Wrzucasz, układasz, pakujesz, szczęśliwy jak diabli dopinasz plecak, zza którego radośnie uśmiecha się kosmetyczka albo coś równie ważnego i dużego.
Wyciągasz, przekładasz, segregujesz, to jednak zostawiasz, tamto jednak zabierasz, wkładasz tę kosmetyczkę, z wielkim wysiłkiem dopinasz plecak.
Zarzucasz na plecy i potykasz się o buty, które należy zabrać.
Wypakowujesz, oglądasz wszystko bardzo starannie, co by zbędnego balastu na plecach nie targać, przekładasz, pakujesz, składasz, wydaje Ci się, że nie dopniesz plecaka. Gdy Ci się uda, całość wygląda podejrzanie nieregularnie a wszystkie zamki trzymają się na słowo honoru.
Mimo wszystko wychodzisz się pochwalić, jakiś to dzielny, mądry, sam się spakowałeś i w ogóle... Co słyszysz?
"A spakowane to, to, to [...] to i tamto?"
Wyciągasz, przekładasz, segregujesz, to jednak zostawiasz, tamto jednak zabierasz, wkładasz tę kosmetyczkę, z wielkim wysiłkiem dopinasz plecak.
Zarzucasz na plecy i potykasz się o buty, które należy zabrać.
Wypakowujesz, oglądasz wszystko bardzo starannie, co by zbędnego balastu na plecach nie targać, przekładasz, pakujesz, składasz, wydaje Ci się, że nie dopniesz plecaka. Gdy Ci się uda, całość wygląda podejrzanie nieregularnie a wszystkie zamki trzymają się na słowo honoru.
Mimo wszystko wychodzisz się pochwalić, jakiś to dzielny, mądry, sam się spakowałeś i w ogóle... Co słyszysz?
"A spakowane to, to, to [...] to i tamto?"