W mojej firmie oprocz mnie pracuje jeszcze dwoch Polakow. Panowie po piecdziesiatce, bardzo pracowici, "zlote raczki". Nie mam z nimi zbyt czesto kontaktu, ale jak juz sie zdarzylo, staralem sie zawsze byc jak najbardziej w porzadku wobec nich. Jak cos chcieli staralem sie ich sprawy zalatwic pierwsze - bo rodacy, bo starsi goscie, bo to jedyne osoby, z ktorymi mozna po polsku pogadac. Dzwonia dzis do mnie. Mialem akurat rozmowe na drugiej linii, chwile mi zeszlo zanim sie przelaczylem. Nie zdazylem jeszcze powiedziec nic i slysze glos pana Henia:
- Ten ch.j nie odbiera.
Ja: Dzien dobry panie Heniu
Henio jakis znieszany sie zrobil:
- Dzien dobry panie Wojtku. Prosbe mamy. Moglby nam pan podrzucic plany. My troche czasu nie mamy zeby jechac. Potrzebne na jutro, a pan i tak bedzie przejezdzal kolo nas w drodze do domu.
- Ja panie Heniu dzis w przeciwnym kierunku jade....
- Ten ch.j nie odbiera.
Ja: Dzien dobry panie Heniu
Henio jakis znieszany sie zrobil:
- Dzien dobry panie Wojtku. Prosbe mamy. Moglby nam pan podrzucic plany. My troche czasu nie mamy zeby jechac. Potrzebne na jutro, a pan i tak bedzie przejezdzal kolo nas w drodze do domu.
- Ja panie Heniu dzis w przeciwnym kierunku jade....