Moja babcia miała dar. Korzystała z niego umiejętnie.
Umiała mianowicie doprowadzać słuchacza do stuporu.
Którejś nocy, w odstępach piętnastominutowych, dzwonił do nas wesolutki pan z pytaniem "czy to Broniewskiego?". Irytujący był nie tylko jego upór, ale takze posądzenie, że moze "my jesteśmy Broniewskiego' (przy tej ulicy znajduje się m.in. zakład psychiatryczny, zakład medycyny sądowej, itp. radosne instytucje).
Babcia odbierała telefon x kilkanaście, spopkojnie odpwiadając - nie, pomyłka.
A teraz czas na stupor.
Pan zadzwonił. Po raz milionowy.
- Broniewskiego? - pyta.
- Broniewskiego - odpowiedziała babcia. - Prosektorium zresztą. Tu mówi nieboszczyk.
- ...
- A co chce pan wiedzieć? Jak TAM jest? No to panu powiem- pijaków i łajdaków do nieba nie wpuszczają. Dobranoc.
Był to ostatni telefon wesołego pana tej nocy. Obawiam się ponuro, że był to w ogóle ostatni telefon tego pana .
Umiała mianowicie doprowadzać słuchacza do stuporu.
Którejś nocy, w odstępach piętnastominutowych, dzwonił do nas wesolutki pan z pytaniem "czy to Broniewskiego?". Irytujący był nie tylko jego upór, ale takze posądzenie, że moze "my jesteśmy Broniewskiego' (przy tej ulicy znajduje się m.in. zakład psychiatryczny, zakład medycyny sądowej, itp. radosne instytucje).
Babcia odbierała telefon x kilkanaście, spopkojnie odpwiadając - nie, pomyłka.
A teraz czas na stupor.
Pan zadzwonił. Po raz milionowy.
- Broniewskiego? - pyta.
- Broniewskiego - odpowiedziała babcia. - Prosektorium zresztą. Tu mówi nieboszczyk.
- ...
- A co chce pan wiedzieć? Jak TAM jest? No to panu powiem- pijaków i łajdaków do nieba nie wpuszczają. Dobranoc.
Był to ostatni telefon wesołego pana tej nocy. Obawiam się ponuro, że był to w ogóle ostatni telefon tego pana .