...kapie mi z nosa. To chyba najgorszy etap kataru, kiedy jeszcze swędzi jak cholera, ale już nochal poobcierany i piecze, niby wydaje się zatkany jak pysk peerelowskiej rybki-karafki z serwisu kieliszków, ale spróbuj tylko usiąść, a nagle odpływają wody (chyba mózgowe), pomimo wepchniętej w nadmiarze pomiędzy oczodoły a szare komórki waty żelaznej. Wypchanej ołowiem.
Do tego absolutny brak gorączki, bo przy tej przynajmniej wyłączyłoby mi się światło świadomości... Ale żeby żołądek się zamknął, bo kiedy nie kapie na zewnątrz, to spływa rzeką do środka i wydawałoby się, że powinien być non stop pełen, to już nie
A jeszcze, kiedy umieram na katar, ewidentnie psuje mi się błędnik i obijam się po wszystkich dostepnych kątach mebli, ścian i lodówek
Jag żydź, mociumpanie, jag żydź?!
którymś z kolei ziółkiem z miodem
Do tego absolutny brak gorączki, bo przy tej przynajmniej wyłączyłoby mi się światło świadomości... Ale żeby żołądek się zamknął, bo kiedy nie kapie na zewnątrz, to spływa rzeką do środka i wydawałoby się, że powinien być non stop pełen, to już nie
A jeszcze, kiedy umieram na katar, ewidentnie psuje mi się błędnik i obijam się po wszystkich dostepnych kątach mebli, ścian i lodówek
Jag żydź, mociumpanie, jag żydź?!
którymś z kolei ziółkiem z miodem
--
https://www.facebook.com/lunaefragmenta/?ref=bookmarks