Nie wiem jakim terminem się to określa po polsku, chodzi o takie plamki zasłaniające mi pole widzenia. Właściwie na razie jest jedna, pojawiła się nagle. Pojawił mi się w lewym oku "celowniczek" Porusza się zgodnie z ruchem gałki i może i byłoby to fajne, gdybym miał w co celować i czym strzelać, ale w praktyce cholernie wkurza. Szczególnie, że "celowniczek" jest niemal wycentrowany. Podobno mózg może się z czasem nauczyć ignorować to, tak jak ignoruje nos. Nie ma na to innej rady niż operacja? Doświadczył ktoś z was czegoś takiego? Dało się przyzwyczaić? Dodam, że ryż nie działa, powieszenie się też nie bardzo
--