Pewne małżeństwo mieszkało sobie na, nazwijmy to, prowincji, ale On pracował w Warszawie. Gdy jechał do pracy nocował u ich wspólnego znajomego, który był gejem. Spali sobie w oddzielnych sypialniach i wszystko było cacy. Aż tu któregoś razu zdarzyło się, że do gospodarza naszego żonkosia przyjechała jakaś rodzina i zajęli drugą sypialnię. Zatem nasz bohater był zmuszony spać w jednym łóżku ze znajomym gejem lub pod mostem. Jako, że człowiekiem był oświeconym i bez przesądów, zdecydował się na pierwszą opcję. Tak więc wieczorkiem położyli się byli do łóżeczka, On z uśmiechem na ustach, ale z pewnym niepokojem w sercu jednakowoż zasianym. Nie mógł bidula zasnąć, a obiekt potencjalnego zagrożenia też tuż przy nim kręcił się w łóżku. W końcu podniósł się (obiekt) i zapytał:
-Masz ochotę na melona?
(Odpowiedź ze zgrozą)
-A CO TO JEST MELON!!?

Posiada wszelkie oznaki [A]

Raczej - "A jak to jest na melona? "

Salut Nathalie