Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Kawałki mięsne 2005 > Opowiadanie "Trampolina"
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
wszystkim

Po dodaniu mi odwagi przez - wrzucam.
Opowiadanko z gatunku tych wrzucanych przez wyżej wymienionego.
Pierwszy raz, więc plecki sobiejuż przygotowałem.



Drogi Romualdzie!


Jesteśmy w R. Jest to małe miasteczko na północy, położone nad małą rzeczką zwaną "Babą".
Jest to już piąta miejscowość, w której rozbijamy się w tym miesiącu. Ludzie są tu naprawdę bardzo mili i chętni wrażeń. Do południa Anna sprzedała dziewięć biletów. Myślę,
że wieczorem sprzedamy jeszcze z pięć. Byłaby to najlepsza frekwencja tego sezonu.
Obawiam się jedynie o Alfreda. Biedak skarży się na częste bóle brzucha i rozwolnienia.
Ostatnio wymsknęło mu się do cylindra w czasie pokazu. Straciłem pół dnia, żeby doprowadzić rekwizyt do porządku.
Biedny Alfred.
Poradziłem mu, żeby na jakiś czas odstawił koniczynę i mlecze i jadł tylko marchewkę. Może pomoże. Zresztą w jego wieku....
Biedny Alfred
Ech, siedzę sobie nad "Babą" i rozmyślam. Chyba mam co chciałem. Własny namiot,
Anna wciąż mnie kocha, podróżuję sobie po świecie i robię to co lubię - czaruję.
Szkoda tylko, że ciebie tu nie ma. Razem moglibyśmy zrobić nie jeden świetny numer.
Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku.
Twój F.






Drogi Romualdzie!


Z Alfredem coraz gorzej. Po marchewce zaczął robić pomarańczowe kupki, co przeraziło go do tego stopnia, że poradził mi, abym poszukał sobie nowego królika.
Powiedziałem, żeby nie panikował. Gdzie ja teraz znajdę takiego głupka, który pozwoli mi się wyciągać za uszy z kapelusza. Dzisiejsze króliki myślą tylko o seksie, a mnie nie stać na zaangażowanie pary. Poza tym Alfred to prawdziwy artysta.
Biedny Alfred.
Dzisiaj dałem mu wolny wieczór i pozwoliłem pójść z Fransem (łysym bydlakiem, jak go kiedyś nazwałeś) na piwo. Niech sobie przepłucze kiszki. A nuż.
Muszę kończyć. Anna woła mnie na kolację. Napisz co u ciebie. Czy umówiłeś się wreszcie
Z Ch?
Pozdrawiam F.






Drogi Romualdzie!


To skandal! Tylko trzy sprzedane bilety. Coś takiego! Co do cholery ci ludzie robią w sobotni wieczór? Czy nikt już nie docenia prawdziwej sztuki? Jeśli tak dalej pójdzie, wszyscy pójdziemy z torbami. Czy ktoś w ogóle zdaje sobie sprawę ile kosztuje utrzymanie tej całej menażerii?
Tańczące pchły znowu poprosiły o podwyżkę,. Anna chce pieniądze na nowy kapelusz , bo podobno stary jest już niemodny. A klaun Dominik, ten chytry sknera, chce żebym wypłacił mu wczasy pod gruszą. Co oni sobie myślą, że ja pieniądze wyciągam z kapelusza?
Przepraszam, że ci o tym wszystkim piszę, ale naprawdę mam już dosyć tych finansowych przepychanek. Ludziom się wydaje, że dyrektor cyrku nic nie robi, tylko liczy pieniądze.
A namiot wciąż przecieka. Na południowej ścianie ma dziurę wielką jak pięść. W klatce Fransa (wiesz, tego łysego bydlaka, jak go kiedyś nazwałeś) brakuje dwóch prętów.
Biedak skarży się ma duże przeciągi.
Ale, co tu daleko szukać. Rondo w magicznym cylindrze przyszywałem już trzy razy i wciąż
odstaje. Sam przecież wiesz ile kosztuje nowy model, ten z potrójnym dnem i możliwością zmiany kolorów na czarny lub biały. Można tylko pomarzyć. I tak ostatni grosz pcham w tę
szopkę, sam chodząc w dziurawych butach i podartym płaszczu.
Wiesz, czasami mam ochotę rzucić to w cholerę i zająć się czymś normalnym, na przykład
tresurą kur dla potrzeb filmu. Zawsze interesowało mnie czy taka kura potrafi znieść jajko
na zawołanie. No wiesz, krzyczysz: "Danka, jajko!" i... łup! Masz jajko.
No, ale nie będę już marudził.
Cieszę się, że u ciebie wszystko w porządku i że wreszcie umówiłeś się z CH. To naprawdę wspaniała dziewczyna. Myślę, że będzie wam razem dobrze.
Pozdrawiam
Twój F.





Drogi Romualdzie!


Nie przejmuj się. Przecież mówiłem ci, że ta CH. to głupia dziwka. Czy można jeszcze spotkać porządną kobietę na tym świecie? Tak, masz rację, jestem szczęśliwy. Los związał mnie z Anną. Tak bardzo ją kocham. Pamiętasz, jak co wieczór siadała w pierwszym rzędzie? Ileż biletów musiała wtedy wykupić? Pamiętasz? Mówiłeś, że przychodzi oglądać twój numer. Nie powiem, z tym czerwonym pimpongiem na nosie wyglądałeś całkiem przystojnie.
Jak się jednak okazało była oczarowana moją magią.
Prawdę mówiąc to mam wyrzuty sumienia, że ją za sobą ciągnę po tych zakurzonych drogach. Że zamiast prawdziwego domu wprowadziłem ją do starej budy na kółkach.
Że zamiast bawić własne dzieci, musi gotować dla tych "pseudo artystów".
I jeszcze to połykanie noży . Sam wiesz jakie to niebezpieczne. Jest to jednak jej jedyna rozrywka i w dodatku numer podoba się widzom, więc nie mogę jej tego wyperswadować.
Czasami zastanawiam się, czy nie lepiej by jej było z tobą. Zawsze podziwiała twoje wspaniałe poczucie humoru i nienaganne maniery. "Wesoły dżentelmen", pamiętasz? Tak cię nazywała. Sam nie wiem, co takiego widziała we mnie?
No cóż, myślę, że ty też kiedyś spotkasz kogoś takiego. A z tą CH. Daj sobie spokój. Nie jest ciebie warta. Zawsze ci to mówiłem.
Anna przesyła całusy. Ja również ściskam cię mocno
Twój F.




Drogi Romualdzie!


Cóż za sukces. Sam burmistrz M. Był w niedzielę na naszym przedstawieniu. Jakąż ma wspaniałą małżonkę. Strasznie podobał jej się mój numer ze starym gołębiem Ralfem. Wiesz ten, co to wyciągam Ralfa z rękawa. Specjalnie dla niej powtórzyłem go trzy razy.
Ralfi, biedaczek, stracił przy tym chyba z połowę piór. Wszyscy byli jednak zadowoleni.
Po przedstawieniu burmistrz zaprosił nas na kolację. Było wspaniale. Pchły tak się spiły,
że Frans (ten łysy bydlak... nie pojmuję dlaczego go tak nazwałeś?), musiał je nieść do obozowiska. Na drugi dzień, pomimo zmęczenia, daliśmy chyba najlepsze przedstawienie
na trasie. I ta frekwencja. Wyobraź sobie dwadzieścia trzy osoby w moim namiocie.
Chyba jeszcze nastaną wielkie dni dla prawdziwej sztuki.
Przedstawienie wypadło rewelacyjnie. Anna wychodziła trzy razy na bis. Połknęła chyba ze dwadzieścia noży. Mam nadzieję, że jej nie zaszkodzą. Sknera Dominik rozbawił wszystkich do łez twoim starym numerem z "sikającym kwiatkiem". Szkoda, że nie mogli tego zobaczyć w oryginale. Ja wyciągałem z cylindra na zmianę a to Ralfa, a to Alfreda i nikt nie mógł pojąć jak to robię.
A propos Alfreda, pytałeś co z nim? Spieszę więc ci donieść, że już wszystko w porządku.
Po tej wyprawie z Fransem (wiesz, z którym), nieźle go przepłukało. Oszczędzę ci szczegółów, bo być może czytasz to przy śniadaniu. W każdym razie, na drugi dzień Alfred czuł się jak nowo narodzony. Nawet lekarz nie mógł w to uwierzyć. Od tej pory Alfred
co wieczór chodzi na piwo. Boję się tylko, żeby nie popadł w alkoholizm. Wiesz, jak ciężko dzisiaj zatrudnić młodego królika. Tylko głupoty im w głowie. A Alfi to prawdziwy artysta.
Muszę już kończyć. Zaczyna się ściemniać, a ja przed zmrokiem chcę zaszyć tę dziurę w południowej ścianie. Pozdrawiam więc cię gorąco
F.




