "kawałków" niż innych.
Innych słuchamy dla momentów, jakichś wstawek ( solo na basie). Marillion - "Misplaced Randezvous"....wogóle cala płyta. Przestępstwem jest obcinanie jej do pojedyńczych utworów.
Jednym słowem - kazdy lubi to co lubi - i niekoniecznie to co lubią jego sąsiedzi , choć jak pamiętam coponiektóre imprezy to nie było tragicznie
Jedynym wyjątkiem są próby śpiewu przy ognisku - tolerancyjni ludzie prosili o wyświadczenie przysługi muzyce i nieśpiewanie choć przy pewnym stopniu spożycia nawet bębnienie im juz nie przeszkadzało

Pozdrawiam

--
make me believe and I will die for you

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
cwiklia - Superbojownik · przed dinozaurami
nie będę się rozpisywał
1. co do komercji i takich tam jak kiedyś powiedział o sobie Fredy Mercury ".....jestem tylko muzyczną prostytutką" to miał rację każdy artysta się sprzedaje a jego kasa zależy tylko od tego czy ma zdolnego "alfonsa". Brutalne ale prawdziwe.
2. Carmina Burana została napisana w 1937 rokua jej autor tyko wzorował się na muzyce dawnej teksty za to są oryginalne.
3.i najważniejsze czyli sedno czym jest dla mnie muzyka ??
to "coś" co pozwala mnie się wyłączyć na jakiś czas nie myśleć o tym co jest jeszcze do zrobienia , czego nie zrobiłem itp. poprostu jest chwilą poświęconą samemu sobie.
Mnie np. wychowanemu na Queen'ach (bardzo często do nich wracam ) w tej chwili kręci Rammstein, ale pana Romka z boku kręcą "Majteczki w kropeczki" (i za cholerę nie wiem kto śpiewa)
Cóż muzyka każdy ma co lubi

--
Open your eyes, time to wake up Enough is enough is enuogh

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
nepray - Superbojownik · przed dinozaurami
Cwiklia: to śpiewa(ł) "Bayer Full". I fakt - pana Zdzisia też to kręci.

Co do mojego stosunku do muzyki: wychowałem się na Queenach, czy też innych Doorsach. Później wpadła mię w łapki Metallica: Master of Puppets. I przepadłem. Ale do Behemotha nigdy nie doszedłem . Ale muzykę przeżywałem. Mocno. "Czułem duszą".

Aż pewnego dnia zacząłem prowadzić "imprezy masowe". Bawiłem się przy muzyce (i dalej się bawię) świetnie. "Słuchałem skórą" w nomenklaturze Apeca... A ona, na podstawie moich świadomych sądów była "moim narzędziem" - dzięki umiejętnemu jej wykorzystaniu dostarczałem innym płazom, takim jak ja, tylko bardziej, radości. I dobrze zarabiałem.
W pewnym momencie moje uszy "awansowały muzycznie" (taka metfora, nie traktować dosłownie ) - zacząłem robić za akustyka... Szło mi - ale muzyka już się dla mnie znowu zmieniła... Jakoś brzydko straciła na uduchowieniu i zaczęła się kojarzyć z Gwiazdami. Nie muzykami - Gwiazdami.

Wylądowałem w radiu. Pracowałem z muzyką... Zacząłem sobie liczyć przy "miksowaniu". Muzyka znowu się zmieniła. Zyskała wymiar "matematyczny". Odzyskałem w nią wiarę.
Odkryłem tonacje - coś ze sobą gra, a coś nie... Tylko trzeba użyć MÓZGU - po dobrych ośmiu latach "pracy" z muzyką - taki wniosek - pełen szok, światopogląd się mi zawalił - mózg do muzyki... I da się. Co nie zmienia faktu, że zazwyczaj nie trzeba...

Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zacząłem robotę z muzyką klasyczną. Też w radiu... Najpiękniejsza muzyka, bo trudna. Perfekcyjna "technicznie". Kiedyś na dźwięk skrzypiec uciekałem gdzie pieprz rośnie... Ale życzliwy mi Muzyk pokazał mi Paganiniego. I wytłumaczył go... WYTŁUMACZYŁ - od tej pory naprawdę kocham skrzypce...

