Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

tamquamleorugiens
:cieć To może четверг? Jak nie wadzi, to musimy tylko miejsce jakieś wynaleźć (dobrze pamiętam, że Ty z Ochoty?) i czas (pewnie pod wieczór?).

:m_niebieski To też jest dobra okazja i bałdzo chętnie

O! To można pokombinować, czy da się to jakoś sensownie wydać w jakiejś sensownej formie (ha! Nawet mam pomysł , ciekawe czy łykniesz )
Ostatnio edytowany: 2019-01-05 22:04:40

--
Darmowe cycuszki!!! NOM NOM NOM!!!

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu
Póki co, nie widzę przeciwwskazań Może być czwartek wieczorem. Kojarzysz Paranę przy Marszałkowskiej? Mają tam panie z PRL i pomieszczenie dla palących, nie trzeba na zewnątrz dymać

Ja bardzo chcę to wydać. Poprawiam wszystkie błędy jakie znajdę i będę szukał wydawcy

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

tamquamleorugiens
A może być i Parana. Nigdy nie byłem, ale będę miał okazję być

Boszsz... To jest godzina komunikacją miejską... Z przesiadkami... Ja ostatnim razem tyle w autobusie siedziałem jak studiowałem

To tak hmm... 18:00? 17:00? Jakieś preferencje?
Ostatnio edytowany: 2019-01-05 22:21:44

--
Darmowe cycuszki!!! NOM NOM NOM!!!

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu
Mnie tak bardziej 19:00 - 20:00 pasuje Ale to się dogadamy, ewentualnie podrzuć coś bliżej ciebie, ja mam łatwy dojazd, mam pętlę rzut beretem

No dobrze, a teraz do rzeczy

Było już grubo po północy. Leżałem w wyrze leniwie sącząc piwko i oczekując nadejścia kilku godzin kojącego snu. Jak to zwykle bywa, sprawy nie potoczyły się w pożądanym kierunku. Ze słodkiego letargu wyrwał mnie łomot do drzwi. Nie spodziewałem się gości o tej porze, zresztą o żadnej porze nie spodziewałem się wizyt. Nie było przecież oficjalnych godzin otwarcia mojego skromnego biura. Coś mi podpowiadało, że to nie jest zwykła wizyta jakiegoś nawalonego chlora, który szuka towarzysza do dalszej hulanki. Intuicja przeważnie mnie nie zawodzi, i tak też stało się tym razem.
Nie wiedząc jednak kogo licho niesie przygotowałem stosowną wiązankę dla natręta. Otworzyłem drzwi i zacząłem recytację.
- Kurwa twoja zasrana mać, nie masz komu dupy po nocach zawracać?
- Kapelusz, nie pierdol…. pomóż…
Po tych słowach, postać w brudnych, podartych ciuchach runęła na podłogę. Doprawdy niecodzienne. Złapałem znajdę, która najwyraźniej mnie dobrze znała i wciągnąłem do pokoju. Zamknąłem drzwi i spróbowałem obrócić gościa na plecy. Zaraz. Ja tę twarz przecież kojarzę. Niemożliwe, nie widzieliśmy się ładnych parę lat. Zauważyłem też plamy krwi na kurtce. A to niedobrze. Szybko sprawdziłem co i jak. No tak, rana postrzałowa w okolicy barku. Szczęśliwie kula przeszła na wylot. Wziąłem prześcieradło, podarłem na kawałki i w tych polowych okolicznościach opatrzyłem ranę. Jeszcze środki przeciwbólowe i cucące jednocześnie. Podszedłem do kaloryfera i mocno zastukałem kluczami cztery razy. Po kilku minutach rozległo się dyskretne pukanie do drzwi. Bardzo sobie cenię dyskretne pukanie do drzwi. Przeważnie jednak ktoś napieprza w nie z uporem maniaka. Tu była kulturka. Otworzyłem. Barman z restauracji na parterze stał z kubełkiem lodu, flaszką gorzały i dwoma kieliszkami.
- Wedle sygnału, panie Kapelusz, raz na wódkę, dwa na wódkę z lodem, trzy i cztery na dwa kieliszki. Wszystko się zgadza?
- Bardzo dobrze, młody człowieku, spisałeś się jak zwykle na medal. – Dałem stówę za alkohol i pięć dych za fatygę oraz dyskrecję. Lubiłem obsługę mojego zajazdu.
Barman ukłonił się grzecznie i wrócił do swoich obowiązków. Ja musiałem zająć się swoimi. Rozlałem płyn do kieliszków i namoczyłem kawałek szmatki wódeczką. Podsunąłem pod nos nieprzytomnej postaci. Ruchem dłoni zachęciłem opary alkoholu do odwiedzenia nozdrzy. Zadziałało bez pudła. Najpierw uniosła się głowa, potem powieki, otworzyły się usta i padły słowa, dzięki którym wiedziałem, że sytuacja być może jest zła, ale nie tragiczna.
- Daj wreszcie łyka.
Wsadziłem kieliszek w rękę. Wypiliśmy i poprawiliśmy drugim. Na twarzy mojego gościa pojawiły się odpowiednie kolory.
- Jakoś tam opatrzyłem Ci ranę. Możesz gadać?
Skinienie głową. Postać próbowała zdrową ręką zdjąć kaptur z głowy. Pomogłem, bo wyglądało to dosyć nieudolnie.
- Dobrą masz tu obsługę, zazdroszczę, ale jak na ciebie patrzę, to ciągle ta sama stara śpiewka, prochowiec, kapelusz, wszystko jak dawniej.
- U ciebie też, jak widzę, wielkich zmian nie ma. Stargana bluza, jakiś postrzał, wizyty w środku nocy… Nic się nie zmieniłaś, Czapko z Daszkiem.
- Ano widzisz, Kapelusz, taki już nasz detektywistyczny los. – Znajoma odgarnęła włosy za ucho i poprawiła czapkę z daszkiem. Głodnym wzrokiem rozejrzała się po pokoju. No tak, pod wódkę przydaje się papieros. Poczęstowałem.
- No to, Czapka, opowiadaj. Co cię do mnie sprowadza, poza przestrzelonym barkiem, i jak u licha mnie tu znalazłaś?
- Jestem prywatnym detektywem, pamiętasz? W półświatku jest o tobie trochę głośno.
- Którym półświatku? – zapytałem zaniepokojony.
- Spokojnie, w tym naszym. Zawodowym, że tak to ujmę. Zrobiłeś parę niezłych akcji, połączyłam kilka faktów i wiedziałam gdzie cię szukać.
Istotnie, Czapka z Daszkiem miała łatwość w klejeniu strzępków informacji w zgrabną całość. Dzięki temu elegancko trzymała się w naszym biznesie i nigdy nie narzekała na brak zleceń.
- No dobrze, a ten postrzał?
- Domyśl się.
- Ktoś do ciebie strzelał.
- Kurwa, zawsze błyskotliwy. Tak, ktoś do mnie strzelał. Nawet wiem kto. I dziwie się, że nie trafił lepiej. Robiłam przy porwaniu dzieciaka dla okupu. Oczywiście po tej dobrej stronie. Wlej jeszcze, jak możesz – poprosiła o wódkę – coś mi energia siada.
Zrobiliśmy następną kolejkę.
- Okazało się – kontynuowała – że sprawa jest sporo grubsza niż początkowo przypuszczałam. Gdyby tylko chodziło o hajs, byłoby prosto. Niestety, lokalne interesy też miały tu swoją rolę do odegrania.
- Lokalne? A gdzie ty właściwie teraz działasz? Wyniosłaś się ze stolicy?
- Tak, za tłoczno się tam zrobiło. Nazjeżdżało się detektywów z całego kraju i cwanych udają, a gówno w zasadzie potrafią.
