Sytuacja miała miejsce czas jakiś temu.
Środa jest dniem przyjmowania przez włodarzy mojego grodu interesantów "z miasta".
Wodzu naczelny ma dwoch zastępców, jeden z nich, od tzw. działki spraw społecznych ma na nazwisko Owczarek. Szczegół dość istotny w tej powiastce ( przepraszam bardzo Głównego Inspektora Danych Osobowych).
Byłam sobie akurat w sekretariacie po stos papierzysk podpisanych przez szeryfa.
W tak zwanym międzyczasie słychać niepokojące odgłosy wydobywające się z gabinetu wyżej wspomnianego pana O., nagle drzwi otwierają się i wydobywa się z nich chwiejnym krokiem gość - pewnikiem koneser trunków serowowanych w pobliskim całodbowym o wdzięcznej nazwie "Na dołku". Schodzi po schodach, ja za nim, wychodzi na zewnątrz, chwila konsternacji i ..... zaczyna się drzeć niemiłosiernie:
- Owczarek! Owczarek!
Uchylają się okna gabinetu i ukazuje się w całej swej dostojności podszytej lekką irytacją głowa adresata okrzyków. Na dole rzesza gapiów oderwana od smutnej, sennej, małomiasteczkowej rzeczywistości.
- Czego pan tak krzyczy??!! - docieka wicewódz.
-Owczarek! Pies ci mordę lizał!
Gość o mało nie eksplodował, a cała reszta wykonała zgodnego z przepisami BHP rotfla.
Środa jest dniem przyjmowania przez włodarzy mojego grodu interesantów "z miasta".
Wodzu naczelny ma dwoch zastępców, jeden z nich, od tzw. działki spraw społecznych ma na nazwisko Owczarek. Szczegół dość istotny w tej powiastce ( przepraszam bardzo Głównego Inspektora Danych Osobowych).
Byłam sobie akurat w sekretariacie po stos papierzysk podpisanych przez szeryfa.
W tak zwanym międzyczasie słychać niepokojące odgłosy wydobywające się z gabinetu wyżej wspomnianego pana O., nagle drzwi otwierają się i wydobywa się z nich chwiejnym krokiem gość - pewnikiem koneser trunków serowowanych w pobliskim całodbowym o wdzięcznej nazwie "Na dołku". Schodzi po schodach, ja za nim, wychodzi na zewnątrz, chwila konsternacji i ..... zaczyna się drzeć niemiłosiernie:
- Owczarek! Owczarek!
Uchylają się okna gabinetu i ukazuje się w całej swej dostojności podszytej lekką irytacją głowa adresata okrzyków. Na dole rzesza gapiów oderwana od smutnej, sennej, małomiasteczkowej rzeczywistości.
- Czego pan tak krzyczy??!! - docieka wicewódz.
-Owczarek! Pies ci mordę lizał!
Gość o mało nie eksplodował, a cała reszta wykonała zgodnego z przepisami BHP rotfla.