W pewnym domu wczasowym położonym w Beskidach na turnus świąteczno noworoczny zjechał komplet gości.
Na wieczorku zapoznawczym przy stole wigilijnym poznali się - "on i ona" - oboje samotni, oboje z przeszłością, oboje dojrzali.
Po kilku wspólnie spędzonych dniach i wspólnych kolacjach do późna, postanowili spędzić razem również noc.
W płochliwym blasku kilku świeczek, ustawionych w różnych miejscach jej pokoju, połączyli swe spragnione ciała w szalonym, miłosnym uscisku.
Każdy ruch, każdy gest, świadczył o wielkim pragnieniu - by ta wyjątkowa chwila trwała wiecznie - dlatego łapczywie nasycali swe ciała i zmysły w całkowitym milczeniu.
Na ekranach ścian ukazywały się różne ruchome obrazy cieni, rzucanych przez każdą świeczkę.
Kiedy świeczki straciły już część wysokości, a wzbierające uczucia wzniosły się na wysokość okolicznych szczytów - do uszu mężczyzny
dobiegł cichy dzwięk - prr...zzz...yyy.
Ponieważ dobiegł z okolicy "gniazdka rozkoszy" zrozumiał, że jest to właściwy sygnał do zdwojenia wysiłku.
Kiedy już z "największej świecy" wypłynął nadmiar nagromadzonego wosku oboje leżeli przez chwilę wsłuchując się tylko w szybkie bicie własnych serc.
- To było cudowne ! - pierwsza odezwała się kobieta.
Po chwili, tuląc się do jego boku dodała...
- Dawno nie miałam tak cudownego orgazmu, a już się bałam, że nie dojdzie.
- Ja wiedziałem, że dojdzie - spokojnie potwierdził - słyszałem nawet
ciche skrzypnięcie drzwi kiedy nadchodził.
Na wieczorku zapoznawczym przy stole wigilijnym poznali się - "on i ona" - oboje samotni, oboje z przeszłością, oboje dojrzali.
Po kilku wspólnie spędzonych dniach i wspólnych kolacjach do późna, postanowili spędzić razem również noc.
W płochliwym blasku kilku świeczek, ustawionych w różnych miejscach jej pokoju, połączyli swe spragnione ciała w szalonym, miłosnym uscisku.
Każdy ruch, każdy gest, świadczył o wielkim pragnieniu - by ta wyjątkowa chwila trwała wiecznie - dlatego łapczywie nasycali swe ciała i zmysły w całkowitym milczeniu.
Na ekranach ścian ukazywały się różne ruchome obrazy cieni, rzucanych przez każdą świeczkę.
Kiedy świeczki straciły już część wysokości, a wzbierające uczucia wzniosły się na wysokość okolicznych szczytów - do uszu mężczyzny
dobiegł cichy dzwięk - prr...zzz...yyy.
Ponieważ dobiegł z okolicy "gniazdka rozkoszy" zrozumiał, że jest to właściwy sygnał do zdwojenia wysiłku.
Kiedy już z "największej świecy" wypłynął nadmiar nagromadzonego wosku oboje leżeli przez chwilę wsłuchując się tylko w szybkie bicie własnych serc.
- To było cudowne ! - pierwsza odezwała się kobieta.
Po chwili, tuląc się do jego boku dodała...
- Dawno nie miałam tak cudownego orgazmu, a już się bałam, że nie dojdzie.
- Ja wiedziałem, że dojdzie - spokojnie potwierdził - słyszałem nawet
ciche skrzypnięcie drzwi kiedy nadchodził.
--
Gwóźdź, żeby się przebić dostaje w łeb, a człowiek żeby się przebić, musi czasem dostać porządnie w dupę.