Mój nick zobowiązuje Premierę, która odbyła się w sierpniu przegapiłem. Ogólnie 13 lat to szmat czasu między albumami i nie wiem czego się spodziewałem. W sumie niczego, nie miałem nawet żadnej wiedzy, że jakikolwiek album się miał urodzić W sieci achy i ochy, jakieś "tłity", że Taylor Swift zdeklasowana przez Fear Inoculum, Rotten Tomatoes w skowronkach. Tylko, że ja na albumie tego nie słyszę. Tak, to jest Tool, ale to recycling "10,000 Days". Te same riffy, te same brzmienie, tylko dłużej i chyba tym razem zwyczajnie męcząco. Tool nie bał się nigdy eksperymentować i nauczyłem się, że każdy kolejny album będzie czymś innym, Porównując choćby Undertow, Aenima, Lateralus i 10,000 Days - każdy brzmi inaczej, Tool nigdy nie trzymał się jednego przepisu i właśnie te eksperymenty były czymś na co zawsze warto było czekać. Przy "Fear Inoculum" z kolei dostałem album sprzed 13 lat odgrzany z drobnym wyjątkiem, utworem "7empest" (trwa 15:43, ale tego nawet się nie zauważa, po prostu jest świetny!), który jest dosyć interesujący, bo łączy wszystkie wspomniane style (dlatego też wspomniałem poprzednie albumy), zaczyna się jak Undertow, przechodzi w brzmienie z Aenima, dostajemy kawałki Lateralusa (w końcu jakieś p*lnięcie na wokalu, nie wiem co na tym albumie stało się z JMK, ale czegoś po prostu brakuje) z konkretnym połamaniem z "10,000 Days". Reszta jest po prostu "meh". Może to tylko moje wrażenie, może wyrosłem z Toola, ale wróciłem do poprzednich albumów dla porównania i każdy jest interesujący na swój sposób, a na Fear Inoculum poza 7empest nie ma nic, co się wyróżnia (może poza dodatkami do wersji cyfrowej, które bardziej przeszkadzają w odbiorze moim zdaniem).
To tyle. Ale nicka nie zmieniam, zobaczymy za kolejne 13 lat
To tyle. Ale nicka nie zmieniam, zobaczymy za kolejne 13 lat
--