wi!
Dwa autentyczki w których na szczęście osobiście nie brałem udziału:
Znajoma wraz ze swoim asystentem jechała dosyć szybko samochodem przez jakieś miasto Y na drodze z miasta X do miasta Z. On prowadził. Śpieszyło im się, oczywiście, jak jasny gwint. Dostrzegli to panowie policjanci, i zatrzymali ów przekraczający dozwoloną prędkość samochód. Policjant rozmawia z kierowcą. Mandacik będzie, itp., standardowa gadka. Pan Łukasz się nie wzbrania, już ma wyciągać portfel, kiedy z siedzenia obok szefowa zaczyna wydzierać się do policjanta: "Niech panowie go aresztują! On chciał mnie zabić! Jechał tak szybko bo chciał mnie zabić! Weźcie go aresztujcie!". Trudno stwierdzić, czy asystent czy policjant był bardziej zaskoczony, jednakże pan władza poprosił kierowcę do swojego radiowozu. Tam, dla oczu szefowej, pomazał coś na bloczku, coś tam wydarł, i udając że przypiernicza mandat rzekł do asystenta: "Panie ja panu mandatu nie daję, pan masz k*rwę nie szefową, starczy panu stresu, jedź pan dalej.". Asystent wrócił do służbowego auta i odjechali. Piżgać zaczęli dopiero jak zniknęli z pola widzenia policjantów. Wzburzenie szefowej było oczywiście udawane, na potrzeby uniknięcia mandatu..
Ciocia, wiekowo dosyć posunięta kobieta, udała się na USG celem kontroli. Zajęła odpowiednią pozycję, lekarz wyjął tą gałkę-macałkę i rozpoczął ceremonię. Ciocia leży spokojnie i się nie miota. Lekarz gapi się na ten swój monitorek i lata gałką po ciocinym brzuchu, kiedy nagle... na korytarzu zaczyna przeraźliwie wydzierać się dziecko. Ciocia nieszczęśliwie tego nie słyszy, a lekarz tak, i komentuje zdziwionym głosem: "O, dziecko!". Ciotka przerażona rozdziawiła gębę i krzyczy na lekarza "Panie co pan, w tym wieku dziecko? Pewien pan jest?". Niech to będzie nauczka dla wszystkich ginekologów, że należy uważać na słowa podczas badania..
zdr.
krs
Dwa autentyczki w których na szczęście osobiście nie brałem udziału:
Znajoma wraz ze swoim asystentem jechała dosyć szybko samochodem przez jakieś miasto Y na drodze z miasta X do miasta Z. On prowadził. Śpieszyło im się, oczywiście, jak jasny gwint. Dostrzegli to panowie policjanci, i zatrzymali ów przekraczający dozwoloną prędkość samochód. Policjant rozmawia z kierowcą. Mandacik będzie, itp., standardowa gadka. Pan Łukasz się nie wzbrania, już ma wyciągać portfel, kiedy z siedzenia obok szefowa zaczyna wydzierać się do policjanta: "Niech panowie go aresztują! On chciał mnie zabić! Jechał tak szybko bo chciał mnie zabić! Weźcie go aresztujcie!". Trudno stwierdzić, czy asystent czy policjant był bardziej zaskoczony, jednakże pan władza poprosił kierowcę do swojego radiowozu. Tam, dla oczu szefowej, pomazał coś na bloczku, coś tam wydarł, i udając że przypiernicza mandat rzekł do asystenta: "Panie ja panu mandatu nie daję, pan masz k*rwę nie szefową, starczy panu stresu, jedź pan dalej.". Asystent wrócił do służbowego auta i odjechali. Piżgać zaczęli dopiero jak zniknęli z pola widzenia policjantów. Wzburzenie szefowej było oczywiście udawane, na potrzeby uniknięcia mandatu..
Ciocia, wiekowo dosyć posunięta kobieta, udała się na USG celem kontroli. Zajęła odpowiednią pozycję, lekarz wyjął tą gałkę-macałkę i rozpoczął ceremonię. Ciocia leży spokojnie i się nie miota. Lekarz gapi się na ten swój monitorek i lata gałką po ciocinym brzuchu, kiedy nagle... na korytarzu zaczyna przeraźliwie wydzierać się dziecko. Ciocia nieszczęśliwie tego nie słyszy, a lekarz tak, i komentuje zdziwionym głosem: "O, dziecko!". Ciotka przerażona rozdziawiła gębę i krzyczy na lekarza "Panie co pan, w tym wieku dziecko? Pewien pan jest?". Niech to będzie nauczka dla wszystkich ginekologów, że należy uważać na słowa podczas badania..
zdr.
krs
bolsik 
Jak zwykle żartowałem.