Drogi Romualdzie!


Od trzech dni grzęźniemy w błocie podążając dalej na północ. Przed nami jeszcze dwadzieścia pięć kilometrów do H. W tym tempie jednak zajmie nam to chyba ze dwa dni Czy wreszcie przestanie padać? Nie pamiętam jak wygląda słońce.
Nie mogę już dłużej wysiedzieć w tym wozie. Po prostu się nudzę. Anna ma przynajmniej jakieś zajęcie. Ciągle coś pichci. Ostatnio ćwiczy też połykanie widelców. Chce po raz pierwszy pokazać ten numer w H. Próbowałem jej to odradzić, jednak nie chce mnie słuchać. Mówi, że będzie to duży krok naprzód w dziedzinie połykania ostrych przedmiotów. Jeśli tak dalej pójdzie, zabraknie nam sztućców.
Cieszę się, że wreszcie udało ci się wyjechać na te zaległe wakacje. Mam tylko nadzieję, że tam gdzie jesteś jest lepsza pogoda.
Na przedstawieniu tego "Arlekina" byłem kiedyś z Anną w czasach, gdy zaczynaliśmy ze sobą chodzić. Mówiło się wtedy, że to profesjonaliści. Na mnie jednak nie zrobili większego wrażenia. Brakowało im tego klimatu... wiesz o czym piszę. Myślę, że my wtedy robiliśmy coś o wiele lepszego. Tylko te finanse... Pamiętasz jak sami zaczęliśmy szyć namiot? Twoja babka była wściekła gdy rozpoznała swoje dwa najlepsze koce. Później już nie dała się zaprosić na żadne nasze przedstawienie.
Wtedy to też zatrudniliśmy Alfreda. Był młodym mleczożercą z wielkimi ambicjami.
Obiecałem mu sławę i pieniądze...
A pamiętasz mój pierwszy "magiczny" cylinder? Wujek Leon do dzisiaj nie może pojąć gdzie położył swój ulubiony kapelusz. Oskarżał nawet ciocię, że go wyrzuciła, bo nigdy się jej nie podobał. Ech, to były czasy.
No, ale nie będę cię dłużej męczył. Życzę słonecznej pogody i udanego wypoczynku
Twój F.


autor: Artur Wierzbieniec

--
Obdarz mnie spokojem, abym mógł zaakceptować rzeczy, których nie mogę zmienić, odwagą, by zmienić rzeczy, których nie mogę zaakceptować i mądrością, aby dobrze schować ciała tych, którzy mnie zdenerwowali...

sloniu_21
jakos tamte mnie bawily, ten mniej

--
Cóż za nieszczęście być kobietą! A największe nieszczęście dla kobiety to nie rozumieć, iż jest to nieszczęście.

Mirmil
Mirmil - Superbojownik · przed dinozaurami
A mnie się podobało

Ale chyba za dużo na raz...

--
Spoglądanie w otchłań mam za zupełny idiotyzm. Na świecie jest mnóstwo rzeczy o wiele bardziej godnych tego, by w nie spoglądać. Jaskier, Pół wieku poezji
Forum > Kawałki mięsne 2005 > Opowiadanie "Trampolina"
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj