Ktoś wspomniał o dysonansie w przypadku Emmy i muszę się zgodzić. Z rysów twarzy i budowy ciała wynikałoby że jest całkiem OK. Ale to "coś" zgrzyta, jak metalowe pazury po blasze. Keira niby brzydula, ale jak się uśmiechnie, podmaluje czy przebierze (rzeczywiście w kostiumowych jakoś tak fajniej wypada) to coś tak się facetowi robi za oczami. Taki jakby, analogicznie, konsonans. Rozważane oddzielnie to: brak cycków, kwadratowa szczęka, chude kończyny. Razem, na dodatek łącznie z tym "czymś", super dziewczyna.
Portman to dla mnie osobiście przykład jednego i drugiego. Kiedyś miała to "coś", teraz bardziej działa jak Emma.
--
Kłamstwo obiegnie cały świat, zanim prawda zdąży włożyć buty.
Terry Pratchett - Prawda