Nastał wreszcie dzień, kiedy niepokonanemu mistrzowi ktoś rzucił rękawicę - niejaki Speedy Gonzalez wyzwał Szybkiego Lopeza na pojedynek. Zorganizowano wszystko jak należy i oto właśnie ma się rozstrzygnąć kto jest najszybszym jeb*ką na świecie.
Na sygnał, obaj mają równocześnie wystartować z wyznaczonego miejsca, pokonać drogę wiodącą na szczyt wzgórza, potem około kilometra przez las, za lasem w chatce doszczętnie wyd*mać nimfomankę Zochę, wreszcie tą samą drogą wrócić i zameldować się na lini startu.
Wszystko jasne, Lopez skupiony - ważą się losy jego reputacji, młody Gonzalez uśmiechnięty, pewny siebie, rozdaje autografy.
Zawodnicy stają na lini... sędzia odlicza:
- Na miejsca... gotów... START!......... FALSTART!
Gonzalez się pospieszył cóż, nerwy - zdarza się. Sygnał do powrotu usłyszał już w połowie zbocza. Nerwowo człapie na start, obok niego pozycję zajmuje również Szybki Lopez. Powtórka.
- Na miejsca... gotów... start! ......... FALSTART!
Znowu Gonzalez. Tym razem sygnał falstartu dobiegł go gdy już był prawie na szczycie. Szybki skubaniec - wiadomo, młodość. Obaj zawodnicy po raz trzeci stają na linii. Sędzia prosi o skupienie...
- Na miejsca... gotowi... start!......... FALSTART!
To samo. Gonzalez wyrywa się za szybko, za nerwowo - tym razem w pół sekundy zdążył już pokonać niemal pół drogi zanim dobiegł go głos sędziego. Nie do wiary!
Oczy mu niemal wychodzą z orbit ze złości kiedy wraca na start. Obaj stają na linii.
Szybki Lopez podchodzi do wściekłego, nabuzowanego jak gejzer Speedy'ego Gonzalesa, kładzie mu rękę na ramieniu i mówi:
- Stary, skup się i kończmy, Zocha to fajna dziewucha ale piąty raz już mi się jej nie chce r*chać...
Fajrant!
Na sygnał, obaj mają równocześnie wystartować z wyznaczonego miejsca, pokonać drogę wiodącą na szczyt wzgórza, potem około kilometra przez las, za lasem w chatce doszczętnie wyd*mać nimfomankę Zochę, wreszcie tą samą drogą wrócić i zameldować się na lini startu.
Wszystko jasne, Lopez skupiony - ważą się losy jego reputacji, młody Gonzalez uśmiechnięty, pewny siebie, rozdaje autografy.
Zawodnicy stają na lini... sędzia odlicza:
- Na miejsca... gotów... START!......... FALSTART!
Gonzalez się pospieszył cóż, nerwy - zdarza się. Sygnał do powrotu usłyszał już w połowie zbocza. Nerwowo człapie na start, obok niego pozycję zajmuje również Szybki Lopez. Powtórka.
- Na miejsca... gotów... start! ......... FALSTART!
Znowu Gonzalez. Tym razem sygnał falstartu dobiegł go gdy już był prawie na szczycie. Szybki skubaniec - wiadomo, młodość. Obaj zawodnicy po raz trzeci stają na linii. Sędzia prosi o skupienie...
- Na miejsca... gotowi... start!......... FALSTART!
To samo. Gonzalez wyrywa się za szybko, za nerwowo - tym razem w pół sekundy zdążył już pokonać niemal pół drogi zanim dobiegł go głos sędziego. Nie do wiary!
Oczy mu niemal wychodzą z orbit ze złości kiedy wraca na start. Obaj stają na linii.
Szybki Lopez podchodzi do wściekłego, nabuzowanego jak gejzer Speedy'ego Gonzalesa, kładzie mu rękę na ramieniu i mówi:
- Stary, skup się i kończmy, Zocha to fajna dziewucha ale piąty raz już mi się jej nie chce r*chać...
Fajrant!
--
ryćk'n'rotfl