Szlag, nie przyjęli małej do żłobka publicznego, mimo, że ja i małz, mamy roboty, jak to się mówi "państwowe". Babcie już starsze babki, moja mama czeka na operację biodra a druga dalej na rehabilitacje jeszcze po nowotworze chodzi. Póki co, robią co mogą, ale nie na dłuższą metę. Cóż, napisałam odwołanie do żłobka...
Ale kurna syn sąsiadów się dostał, a oni nie pracują, tylko od rana siedzą na ławce albo się włóczą. WTF? Albo inni sąsiedzi, tata ma firmę, mama jest kurą domową, i też się dziecię dostało
Nie żyje z państwa, mamy hipotekę na głowie i kredyt, nie damy rady małej posłać do prywatnego.
To jak to jest, że dzieci rodzin nie pracujących dostają się do państwówek, a pracujących mają iść do prywatnych "bo nas stać"?
--