Od dobrego roku (albo i dłużej) miałem przewlekłe zapalenie zatok. Sinulany, sinuprety, chujobzdety, nic nie pomagało, jedynie doraźnie xylometazolin, żeby w ogóle dało się oddychać i się schylać (łeb jak beton). Aptekarka po dziesiątym opakowaniu przestała mnie informować o skutkach ubocznych i uzależnieniu. I nagle jeb: trzytygodniowa ostra infekcja najpierw górnych dróg oddechowych, potem oskrzeli. I cud się stał, od tamtej pory zatoki czyste... Bakterie chyba nie udźwignęły presji wirusów.
Nie mam czasu na lekarzy, to jest problem. Znaczy mogę iść, ale do wyra na tydzień i tak się nie położę. A choruję zawsze, jak jest największy za3,14erdol, co oczywiście ma sens, bo ogólne zmęczenie jest otwartą furtką dla infekcji. Co zrobisz, nic nie zrobisz.
--
Bób
Koper
Włoszczyzna