Narzekając na dolegające mi ostatnio bóle mięśniowo-stawowe, wybrałem się dziś do lekarza. Niestety wizyta w przychodni nie należała do najkrótszych, ani tym bardziej do najprzyjemniejszych, a to wszystko dzięki zasłudze pana doktora, pułkownika w rezerwie, który ewidentnie przesiedział 90% swojej kariery na komisji wojskowej, gdzie polecał tylko: rozbierz się, kaszlnij, ręce w górę - kategoria A, następny! Toteż gdy tylko wszedłem do gabinetu (co trochę potrwało, bo pomimo numerka musiałem poczekać 15 min. ponad czas, bo musiał sobie zrobić przerwę), wspaniały pan doktor rozpoczął rozmowę od słów: "Siadaj, w czym masz problem?" Po krótkiej chwili konsternacji z mojej strony pt. "Czy ja się znam z tym człowiekiem, że tak poufale się do mnie zwraca?" zacząłem opowiadać o swoich bólach mięśniowo-stawowych, o zawrotach głowy i ogólnej słabości. Gdy skończyłem nastała chwila ciszy, którą doktor przerwał słowami "I co? To wszystko?". Kolejna porcja konsternacji z mojej strony. Osłuchał mnie, zajrzał w gardło, zmierzył temperaturę i zaczął wypisywać leki, mówiąc które i jak mam brać. Wywiązał się dialog:
- Panie doktorze, a na co są te leki?
- A co Ty lekarzem jesteś, że chcesz wiedzieć?
(konsternacja)
- No nie, ale chcę wiedzieć, co mi pan przepisuje.
- A po co Ci to? Ja wiem, co Ci przepisuję, bo ja się na tym znam. Ty masz tylko brać to, co Ci przepiszę.
(konsternacji ciąg dalszy)
- Chyba mam prawo wiedzieć, co biorę?
- To pójdź sobie na kurs medyczny, tam Ci powiedzą.
Cały czas w szoku będąc nie mam pojęcia jak zareagować. W końcu znów "lekarz" się odzywa:
- To są leki wykrztuśne i na infekcję dróg oddechowych.
- Ale chwila, przecież ja tu nie przyszedłem z przeziębieniem do Pana - co z moimi stawami i głową?
- Weź sobie aspirynkę raz dziennie, może Ci pomoże.
We mnie już się gotuje w tym momencie.
- Przyjdź później na kontrolę, a na dziś to wszystko, wołaj następnego.
- Zaraz zaraz - a zwolnienie?
- Ja wypisuję zwolnienia od 38 stopni, czego Tobie nie polecam.
Wściekły pytam jeszcze o drugą sprawę, z którą przyszedłem:
- Zapisałem się do szkoły policealnej i potrzebuję by napisał mi pan zaświadczenie o braku przeciwskazań.
- Teraz to ja czasu nie mam - już dawno powinienem iść do domu, a jeszcze pacjenci czekają. Jak przyjdziesz na kontrolę, to może Ci wypiszę.
Wyszedłem wściekły bez słowa i skierowałem swe kroki wprost do rejestracji uderzając w te słowa:
- Dzień dobry, chcę złożyć skargę na doktora do kierownika zmiany.
Przemiła Pani w rejestracji załatwiła mi rozmowę z Kierownikiem Majorem w rezerwie w ciągu dosłownie 15 sekund. Kierownik Major po wysłuchaniu mojej opowieści z opadniętą szczęką i wytrzeszczonymi oczami przepraszał mnie z całego serca, poprosił o sporządzenie pisemnej notatki/skargi oraz obiecał zająć się moim problemem zdrowotnym plus wstecznym L4 dnia jutrzejszego na wizycie u niego, na którą umówił mnie już dziś na godzinę, którą jak panisko sam sobie wybrałem wedle własnego uznania. Niby koniec końców dobrze wyszło, ale jednak niesmak pozostał...
- Panie doktorze, a na co są te leki?
- A co Ty lekarzem jesteś, że chcesz wiedzieć?
(konsternacja)
- No nie, ale chcę wiedzieć, co mi pan przepisuje.
- A po co Ci to? Ja wiem, co Ci przepisuję, bo ja się na tym znam. Ty masz tylko brać to, co Ci przepiszę.
(konsternacji ciąg dalszy)
- Chyba mam prawo wiedzieć, co biorę?
- To pójdź sobie na kurs medyczny, tam Ci powiedzą.
Cały czas w szoku będąc nie mam pojęcia jak zareagować. W końcu znów "lekarz" się odzywa:
- To są leki wykrztuśne i na infekcję dróg oddechowych.
- Ale chwila, przecież ja tu nie przyszedłem z przeziębieniem do Pana - co z moimi stawami i głową?
- Weź sobie aspirynkę raz dziennie, może Ci pomoże.
We mnie już się gotuje w tym momencie.
- Przyjdź później na kontrolę, a na dziś to wszystko, wołaj następnego.
- Zaraz zaraz - a zwolnienie?
- Ja wypisuję zwolnienia od 38 stopni, czego Tobie nie polecam.
Wściekły pytam jeszcze o drugą sprawę, z którą przyszedłem:
- Zapisałem się do szkoły policealnej i potrzebuję by napisał mi pan zaświadczenie o braku przeciwskazań.
- Teraz to ja czasu nie mam - już dawno powinienem iść do domu, a jeszcze pacjenci czekają. Jak przyjdziesz na kontrolę, to może Ci wypiszę.
Wyszedłem wściekły bez słowa i skierowałem swe kroki wprost do rejestracji uderzając w te słowa:
- Dzień dobry, chcę złożyć skargę na doktora do kierownika zmiany.
Przemiła Pani w rejestracji załatwiła mi rozmowę z Kierownikiem Majorem w rezerwie w ciągu dosłownie 15 sekund. Kierownik Major po wysłuchaniu mojej opowieści z opadniętą szczęką i wytrzeszczonymi oczami przepraszał mnie z całego serca, poprosił o sporządzenie pisemnej notatki/skargi oraz obiecał zająć się moim problemem zdrowotnym plus wstecznym L4 dnia jutrzejszego na wizycie u niego, na którą umówił mnie już dziś na godzinę, którą jak panisko sam sobie wybrałem wedle własnego uznania. Niby koniec końców dobrze wyszło, ale jednak niesmak pozostał...