Siemka! Był wolny czas, był iluzjon w pobliżu, toteż i zrodził się nieco nadplanowy seans . I bardzo dobrze, bo "Osierocony Brooklyn" oglądało się całkiem przyjemnie. Sprawnie opowiedziana, kryminalna historia; lata 50-te XX. wieku; niby szaro-bury - ale przez to całkiem klimatyczny - Nowy Jork...
https://youtu.be/njylrM3ldM0
W skrócie: Edek Norton - niby trochę samotny (a jednak mający ze sobą cały zespół Touretta ) detektyw, próbuje rozkminić, dlaczego zlikwidowano Mu szefa - niejakiego Bruca Willisa. I tak sobie łazi, niucha i powoli rozgryza dość grubą aferę, a my łazimy razem z Nim, wkręcamy się w tę historię, w to miasto i w te zadymione, bluesowe knajpki w starym stylu, i oglądamy ten seans z przejęciem i bez poczucia, że ktoś sobie z nas drwi, mamiąc jakąś niespójną historyjką...
Norton zagrał na bardzo przyzwoitym poziomie - ta rola jest jakby uszyta specjalnie na Jego miarę, a widać, że i z kreatorami tej produkcji również nieźle się dogadywał. Możliwe, że jakiś wpływ na to miał fakt, iż Edek jest zarówno twórcą scenariusza, jak i właśnie reżyserem tejże zmyślonej, a jednak bardzo ciekawej, opowieści .
Bruce Willis pograł sobie tylko chwilkę, a pijondze wzioł pewno za cały film, Cebulok jedyn! , za to przez cały czas czuć Jego obecność.
Alec Baldwin zagrał wrednego szuję-kombinatora tak przekonywująco, że aż brzydzę się o Nim pisać , a całość obrazu elegancko spina mądra i zjawiskowa, czarnoskóra Piękność o skomplikowanym nazwisku. (Gugu Mbatha-Raw - wyguglane )
Całkiem rzetelna produkcja. Bardzo można!
https://youtu.be/njylrM3ldM0
W skrócie: Edek Norton - niby trochę samotny (a jednak mający ze sobą cały zespół Touretta ) detektyw, próbuje rozkminić, dlaczego zlikwidowano Mu szefa - niejakiego Bruca Willisa. I tak sobie łazi, niucha i powoli rozgryza dość grubą aferę, a my łazimy razem z Nim, wkręcamy się w tę historię, w to miasto i w te zadymione, bluesowe knajpki w starym stylu, i oglądamy ten seans z przejęciem i bez poczucia, że ktoś sobie z nas drwi, mamiąc jakąś niespójną historyjką...
Norton zagrał na bardzo przyzwoitym poziomie - ta rola jest jakby uszyta specjalnie na Jego miarę, a widać, że i z kreatorami tej produkcji również nieźle się dogadywał. Możliwe, że jakiś wpływ na to miał fakt, iż Edek jest zarówno twórcą scenariusza, jak i właśnie reżyserem tejże zmyślonej, a jednak bardzo ciekawej, opowieści .
Bruce Willis pograł sobie tylko chwilkę, a pijondze wzioł pewno za cały film, Cebulok jedyn! , za to przez cały czas czuć Jego obecność.
Alec Baldwin zagrał wrednego szuję-kombinatora tak przekonywująco, że aż brzydzę się o Nim pisać , a całość obrazu elegancko spina mądra i zjawiskowa, czarnoskóra Piękność o skomplikowanym nazwisku. (Gugu Mbatha-Raw - wyguglane )
Całkiem rzetelna produkcja. Bardzo można!
--
Z bycia osłem - już wyrosłem. :)