O godzinie 5 już byłem na bazie żeby podmienić auta i sprawdzić kierowców. Pojechali, przekazałem im dokumentacje bo jeszcze siedziałem wczoraj do północy drukując dodatkowe materiały dla Inspektora Nadzoru, wpadam w końcu do biura o 8, robię pierwszą kawę, bo autentycznie mylą mi się z niewyspania nogi. Próbowałem wchodząc do biura podnieść dwa razy prawą, a drzwi od budynku starałem się otworzyć pilotem od bramy.
Przepocony, w koszulce w koty, krótkie spodenki, mokasyny, fryzura jakbym przed chwilą się z tornadem minął. Dzień w dzień, nawet w największe upały siedzę w koszuli i w długich spodniach, ogarnięty i zwarty, trzeba trzymać fason przed klientami, ale jestem tak padnięty, a nikt nie powinien dzisiaj przychodzić, dobra, jeden dzień, pierwszy raz od kiedy robię mogę wyglądać luźniej. Nagle telefon, "Siema Sawpel, za moment wpadnie po Ciebie pan Wietrzny, macie coś tam pogadać w Wodach Polskich". Pan Wietrzny to spoko ziom, mogę do niego wpaść nawet w kąpielówkach, nie pogniewa się, w urzędzie też się z dziewczynami znam, pośmieją się z mojego Tshirta, będzie łatwiej. Za 15 minut po mnie wpadnie, żeby się na dwa auta nie cisnąć.
Stoję przed budynkiem, nagle widzę BMW X6 M50 jedzie, fajne takie, lśniące, jeszcze tak powolutku gnojek jedzie, wozi się i szpanuje (tak tylko mówię, nie jestem z tych co zazdroszczą), nagle zatrzymuje się przede mnę, uchyla się przycieniona szyba, a tam na miejscu pasażera pan Wietrzny! Jako kierowca Inwestor, deweloper, oboje pod krawatami, garniaki i patrzą na mnie jak na debila.
Cichutko wsiadłem, spojrzałem na swoją koszulkę:
Cóż, I don't give a meow.
Przepocony, w koszulce w koty, krótkie spodenki, mokasyny, fryzura jakbym przed chwilą się z tornadem minął. Dzień w dzień, nawet w największe upały siedzę w koszuli i w długich spodniach, ogarnięty i zwarty, trzeba trzymać fason przed klientami, ale jestem tak padnięty, a nikt nie powinien dzisiaj przychodzić, dobra, jeden dzień, pierwszy raz od kiedy robię mogę wyglądać luźniej. Nagle telefon, "Siema Sawpel, za moment wpadnie po Ciebie pan Wietrzny, macie coś tam pogadać w Wodach Polskich". Pan Wietrzny to spoko ziom, mogę do niego wpaść nawet w kąpielówkach, nie pogniewa się, w urzędzie też się z dziewczynami znam, pośmieją się z mojego Tshirta, będzie łatwiej. Za 15 minut po mnie wpadnie, żeby się na dwa auta nie cisnąć.
Stoję przed budynkiem, nagle widzę BMW X6 M50 jedzie, fajne takie, lśniące, jeszcze tak powolutku gnojek jedzie, wozi się i szpanuje (tak tylko mówię, nie jestem z tych co zazdroszczą), nagle zatrzymuje się przede mnę, uchyla się przycieniona szyba, a tam na miejscu pasażera pan Wietrzny! Jako kierowca Inwestor, deweloper, oboje pod krawatami, garniaki i patrzą na mnie jak na debila.
Cichutko wsiadłem, spojrzałem na swoją koszulkę:
Cóż, I don't give a meow.
--
"Więc kim ty jesteś? Tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce, lecz czyni tylko dobro" "Oh no, she's killing blind orphans! That's so evil, I mean which is great but blind orphans!" "Odmawianie kobiecie tańca to ignorowanie części jej osobowości. To zniewaga, którą niełatwo zapomnieć. Bowiem ona miała coś do zaoferowania: swoje oddanie. Przed mężczyzną, który z nią nie tańczy, nigdy nie otworzy swej duszy do samego końca."