...no no, to co pokazały nasze chłopaki wczoraj to czapki z głów
Czarne chmury spowiły niebo nad Katalonią ,strugami wody zlewając pole na którym rycerze potykać się mieli..
-A powiedz mi trefnisiu moj Skorżo z jakim to rycerstwem świetnym zewrzeć się nam przyjdzie?-ozwał się wielki książe Janas
-Potomkami oni ludu świetnego co z dawien dawna królestwem wielkim władał...a zwali ich Inki czy Kaweinki czy podobnież jakoś..
-Argentyńczyków i Brazylianów ograli..uważać trzeba.
Natenczas arbitry Hiszpańskie spotkanie rozpoczeli a nasze, ataki zawzięte czynić od razu poczeli ,rzut rożny wywalczywszy...
A szansę takową wykorzystać nam przyszło po tem jak pan Kłos głową trafienie uzyskał..
A deszcz lał i w bajoro grząskie owo pole zamieniać począł.
Lecz przeszkodą wielką to być nie mogło, bo bryl wodzić i sztuki techniczne dokazywać zaczął pan Smolarek co to w pojedynkę po trzech graczy przeciwnych kiwnąć potrafił.
-Toż to brazyliana jakowaś ..-mruknął z niedowierzaniem książe Janas
-Więc zdjąć go teraz jak z Sasy niepodobna..
Tym bardziej że w chwili owej rycerz ten bramkarza piętą pokonał aplauz wielki wśród zebranych czyniąc.
-Rasiaka od Kogutów wprowadzić potrza..więc czepek gumowy niech zakłada, bo wody na boisku pełno.
-Toż to on w czepku urodzony panie i taki mu nie potrzebny-ozwał się Skorża ,pana Krzynówka co karniaka przestrzelił wołając w tem czasie.
A bitwa ku końcowi chylić się poczeła gdy Rasiak w nogi przeciwników zaplątany przypadkiem szmaciankę oddał a rycerz Mila do siatki wepchnął,wynik potyczki ustalając.
A deszcz szumiał ...i szumiał że tylko Szpaki pod dachem kwiliły bredząc...SOCCER SOCCER TO FUTBOL AMERYKAŃSKI...
Czarne chmury spowiły niebo nad Katalonią ,strugami wody zlewając pole na którym rycerze potykać się mieli..
-A powiedz mi trefnisiu moj Skorżo z jakim to rycerstwem świetnym zewrzeć się nam przyjdzie?-ozwał się wielki książe Janas
-Potomkami oni ludu świetnego co z dawien dawna królestwem wielkim władał...a zwali ich Inki czy Kaweinki czy podobnież jakoś..
-Argentyńczyków i Brazylianów ograli..uważać trzeba.
Natenczas arbitry Hiszpańskie spotkanie rozpoczeli a nasze, ataki zawzięte czynić od razu poczeli ,rzut rożny wywalczywszy...
A szansę takową wykorzystać nam przyszło po tem jak pan Kłos głową trafienie uzyskał..
A deszcz lał i w bajoro grząskie owo pole zamieniać począł.
Lecz przeszkodą wielką to być nie mogło, bo bryl wodzić i sztuki techniczne dokazywać zaczął pan Smolarek co to w pojedynkę po trzech graczy przeciwnych kiwnąć potrafił.
-Toż to brazyliana jakowaś ..-mruknął z niedowierzaniem książe Janas
-Więc zdjąć go teraz jak z Sasy niepodobna..
Tym bardziej że w chwili owej rycerz ten bramkarza piętą pokonał aplauz wielki wśród zebranych czyniąc.
-Rasiaka od Kogutów wprowadzić potrza..więc czepek gumowy niech zakłada, bo wody na boisku pełno.
-Toż to on w czepku urodzony panie i taki mu nie potrzebny-ozwał się Skorża ,pana Krzynówka co karniaka przestrzelił wołając w tem czasie.
A bitwa ku końcowi chylić się poczeła gdy Rasiak w nogi przeciwników zaplątany przypadkiem szmaciankę oddał a rycerz Mila do siatki wepchnął,wynik potyczki ustalając.
A deszcz szumiał ...i szumiał że tylko Szpaki pod dachem kwiliły bredząc...SOCCER SOCCER TO FUTBOL AMERYKAŃSKI...
--
Piłem w Spale..Spałem w Pile i to jak narazie tyle..