Miejsce akcji: Wielka budowa.
Jak to na budowie... Henio problem miał, a jak Henio ma problem to idzie do majstra.
- Panie majster, problem mam.
- Co tam Heniu znowu?
- Z taczką mam problem. Pracować się nie da.
- Zepsuła się?
- Poniekąd panie majster. Jak ją prowadzę to kółko robi łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit.... no panie majster już mi łeb pęka od tego.
- Dobra Heniu, widzę że sprawa musi oprzec się o brygadzistę.... zaczekaj.
Tak więc majster udał się do brygadzisty i na wejściu:
- Panie, ratuj pan... Henio nie daje już rady z tą taczką, pracować chłopina nie może. Jak tą taczkę prowadzi to kółko robi łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit i Henia łeb od tego boli.
- No widzę, że sprawa poważna.... idziemy panie majster do kierownika.
Jak powiedzieli tak zrobili. Więc na wejściu brygadzista do kierownika:
- Kierowniczku kochany ratuj, Henio nie może pracować bo mu taczka jak ją prowadzi to robi łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit. Łeb mu pęka już od tego.
Kierownik stwierdził, że Henia ma prawo głowa boleć od takiego pisku - wydajność spada, a harmonogram goni. Wymyślił, że uda się do dyrektora po nową taczkę. Tak więc na wejściu:
- Dyrektorku kochany, ratuj, taczka nowa potrzebna - stara się popsuła. Henio nie może pracować.
- Jak to się zepsuła... nowa taczka prawie była.
- Jak ją Henio prowadzi to robi łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit. No pisk taki że nie da rady.
Dyrektor tylko po brodzie się pogładził i stwierdził:
- Panie kierowniku... ja pana i brygadzistę, i majstra, i tego Henia... ja was wszystkich zwalniam.
- Ale dyrektorku kochany... za co?
- Bo taczka to powinna robić łit łit łit łit łit łit !!!
Jak to na budowie... Henio problem miał, a jak Henio ma problem to idzie do majstra.
- Panie majster, problem mam.
- Co tam Heniu znowu?
- Z taczką mam problem. Pracować się nie da.
- Zepsuła się?
- Poniekąd panie majster. Jak ją prowadzę to kółko robi łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit.... no panie majster już mi łeb pęka od tego.
- Dobra Heniu, widzę że sprawa musi oprzec się o brygadzistę.... zaczekaj.
Tak więc majster udał się do brygadzisty i na wejściu:
- Panie, ratuj pan... Henio nie daje już rady z tą taczką, pracować chłopina nie może. Jak tą taczkę prowadzi to kółko robi łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit i Henia łeb od tego boli.
- No widzę, że sprawa poważna.... idziemy panie majster do kierownika.
Jak powiedzieli tak zrobili. Więc na wejściu brygadzista do kierownika:
- Kierowniczku kochany ratuj, Henio nie może pracować bo mu taczka jak ją prowadzi to robi łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit. Łeb mu pęka już od tego.
Kierownik stwierdził, że Henia ma prawo głowa boleć od takiego pisku - wydajność spada, a harmonogram goni. Wymyślił, że uda się do dyrektora po nową taczkę. Tak więc na wejściu:
- Dyrektorku kochany, ratuj, taczka nowa potrzebna - stara się popsuła. Henio nie może pracować.
- Jak to się zepsuła... nowa taczka prawie była.
- Jak ją Henio prowadzi to robi łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit....łiiiiiiiiiiiiit. No pisk taki że nie da rady.
Dyrektor tylko po brodzie się pogładził i stwierdził:
- Panie kierowniku... ja pana i brygadzistę, i majstra, i tego Henia... ja was wszystkich zwalniam.
- Ale dyrektorku kochany... za co?
- Bo taczka to powinna robić łit łit łit łit łit łit !!!