Z każdą taką opowieścią utwierdzam się w przekonaniu, że prywatne ubezpieczenie zdrowotne rulez.
Mamy w umowie na przykład taki punkt, że wizyta nie może być opóźniona więcej niż 15 minut. Nie trzeba robić awantur, wystarczy zatelefonować do ubezpieczyciela, że wizyta miała być na tę i na tę godzinę (wszystko jest w systemie), a jest taka godzina i jeszcze się czeka. I oglądamy tylko efekty awantury jaką ubezpieczyciel robi przychodni
I nagle się okazuje w większości placówek spóźnienia są naprawdę sporadycznie
Z dodzwonieniem się też nie ma w sumie większych problemów (chyba, że jest jakaś epidemia akurat), mało tego, panie z recepcji potrafią same zadzwonić, że się na przykład zwolnił wcześniejszy termin i czy nie chcielibyśmy wcześniej. Tyle, że nigdzie na recepcji nie pracują pielęgniarki, a panie recepcjonistki są wyłącznie recepcjonistkami.
Dobra, jest jeden wyjątek, ale to malutka przychodnia, tylko jeden pediatra i jeden ginekolog i tam chyba jest pielęgniarka też recepcjonistką, bo jako pielęgniarka ma tylko sporadycznie coś do zrobienia.
:gogosiek kaab dobrze pisze, skarga na piśmie, bo na pismo muszą odpowiedzieć również pisemnie.