Jako że pogoda dzisiaj w miarę, to zabrałem się za koszenie takiego dosyć zapuszczonego i dzikiego kawałka ogrodu. A że mało używany (poza dziką zwierzyną i dzieciakami do zabawy w chowanego) to kosiłem bez kosza i nawet osłonę zdjąłem bo trawa wysoka jak *uj, a nawet jak kilka *uji.
No i stało się. Fachowcy, którzy robili ogrodzenie mieli gruz, kamyki i całą resztę ze starego ładnie pozbierać i wrzucić do kubłów, a co większe to poukładać w jednym miejscu.
A gdzie tam, jakiś geniusz stwierdził, że co będzie nosił, wysypie to w trawę.
No i dostałem serię po łydkach, jedno badziewie trafiło mnie centralnie w piszczel - na szczęście złamania nie ma, ale mogę potwierdzić, że człowiek ma białe kości po obserwacji przed przyklejeniem plastrem zwisającego ochłapu skóry. Drugie było bardziej wredne i na drugiej nodze cięło po mięśniu i to głębiej.
Po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw oraz przypomnieniu sobie o stanie polskiej służby zdrowia stwierdziłem, że nie ma sensu jechać na jakiś tam SOR.
Przypomniałem sobie umiejętności z harcerstwa, lekcje z PO, filmy z Bearem Gryllsem i zrobiłem sobie gustowny opatrunek.
Podsumowanie: piszczel napie*dala mnie niesamowicie, druga noga też, ścieżka ze krwi mogła by służyć do nauki tropienia, a tu jeszcze trzeba będzie kosiarkę schować, piwo przy fotelu ustawić, no jak żyć?
Co gorsza przy tej ilości piwa trzeba będzie do kibelka chodzić. Myślicie, że siusianie do jakiegoś naczynia to wielki obciach?
No i stało się. Fachowcy, którzy robili ogrodzenie mieli gruz, kamyki i całą resztę ze starego ładnie pozbierać i wrzucić do kubłów, a co większe to poukładać w jednym miejscu.
A gdzie tam, jakiś geniusz stwierdził, że co będzie nosił, wysypie to w trawę.
No i dostałem serię po łydkach, jedno badziewie trafiło mnie centralnie w piszczel - na szczęście złamania nie ma, ale mogę potwierdzić, że człowiek ma białe kości po obserwacji przed przyklejeniem plastrem zwisającego ochłapu skóry. Drugie było bardziej wredne i na drugiej nodze cięło po mięśniu i to głębiej.
Po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw oraz przypomnieniu sobie o stanie polskiej służby zdrowia stwierdziłem, że nie ma sensu jechać na jakiś tam SOR.
Przypomniałem sobie umiejętności z harcerstwa, lekcje z PO, filmy z Bearem Gryllsem i zrobiłem sobie gustowny opatrunek.
Podsumowanie: piszczel napie*dala mnie niesamowicie, druga noga też, ścieżka ze krwi mogła by służyć do nauki tropienia, a tu jeszcze trzeba będzie kosiarkę schować, piwo przy fotelu ustawić, no jak żyć?
Co gorsza przy tej ilości piwa trzeba będzie do kibelka chodzić. Myślicie, że siusianie do jakiegoś naczynia to wielki obciach?
--
Żyje się raz a potem straszy