Muszę znów coś napisać od siebie bo widzę, że to forum przyschło troszkę. Nie zgoddzę się, że takich tematów nie powinno wogóle być. Problem istnieje i tylko dzięki rozmowie na ten temat można jakoś go rozwiązywać. Te teksty przeczytało już kilkaset osób. Te kilkaset osób już ma inne spojrzenie na niepełnosprawność. Może już nikt się nie będzie dziwił gdy będę się z dziewczyną gdzieś całował czy obejmował (Na marginesie ciekawe co powie moja dziewczyna gdy wróci z wakacji i przeczyta tekst "laseczka"). Widzę, że Redi mnie rozumie, ale to wynika z tego, że ma kogoś niepełnosprawnego w rodzinie i przebywa z taką osobą nie od czasu do czasu ale ciągle.
Ale zmierzam do jednego. Prawda jest taka że nigdy nie będę "szarym" człowieczkiem w tłumie. Nie zniknę bo nie pozbędę się moich czterech kółek. Nie narzekam na to i zresztą nie chcę ginąć w tłumie bo nie umiem. Skoro nie mogę ginąć to staram się wybić. Dlatego zawsze się wyróżniam. Ostatnio skończyłem studia Na Politechnice Poznańskiej i uwieżcie mi byłem jedynym studentem na wózku na moim kierunku. Elektronika którą studiowałem nie jest specjalnie trudnym zawodem gdzie ktoś na wózku miałby ograniczenia. Ale nie było więcej osób bo ludzie na wózku nie umieją znieść tego patrzenia i politowania. Nie chodzi o bariery architektoniczne te przy pomocy innych osob nie istnieją. Chodzi o bariery mentalne.
Ja poszedłem dalej, zamiast przyzwyczajać się do tych ciągłych spojrzeń postanowiłem jeszcze przykuć uwagę innych. Dlatego od półtora roku trenuję taniec na wózkach i biorę udział w pokazach. ludzie sie dziwią. Niektórzy są oburzeni że na wózku komuś się chce tańczyć. Ale jestem taki jak inni i nie zamierzam się zmieniać. Ja się taki urodziłem i dla mnie sprawni są "odmieńcami". Oczywiście to żart ale tak mógłbym myśleć.
Ostatnio stwierdziłem, że przełamię kolejny stereotyp i jako niepełnosprawny nie będę szukał pomocy tylko pomagał innym. Powiecie, że to nie możliwe? Nie prawda. Zapisałem się do Centrum Wolontariatu i działam jako wolontariusz. Cóż ja mogę pomóc pewnie myślicie. I to jest myślenie że nikt nic nie umie. A ja robię tyle ile mogę. Tworze stronki internetowe dla stowarzyszeń i piszę do gazetki wolontariackiej gdzie od czasu do czasu publikuję swoje wiersze. (Jak ktoś chce to niech wyśle maila podam adresy a tu nie chcę spamować)
Wkurza mnie jedno. Szczególnie jesli chodzi o kontakty damsko męskie. Dlaczego sprawne kobiety lub faceci widząc osobę na wózku i wiedząc że jest OK, nie chcą sprobować z nią stałego związku. Ja zanim spotkałem swój "świetlisty promyczek" miałem wiele porażek i tylko porażki. Ale mój skrab mnie rozumie bo sama jest na wózku. Dlatego mnie ciekawi, co na ten temat myślicie. Czy to z tego powodu co był poruszany wyżej, że osoba będąca z kimś niepełnosprawnym także nie będzie mogła zginąć w tłumie i będzie obserwowana przez innych. Czy to opinia znajomych i coś w stylu "Nie mogłeś / mogłaś znaleźć sobie kogoś lepszego tylko kalekę". jestem ciekawy co z tego wyjdzie. Mam nadzieję że rozpęta sie tu piekło za i przeciw. Ja potrafię słuchać wszystkich bo tylko tak można coś wynieść z rozmowy.
A na marginesie. Ciekawe czy ktoś z was czytających ten tekst robi w życiu tyle co ja? I kto tu jest niepełnosprawny???
P.S. Na koniec musi być kawał o niepełnosprawnych.
Stoi trzech gości nad brzegiem Gangesu (świętej rzeki) i się modlą.
Wchodzi pierwszy, niewidomy.
wzzziiutt pociemniało pojaśniało i krzyczy
- Widzę widzę!!!!
Wchodzi drugi, bez ręki.
wzzziiutt pociemniało pojaśniało i krzyczy
- Na Allacha mam rękę!!! Odrosła!!!
Wjeżdźa trzeci bez nóg na wózku.
wzzziiutt pociemniało pojaśniało i krzyczy
- Mam, mam!!!! Mam nowe opony.
