A wycieraczki na noc stawiacie do pionu i okręcacie folią?
Połowa dziadków pod moim domem to robi. Jeden z nich to nawet co rano (a wychodzę zazwyczaj ok 8) ma już odśnieżony (zimą) lub wytarty do sucha (jak padało, podczas innej z wybranych pór roku) samochód, mimo że jeździ raz na miesiąc.
Narzekania jak emerytów. Zanim minę szlaban parkingu śnieg wesoło leży sobie wszędzie tylko nie na moim samochodzie i mam go zmiatać z dachu? Włazić na koło może, brudząc sobie płaszcz lub garnitur (niestety nie sięgam zmiotką do środka dachu z ziemi, mały jestem, a bez sensu część śniegu usuwać przecież)? Natomiast co 100 km będę się zatrzymywał i usuwał błoto z tablicy rejestracyjnej za pomocą ściereczki i wody z płynem którą będę przezornie woził w 2 litrowym słoju, bo może ktoś nie doczyta jaki to ja mam numer.
Z czystym sumieniem mogę napisać, że mój śnieg z dachu nie spada na inne pojazdy, nie robi wesołej mgiełki przed/za innymi samochodami ograniczając im widoczność (jak już pisałem spada zanim dojadę do drogi publicznej) a jak spada mi na szybę to wycieraczki sobie z nim radzą zanim dotknę włącznika... I dlatego też nie życzę sobie być nazywany idiotą, chamem czy ignorantem, pomimo tego że nie wykonuję fizycznie usuwania śniegu z dachu i bardzo często zanim dojadę do celu moja przednia tablica rejestracyjna przypomina wielkie brązowe, nieczytelne coś, natomiast tylna jest kruczoczarna razem z całą klapą i mniej więcej połową szyby. Oczywiście powodem tak szybkiego usyfiania auta jest m.in. prędkość z jaką zazwyczaj się poruszam, ale o "idiotach jeżdżących za szybko" już na szczęście nie pisaliście. Nie lubię generalizowania i wrzucania wszystkiego do jednego worka...