Nie zapalił mi mój jeep rano... Musiałam brać taksówkę, po ciemku, nic nie widać; a wiadomo, kto siedzi za kierownicą..?
Potem taryfiarz nie mógł mnie wysadzić pod samą pracą, bo to zbyt tajne miejsce; musiałam więc dymać na piechotę - no i oczywiście mnie napadnięto!!! Zabrali torebkę i wszystko, co tam miałam, m.in. 10 tysi, które noszę na drobne wydatki Krwa, prawie tydzień muszę na to pracować Na szczęście te kilkanaście kart kredytowych chowam bezpiecznie
W pracy - trochę więcej ruchu, niż zwykle, akurat dziś, gdy mam zły dzień!!! Zdążyłam pomalować tylko paznokcie u rąk, tych u stóp już nie zdążyłam; bo musiał jakiś jełop przyleźć i pytać o bzdury, no masakra
I jeszcze na dobitkę - miałam umówioną wizytę u mojego wizażysty, ale ten sku***el zadzwonił, że złamał nogę... No żesz ja pie*dolę, czy to jest wymówka od pracy? On nogą pracuje???? Frajer ebany... Już do niego nie pójdę, żałosne...
Oczywiście to nie mógł być koniec - gdy wróciłam do domu, okazało się, że mój pers Sweetheart zesrała się KOŁO kuwety!!! Macie pojęcie?! OBOK!!! Oddałam ją znajomej; nie będę sprzątać po czymś takim (nie moja wina, że moja służąca odeszła trzy dni temu, bo "ja jej nie płacę" ).
Boszszzz, jak mi smutno....