Apec, podejrzewam, że muycznie do pięt Ci nie dorastam - ale na pewno zazdroszczę i rozumiem.

Moje wypociny nie mają na celu próby udowodnienia czegokolwiek komukolwiek. One po prostu są wypracowaniem na temat "Moja przygoda z muzyką". Może mało konkretnie napisanym, ale za to chyba dość obrazowo...

Tyla...

--
burum bum bum...

Sapo
Sapo - Abstynent. · przed dinozaurami
Trochę odbiegliście od tematu! :P:P:P

A to dlatego, że pytanie było o to, czym jest dla Was muzyka, a nie JAKĄ MUZYKĘ SE LUBICIE

Postanowiłem się przyłączyć do dyskusji (chociaż pewnie już za późno ), wszak w końcu jestem muzykiem (muzykantem też!). Właśnie se studiuję na czwartym roku w akademii muzycznej, na koncie mam ukończoną szkołę muzyczną drugiego stopnia, a zacząłem grać na różnych instrumentach w wieku czterech lat. I jak chodzi o czołowe pytanie tego posta to śmiało mogę stwierdzić, że gdy wykonuję muzykę "na żywo" - wtedy dopiero mogę powiedzieć, czym ona dla mnie jest! I to bez znaczenia, czy gram rocka, muzykę poważną, disko-polo, czy też jazz... A zdarzyło mi się koncertować w każdym niemal gatunku i w różnym charakterze (klawiszowiec, gitarzysta, akordeonista, perkusista...). I za każdym razem czułem to samo: coś tak bardzo zajebistego (piękne słowo jak na studenta uczelni artystycznej ), czego nie sposób opisać słowami!!! A już najfajniejsze uczucie było wtedy, kiedy publika szalała! I dopiero w takich chwilach czułem, że lata ćwiczeń i męk w szkołach muzycznych i w domu nie poszły na marne, i że było naprawdę warto. Nawet kiedy przy ognisku drę gardło po pijaku przygrywając na cyji to też jestem z siebie dumny, wszak wtedy dociera do mnie, że mój talent potrafię wykorzystać w każdej sytuacji w taki sposób, aby sprawiać osobom towarzyszącym (i także sobie) jak największą przyjemność.

Muzyka jest dla mnie czymś, co daje mi wielką satysfakcję (wtedy kiedy gram i śpiewam - to ostatnie doceniam chyba tylko ja ), ale także czymś co doskonale poprawia mi nastrój (wtedy kiedy słucham z kolei ).

Czasem szkoda mi ludzi, którzy nie są obdarzeni przez Bozię słuchem muzycznym, bo oni mogą tylko SŁUCHAĆ, a nie GRAĆ... Ale umiejętność słuchania muzyki też jest bardzo ważna według mnie. Nie każdy to potrafi, a w szczególności ci, którzy przekreślają totalnie pewne gatunki muzyczne. Do każdego z nich trzeba mieć po prostu odpowiednie podejście, tak aby go zrozumieć. Niestety są tacy, dla których "Majteczki w kropeczki" są ewidentną porażką autora... A szkoda! (Swoją drogą ci sami ludzie świetnie się bawią przy tym kawałku, kiedy tańczą na weselu... ) Ale to już inna sprawa :P

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
cwiklia - Superbojownik · przed dinozaurami
Sapo są gusta i guściki jak to mawiał mój dziadek "Jeden lubi ogórki drugi ogrodnika córki" nie przekreślam żadnego gatunku muzycznego poprostu jeden do mnie trafia a drugi nie i tyle. I tak jak potrafi się zasłuchać w 51 Paganiniego czy Carminie Buranie Orff'a tak "Majetczki w kropeczki" czy inne "Mydełko Fa" mnie nie leży. Ale nie przekreślam z zasady, żeby coś powiedzieć muszę najpierw usłyszeć.

--
Open your eyes, time to wake up Enough is enough is enuogh
Forum > Inteligentna jazda > Porozmawiajmy o muzyce
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj