Pewnego pięknego przedpołudnia lord Winston Fitzpatrick III, M.P., szedł londyńską ulicą w kierunku Parlamentu. Pomny na doświadczenia pokoleń przodków, miał mimo słonecznej pogody parasol, którego używał w charakterze laseczki i którym wywijał z właściwym swojej klasie wdziękiem. Nienagannie skrojony tweedowy garnitur, kamizelka w idealne romby oraz klubowy krawat dopełniały obrazu całości.
Z naprzeciwka zbliżał sie inny dżentelmen w podobnym rynsztunku. Lord Winston Fitzpatrick III, M.P. z niesmakiem skonstatował, że oto naprzeciwko niego idzie baron Plantagenet D. Smythe - Bennett, przebrzydły torys, emerytowany wiceadmirał, odwieczny przeciwnik polityczny mający na dodatek tyle tupetu, by ostatniej niedzieli bezczelnie ograć lorda Winstona Fitzpatricka III, M.P. w golfa na oczach całej society.
Dwóch dżentelnemów maszerowało naprzeciwko siebie chodnikiem. Baron Plantagenet D. Smythe - Bennett, emerytowany wiceadmirał, pierwszy zauważył, że znajduje się na kursie kolizyjnym. Przy próbie ustąpienia z drogi tak nieszczęśliwie się potknął, że koniec parasola lorda Winstona Fitzpatricka III, M.P. wybił mu oko.
- Proszę o wybaczenie, sir - powiedział lord Winston Fitzpatrick III, M.P.
- Ależ doprawdy, sir, nic się nie stało - odparł baron Plantagenet D. Smythe - Bennett, przykładając chusteczkę do oka.
- Hm, zakładam, że wybiłem panu oko, sir... - chrząknął lord.
- W rzeczy samej, sir. Jednak proszę nie robić sobie wyrzutów. Mam drugie.
Z naprzeciwka zbliżał sie inny dżentelmen w podobnym rynsztunku. Lord Winston Fitzpatrick III, M.P. z niesmakiem skonstatował, że oto naprzeciwko niego idzie baron Plantagenet D. Smythe - Bennett, przebrzydły torys, emerytowany wiceadmirał, odwieczny przeciwnik polityczny mający na dodatek tyle tupetu, by ostatniej niedzieli bezczelnie ograć lorda Winstona Fitzpatricka III, M.P. w golfa na oczach całej society.
Dwóch dżentelnemów maszerowało naprzeciwko siebie chodnikiem. Baron Plantagenet D. Smythe - Bennett, emerytowany wiceadmirał, pierwszy zauważył, że znajduje się na kursie kolizyjnym. Przy próbie ustąpienia z drogi tak nieszczęśliwie się potknął, że koniec parasola lorda Winstona Fitzpatricka III, M.P. wybił mu oko.
- Proszę o wybaczenie, sir - powiedział lord Winston Fitzpatrick III, M.P.
- Ależ doprawdy, sir, nic się nie stało - odparł baron Plantagenet D. Smythe - Bennett, przykładając chusteczkę do oka.
- Hm, zakładam, że wybiłem panu oko, sir... - chrząknął lord.
- W rzeczy samej, sir. Jednak proszę nie robić sobie wyrzutów. Mam drugie.