Moja córka wróciła dziś po trzech dniach niebyty do domu. Nie to, że mam o to pretensje. Ma 23 lata. Jest inteligentna. Studiuje i pracuje jednocześnie. Nawet jak znika to się nie martwię, że coś złego się stało bo to jest naprawdę mądra dziewczyna. Ale nigdy nie wiem czy przyjdzie na śniadanie, czy obiad. Planuje więc zawsze tak zakupy jakby miała wpaść i się najeść. Niestety z powodu jej braku zebrało się trochę pieczywa. Zwykłe kajzerki po 0,29 zł. Najstarsze odłożyłem do suszenia i starcia. Zostały z wczoraj i świeże z dziś. Córka wpada głodna. Żona smaży jajka i bekon dla syna. Pyta się córki, czy też zje. Córka mówi, że tak. I wtedy poprosiłem córkę żeby zjadła wczorajsze bułki, bo specjalnie kupowałem więcej dla niej i nie chce ich odkładać do suszenia. I wiecie co usłyszałem? "Pierdol się. Nie będę jadła starych bułek. Mam cię w dupie chuju. W ogóle nie będę jadła." Odwróciła się i poszła do swojego pokoju.
Jutro jak tylko wyjdzie do pracy zmienię zamki. Niech sobie radzi sama.
Jutro jak tylko wyjdzie do pracy zmienię zamki. Niech sobie radzi sama.