Pamiętacie taki horror czy inny thriller, w którym ciężarówka goniła jakieś nastolatki? Chyba się naoglądałam go za dużo. Raz jechałam trasą Zielona Góra-Wysoka (taka wioska w MRU). Koło Świebodzina na skrzyżowaniu 3 z 2 dojechał do mnie TIR. Jestem początkujący kierowcą, więc jeżdżę na razie przepisową prędkością (no powiedzmy czasami do 100 km/h dochodzę). I wyobraźcie sobie ten TIR jechał za mną całą drogę do Wysokiej, dopiero jak skręciłam w swoją bramę mnie wyminął. Dla mnie to było trochę dziwne, szczególnie, że aby dojechać do Wysokiej trzeba wjechać w taką gminną drogę, której poza mieszkańcami raczej nikt nie używa.
Dla mnie to było traumatyczne przeżycie, nie lubię TIRów.
I raz jeszcze się wkurzyłam, bo w którymś momencie na trasie Świebodzin-Sulechów chciałam wyprzedzić TIRa, który przewoził jakieś betonowe cosie. Jechał on lewymi kołami dokładnie po środkowych pasach oddzielających pasy ruchu, więc żeby zbaczyć czy nic nie jedzie musiałam się minimalnie wychylić na sąsiedni pas (przecież nie będę zaczynała wyprzedzać kilkadziesiąt-kilkaset metrów za samochodem, szczególnie że ta trasa jest dosyć obładowana samochodami i czasami trudno znaleźć lukę, aby nie wyprzedzać na trzeciego, czego nie robię i nienawidzę to). Kiedy w końcu zauważyłam, że mam wolny pas, zaczęłam przyspieszać i zmieniłam pas. Wtedy to ten cham również przyspieszył. To nawet mój Tata zauważył, bo siedział obok (wkurzył się niemiłosiernie, na szczęście nie na mnie). Plusem całej sytuacji było to, że mój samochód ma mocny silnik i zdążyłam wyprzedzić tego chama zanim z naprzeciwka nadjechały samochody. Ale co mój Tata się naprzeklinał, to już jego.
Czy wspomniałam już, że nie lubię TIRów?