@miss_cappuccino
Skoro psi detektyw ci pasuje, to polecam Martę Matyszczak.
Psi detektyw Gucio, kundel po przejściach:
"Jak na przykładnego kundla przystało, potrafiłem rachować
do pięciu. Dobrze, że na tym kończyły się moje zdolności
matematyczne, bo jeszcze bym się doliczył, która to już jesień mijała
mi w schronisku. Na pewno nie pierwsza, a – jak lubiłem powtarzać,
użalając się nad sobą – być może ostatnia.
Lato zaczęło żegnać się z tym padołem. Przez stalowe kraty czasem
wpadł mi do kojca zbłąkany pożółkły liść. Słońce świeciło jakoś tak
matowo i bez zaangażowania. A kiedy wrzesień chlusnął
deszczem, to mi się w budzie powódź zrobiła. Mógłbym napisać
do premiera z prośbą o odszkodowanie, bo się nie zdążyłem
ubezpieczyć, ale przez tę jesienną melancholię odechciało mi się
nawet cwaniaczyć.
Tego poranka pani dyrektor zjawiła się dość wcześnie. Po niej
przyszli wolontariusze oraz bliźniaczo podobni do siebie Jarek
i Marek – dwaj pielęgniarze, których bałem się jak diabeł święconej
wody. Za każdym razem, gdy przyuważyłem jednego z drugim,
na wszelki wypadek uderzałem w ryk. Tak na nich szczekałem,
że zatykali uszy i szli sobie precz, a ja oddychałem z ulgą.
Postawili stolik przed wymalowaną na zielono bramą wjazdową.
Drugi ulokowali przed wejściem do biura. Poprzynosili smycze
i kolorowe apaszki. No to już wiedziałem, co się święci. Parada
Kundelków. Co miesiąc, przy sobocie po robocie, złaziła się do nas
na Opolską prawie setka człowieków i zabierała nas na zbiorowy
spacer, najczęściej nad pobliski staw zwany Amelungiem. Tu muszę
zaznaczyć, że zaraz po pełnej misce najbardziej przepadam właśnie
za spacerami. Ale kiedy siedzisz w kiciu, to masz raczej marne szanse,
żeby poczuć wiatr w uszach i świeżo skoszoną trawę pod łapami.
Dlatego z utęsknieniem wyczekiwaliśmy z kolegami na te chwile.
Niestety, jak dotąd nie załapałem się jeszcze na udział w paradzie.
Zawsze zamiast mnie wylosowywano któregoś z pozostałych kilkuset
rezydentów schroniska. Można by o mnie powiedzieć wiele rzeczy:
że jestem na swój sposób przystojny, inteligentny, a nawet pachnący
fiołkami, ale nie że mam farta. Spytajcie mnie, na jakie numerki
postawić w totka, potem skreślcie inne, a zostaniecie milionerami.
Tym razem znów miałem się obejść smakiem. Nikt mnie przecież
wcześniej nie zaprosił do spa, a tylko ci wypachnieni mogli liczyć
na udział w imprezie. Zastanawiałem się, czy mój pech nie wywodzi
się przypadkiem z tego, że niby mam mordę jak ta psina z Lassie,
wróć!, ale jednak nie do końca. W moim drzewie genealogicznym
pełno było niespodzianek, które teraz pluły mi w mordę brakiem
ludzkiego zainteresowania."