:empatyczna jeśli dla Ciebie swiat składa się z dychotomii:
"Pan i władca, a żona to kucharka i sprzątaczka" vs. "Pani i władczyni, a mąż to kucharz i sprzątać" to odpowiedź jest oczywista. Nikt nie lubi sprzątać. Za wyjątkiem mojej byłej szefowej, która bardzo lubi sprzątać i nie rozumie, ze poza nią nikt nie lubi sprzątać.
Ale tak naprawdę, to fucha władcy też jest chujowa.
A reszta Was dała mi do myślenia.
Po pierwsze - podejrzewałem siebie (i zone też, ale wygląda na to, że się z tego wyleczyla
o aspergera. Wprawdzie za słabi jesteśmy w komputery, ale coś jest na rzeczy.
Więc jak pytam: co jest na obiad to interesuje mnie co będzie do zjedzenia. Jak się dowiem co będzie na obiad, to wówczas będę mógł podjąć decyzję o zaproponowaniu zastąpienia przy przygotowaniu, pomocy albo zajęciu się czymś innym.
Albo zawróceniu i wyjściu do restauracji, jak w starym dowcipie
Bo np. grzanie frytek czy mrożone pizzy w piekarniku pomocy nie wymaga. Ale nadal - zebym mógł podjąć jakakolwiek decyzję - czy coś zrobić w kuchni, czy zająć się dzieciakami, czy po prostu siąść i odpocząć - kluczowa jest informacja o którą pytam. Informacja "robię" mówi mi dokładnie nic. Nawet nie daje podstaw do jakichkolwiek domysłów.
W temacie odkurzania. Jest pewna pula zadań, w których mamy podział obowiązków z grubsza ustalony. Np. odkurzaniem standardowo zajmuję się ją i standardowo robię to w soboty. Jak niespodziewanie zauważyłem ze niespodziewanie gdzieś punktowo jest nasyfione, to i tak powinna się zona cieszyć, ze skrocilem algorytm procesu decyzyjnego o element rozmowy:
- tu jest brudno.
Bo dopiero kolejny by był:
- trzeba odkurzyć
A mówiąc to co powiedziałem to w podtekscie w sumie były 3 rzeczy:
po pierwsze - pochwalilem się, ze coś zauwazylem (a to jest wyczyn. Ostatniej zimy 3 dni mi zajęło domyślenie się, że jak wracam z roboty z jedną skarpetą mokrą, to znaczy, że roboczy but ma pękniętą podeszwę. A drugi nie
).
Po drugie poinformowałem, że wystarczy odkurzenie by znowu było wystarczająco czysto w tym miejscu.
Po trzecie - skoro to jest sytuacja nadzwyczajna spoza standardowego podziału obowiązków, to trzeba ustalić kto ma się tym zająć. Kto w najblizszym czasie będzie miał mniej pilnych zajęć?
Ale absolutnie nie jest dla zony poleceniem, że ma natychmiast rzucić wszystko i natychmiast odkurzyć.
Wręcz przeciwnie. Gdyby to było coś do natychmiastowej reakcji, to informacja byłaby przekazana zupełnie inaczej. Ale nadal - wprost.
Wygląda więc na to, że mojej zonie włączył się chyba domyślnie słownik kobiecy.
I stąd u niej konstatacja faktu, że jest brudno jest równoznaczna z poleceniem:
- masz posprzątać.
I zapewne stąd też obraża się jak ona informuje mnie o jakimś zaistniałym fakcie, a ja potwierdzam przyjęcie go do wiadomości.
Wygląda na to, ze jej zdaniem to nie była tylko informacja dla mnie, a polecenie, ze mam przeciwdziałać.
Kto by pomyślał
Zapewne to przez dzieci jej się tak porobiło
A mówiłem, ze dzieci to zło i mi nie wierzyła
O, na przykładzie:
Jak ja mówię, że dziecko się zesrało i trzeba zmienić pieluchę, to przekazuję informację. Czasem nawet w trakcie rozbierania dzieciaka, m. in. po to, by wiedziała, że przez najbliższe X czasu będę niedostępny.
Jak ona to do mnie mówi, to wychodzi na to, ze u niej jest to już polecenie - zajmij się tym.
Ale dlaczego ona myśli, że mi też się taki ustawił? Ponoć kobiety mają lepiej rozwiniętą empatię, to chyba powinna się domyślać, że ja się nie domyślę?
I czy naprawdę można się wyleczyć z aspergera i zamiast tego - skobiecieć?
Czy jest jeszcze nadzieja na przywrócenie ustawień fabrycznych?
Tyle pytań i tak mało danych...