Co jak co, ale ów jegomość zdecydowanie gwarantuje atrakcje...
Dobrze zatem, mamy już Kakę w Realu. Owszem bywa kosmiczny, ale jakoś ostatnie dwa sezony (może wina zbiorowiska emerytów, ekhem... drużyny, nie wnikam) nie było o nim tak głośno. Cena około 65 milionów Euro. I super!
Dodatkowo nie milkną spekulacje na temat przejścia do Realu magicznego, cudownego, boskiego, nażelowanego, narcystycznego Christiano (panowie - nie pluć, panie - nie ślinić się, Panie Janku, pan przyjdzie z mopem...). Cena - jedyne 96 milionów Euro. I fantastycznie!
A żeby tego było mało to Xabiego Alonso Liverpool właśnie zażyczył sobie jedyne 50 milionów euro oraz dwóch piłkarzy ze składu Królewskich - Alvaro Negredo i Alberto Bueno Calvo. Pięknie!
Byłbym zapomniał, że David Villa też zapewne za moment zmieni nieco wdzianko i kubaturę stadionu.
I co?
I nic mili Państwo, bo owszem być może Perez gwarantuje atrakcje, ale coraz bardziej jest to komedia i to ta z gatunku "w krzywym zwierciadle". Jasne, można wydawać astronomiczne kwoty na poszczególnych piłkarzy, tylko to jeszcze nie gwarantuje posiadania dobrej drużyny.
Na miejscu Fergusona sprzedałbym Żelninio w cholerę, a w jego miejsce kupił Ribery'ego - talent ma nie mniejszy, a walecznością bije Ronaldo na głowę.
Choć Alonso ponoć nie jest na sprzedaż to zapewne za czas jakiś Benitez podśmiewałby się z Realu, że taaakiego zawodnika posadził na ławce (nie tacy zawodnicy u nas na ławie siadali, Xabi, nie tacy - uśmiechnął się Florentino), a jednocześnie cieszyłby się, że wyciągnął za niezbyt wielkie pieniądze dwóch przyszłościowych zawodników, z czego jeden właśnie wyeliminował Real z 1/8 finału Ligi Mistrzów i ja Cię Perez strasznie przepraszam, ale znów nie wiedziałeś, co masz w koszarach.
Milan też pewnie się cieszy, że w końcu może wypłacić plany emerytalne, ekhem… pensje swoim zawodnikom.
Bo i owszem siła ognia w Realu może być, ale jak zwykle nie widzę obrony. To tak jakby haubicę na malucha zamontować. Raz na kiedyś się wygra, zwłaszcza jak przeciwnik z kozikiem i w klapkach. Ale jak przyjdzie do poważnego przeciwnika to znów będzie porażka. „No chłopaki, my się tak staramy tam coś strzelić, a wy Messiego już trzeci raz nie upilnowaliście, no i przepraszam, dlaczego Pique znów strzela bramkę po kontrze, co?”. Nie chcę mówić, że obrona Realu jest dziurawa jak ser szwajcarski, bo się ów ser obrazi, że on przecież aż tyle dziur nie ma. Ta formacja u Królewskich prawie nie istnieje.
Coś czuje, że los galacticos to był jednorazowy plan, który już się nie powtórzy. Jeśli Perez nie przejrzy porządnie swojej kadry, nie popatrzy na wychowanków, nie obejrzy kilku obrońców i defensywnych pomocników (w tle słychać doniosłe ziewanie Fiorentino) to ta drużyna nie odniesie sukcesu. A szkoda, bo mam nieco dość oglądania jak Real odpada w 1/8 Ligi Mistrzów i przegrywa 2-6 u siebie z Blaugraną, mimo że fan Barcelony ze mnie.
Dobrze zatem, mamy już Kakę w Realu. Owszem bywa kosmiczny, ale jakoś ostatnie dwa sezony (może wina zbiorowiska emerytów, ekhem... drużyny, nie wnikam) nie było o nim tak głośno. Cena około 65 milionów Euro. I super!
Dodatkowo nie milkną spekulacje na temat przejścia do Realu magicznego, cudownego, boskiego, nażelowanego, narcystycznego Christiano (panowie - nie pluć, panie - nie ślinić się, Panie Janku, pan przyjdzie z mopem...). Cena - jedyne 96 milionów Euro. I fantastycznie!
A żeby tego było mało to Xabiego Alonso Liverpool właśnie zażyczył sobie jedyne 50 milionów euro oraz dwóch piłkarzy ze składu Królewskich - Alvaro Negredo i Alberto Bueno Calvo. Pięknie!
Byłbym zapomniał, że David Villa też zapewne za moment zmieni nieco wdzianko i kubaturę stadionu.
I co?
I nic mili Państwo, bo owszem być może Perez gwarantuje atrakcje, ale coraz bardziej jest to komedia i to ta z gatunku "w krzywym zwierciadle". Jasne, można wydawać astronomiczne kwoty na poszczególnych piłkarzy, tylko to jeszcze nie gwarantuje posiadania dobrej drużyny.
Na miejscu Fergusona sprzedałbym Żelninio w cholerę, a w jego miejsce kupił Ribery'ego - talent ma nie mniejszy, a walecznością bije Ronaldo na głowę.
Choć Alonso ponoć nie jest na sprzedaż to zapewne za czas jakiś Benitez podśmiewałby się z Realu, że taaakiego zawodnika posadził na ławce (nie tacy zawodnicy u nas na ławie siadali, Xabi, nie tacy - uśmiechnął się Florentino), a jednocześnie cieszyłby się, że wyciągnął za niezbyt wielkie pieniądze dwóch przyszłościowych zawodników, z czego jeden właśnie wyeliminował Real z 1/8 finału Ligi Mistrzów i ja Cię Perez strasznie przepraszam, ale znów nie wiedziałeś, co masz w koszarach.
Milan też pewnie się cieszy, że w końcu może wypłacić plany emerytalne, ekhem… pensje swoim zawodnikom.
Bo i owszem siła ognia w Realu może być, ale jak zwykle nie widzę obrony. To tak jakby haubicę na malucha zamontować. Raz na kiedyś się wygra, zwłaszcza jak przeciwnik z kozikiem i w klapkach. Ale jak przyjdzie do poważnego przeciwnika to znów będzie porażka. „No chłopaki, my się tak staramy tam coś strzelić, a wy Messiego już trzeci raz nie upilnowaliście, no i przepraszam, dlaczego Pique znów strzela bramkę po kontrze, co?”. Nie chcę mówić, że obrona Realu jest dziurawa jak ser szwajcarski, bo się ów ser obrazi, że on przecież aż tyle dziur nie ma. Ta formacja u Królewskich prawie nie istnieje.
Coś czuje, że los galacticos to był jednorazowy plan, który już się nie powtórzy. Jeśli Perez nie przejrzy porządnie swojej kadry, nie popatrzy na wychowanków, nie obejrzy kilku obrońców i defensywnych pomocników (w tle słychać doniosłe ziewanie Fiorentino) to ta drużyna nie odniesie sukcesu. A szkoda, bo mam nieco dość oglądania jak Real odpada w 1/8 Ligi Mistrzów i przegrywa 2-6 u siebie z Blaugraną, mimo że fan Barcelony ze mnie.
--
"If we were supposed to talk more than listen, we would have been given two mouths and one ear." Mark Twain
Blog ### Wino