a wzielo i mi sie przypomnialo pod wplywem innego rowerowego kilka postow nizej
Moja rodzina postanowila zakupic mi rower, ale najpierw chcieli jechac kupic cos do zarcia do Auchana, no i wrocili z rowerem bo ... promocja byla. Wiec wsadzilem siostre na rower, ja na mojego cudaka ( kosztowal chyba 300zl mial amortyzatory 2 i ponoc pelen wypas ) i ruszylismy w trojmiejskie lasy ( trojmiejski park krajobrazowy wjazd od zlotej karczmy - dla wtajemniczonych ). Znalezlismy piekny szybki zjazd to nie dalem sie dlugo prosic i polecialem. Rozpedzilem sie dosyc ambitnie i wtedy stopka sie "otworzyla" i ni cholery nie moglem przez nia skrecic na zblizajacym sie zakrecie. Na nieszczescie wszesniej rownierz nie testowalem hamulcow i pieknie moim rylem zaoralem kawalek lasu i wyciolem kilka swierkow. No ale ze my kozacy z wybzerza nie poddajemy sie tak latwo, odkrecilem stopke, poprawilem hamulce i postanowilem nabrac jeszcze wiekszego rozpedu. Wdrapalem sie na taka zaj****ta gorke i wio. Osiganolem gdzies na oko pierwsza predkosc kosmiczna i po zjechaniu z tej wielkiej gorki musialem wziasc ostry zakret w lewo na ktorym 2 spragnione rowerowe turyski zaspokajaly swe pragnienia skutecznie tarasujac caly przejazd. Oczywiscie my kozacy z wybrzeza nie wpadamy w takich sytuacjach w panike, o nie! Tylko znalazlem niewielki przejazd miedzy dwoma wielkimi bukami - oczywiscie hamowanie nie przynioslo pozadanego efektu, ze wzgledu na: A - piersza predkosc kosmiczna, B - jeszcze bardziej niesprawne hamulce niz przed moja naprawa. Powiem tak: 2 km nioslem do domu rower, w plecaku mialem: 1 ( slownie: jeden ) pedal, lancuch, przedni hamulec, tylni blotnik, ok 5 srob niewiadomego pochodzenia i troszke linki hamulcowej. Roweru nie przyjeli na gwarancji gdyz nosil wyrazne slady uzytkowania...
Moja rodzina postanowila zakupic mi rower, ale najpierw chcieli jechac kupic cos do zarcia do Auchana, no i wrocili z rowerem bo ... promocja byla. Wiec wsadzilem siostre na rower, ja na mojego cudaka ( kosztowal chyba 300zl mial amortyzatory 2 i ponoc pelen wypas ) i ruszylismy w trojmiejskie lasy ( trojmiejski park krajobrazowy wjazd od zlotej karczmy - dla wtajemniczonych ). Znalezlismy piekny szybki zjazd to nie dalem sie dlugo prosic i polecialem. Rozpedzilem sie dosyc ambitnie i wtedy stopka sie "otworzyla" i ni cholery nie moglem przez nia skrecic na zblizajacym sie zakrecie. Na nieszczescie wszesniej rownierz nie testowalem hamulcow i pieknie moim rylem zaoralem kawalek lasu i wyciolem kilka swierkow. No ale ze my kozacy z wybzerza nie poddajemy sie tak latwo, odkrecilem stopke, poprawilem hamulce i postanowilem nabrac jeszcze wiekszego rozpedu. Wdrapalem sie na taka zaj****ta gorke i wio. Osiganolem gdzies na oko pierwsza predkosc kosmiczna i po zjechaniu z tej wielkiej gorki musialem wziasc ostry zakret w lewo na ktorym 2 spragnione rowerowe turyski zaspokajaly swe pragnienia skutecznie tarasujac caly przejazd. Oczywiscie my kozacy z wybrzeza nie wpadamy w takich sytuacjach w panike, o nie! Tylko znalazlem niewielki przejazd miedzy dwoma wielkimi bukami - oczywiscie hamowanie nie przynioslo pozadanego efektu, ze wzgledu na: A - piersza predkosc kosmiczna, B - jeszcze bardziej niesprawne hamulce niz przed moja naprawa. Powiem tak: 2 km nioslem do domu rower, w plecaku mialem: 1 ( slownie: jeden ) pedal, lancuch, przedni hamulec, tylni blotnik, ok 5 srob niewiadomego pochodzenia i troszke linki hamulcowej. Roweru nie przyjeli na gwarancji gdyz nosil wyrazne slady uzytkowania...