- Nic mi nie mów, byłem na zjeździe.
- Zjazd Kapeluszy? Odstawiacie jeszcze ten cyrk?
- To bardzo ważne wydarzenie – poczułem się trochę urażony – tradycję należy podtrzymywać.
- Dla jednych tradycja, dla innych kabaret. Ale jak tam sobie chcesz. Wyniosłam się. Zakotwiczyłam w małej mieścinie pod Koninem. Po tym jak dotarły do mnie słuchy o twojej karierze, uznałam że może też warto spróbować takiej drogi. I źle nie było. Dopóki nie wzięłam ostatniej roboty.
- A zatrwożony rodzic nie mógł pójść na policję?
- Oczywiście, że poszedł. „Zajmiemy się sprawą, ma u nas najwyższy priorytet” i tego typu bzdury. Po kilku dniach nie mógł znieść oczekiwania i zgłosił się do mnie. A jak sprawę z miejsca wzięłam. No i nadziałam się na bardzo groźnych ludzi. Wiesz, że nie lubię odpuszczać. Tak też było i w tym przypadku. Dostałam trochę sygnałów ostrzegawczych, ale naturalnie je olałam.
- Bo co też złego może nam się stać przy robocie, prawda?
- Najczystsza – zaśmiała się – przecież mamy najbezpieczniejszy zawód pod słońcem. Kapelusz, wiesz co jest pod Koninem?
Pogrzebałem w pamięci. Nic mądrego nie przyszło mi do głowy.
- Kojarzę Licheń, taki wielki kościół.
- Co takiego? A, Licheń, no jest. Ale to nie to. Pod Koninem są elektrownie. Cholernie duże elektrownie.
No tak, to rzeczywiście oznaczało groźnych graczy. Spojrzałem Czapce z Daszkiem w oczy. Zaczynała odpływać ze zmęczenia. Mogła wytrzymać jeszcze ze dwie kolejki ale to wszystko.
- Czapka, szczegóły później. Najpierw załatwmy rzeczy najistotniejsze. Jak się tu dostałaś?
- Jak tylko odzyskałam dzieciaka i oddałam go rodzicom, nadziałam się na bandziorów. Zleceniodawca porwania chciał mieć pewność, że nie będę śpiewać. I prawie się zbirom udało. Zasadzili się na mnie pod hotelikiem, w którym normalnie nocuję. Trzech kafarów i jeden z mózgiem. Gdyby proporcje były inne, gdyby myślących było więcej, pewno bym się nie wywinęła. Ale się udało. Karki to nie problem, wiesz zresztą. Kłopotliwym był ten myślący. Nie pchał się na pierwszą linię, tylko obserwował akcję z pewnej odległości. Zbirów szybko położyłam, ale z niemal wyrwało mnie z butów potężne uderzenie w bark. Poleciałam na ziemię.
- Wiesz kto strzelał?
- Wiem, podszedł sprawdzić efekty swojej pracy. Kojarzysz Parszywego Frania?
- O kurwa. – Każdy kto choć trochę orientował się brudnych interesach wiedział, że Parszywy Franio to jeden z najlepszych cyngli mafijnych w kraju.
- O kurwa, w istocie. Nie wiem jakim cudem nie trafił śmiertelnie. Pewnie by mnie dobił, gdyby nie głupi fart i jakieś szczeniaki, które urządziły sobie nocne wyścigi po okolicy. Prawie go rozjechali. Musiał uskoczyć do rowu. Wtedy zebrałam się i pognałam do swojego auta. Szybko prowadzę. Sądzę, że zgubiłam pościg jeszcze przed Warszawą. Ale głowy nie dam.
- Nie wierzę, że odpuścili. Na pewno nie Parszywy. Mogą być już w okolicy.
- Wątpię, chwilę kluczyłam zanim zaparkowałam auto w lesie i tu przyszłam. Gdyby deptali mi po piętach, już byłoby po zawodach.
Tak, to brzmiało rozsądnie. Ale nie mieliśmy żadnych gwarancji, że zbiry się tu nie pojawią.
- Czapka, ostatnia sprawa i kładę cię do łóżka. Gdzie dokładnie zaparkowałaś? Trzeba pozbyć się auta.
Opisała mi miejsce pozostawienia samochodu. Właściwie niedaleko. Uznałem, że załatwię to od razu. Najpierw jednak zmieniłem Czapce opatrunki i ułożyłem wygodnie do snu.
- Ty teraz odpoczywaj, ja zajmę się najpilniejszymi sprawami.
Wyszedłem z pokoju, zamknąłem dokładnie drzwi i ruszyłem w mrok nocy. Jeszcze na recepcji wykonałem telefon. Po dwóch sygnałach usłyszałem zaspany głos.
- Halo, kurwa twoja mać.
- Trzeźwy w miarę jesteś?
- Kapelusz? Pojebało ci? Wisz która jest godzina?
- Wiem. Jeszcze raz, Tyczka, trzeźwy w miarę jesteś?
- Stać, to ustoi, a co si dzieje?
- Mam pilną furkę do utylizacji. Możesz mi pomóc?
- Kurwa, w środku nocy?
- Tyczka, jakby nie było to pilne, zaczekałbym do rana. Tak, w środku nocy. Dasz radę prowadzić?
- Nu ja bym nie dał? Gdzi jesteś?
- Czekam na odbitce do mojego zajazdu. Zbierasz się?
- Daj mi pół godziny.
- Nie mam pół godziny. Kwadrans.
Po rzeczonych piętnastu minutach Tyczka się pojawił. Zły jak osa, ale czego to się nie robi dla kolegi. Poszliśmy w miejsce opisane przez Czapkę z Daszkiem. Auto namierzyliśmy szybciutko.
- Fiu, fiu – zachwycił się Tyczka – ładne toto. Ni szkoda taką sportową Imprezę utylizować?
- Właściwie mam to w dupie. Jeśli potrafisz tę bryczkę zmienić tak, żeby była nie do poznania, nie moja brocha co z tym zrobisz.
- A to kradzione jest?
- Jest poszukiwane. A właściwie kierowca jest poszukiwany.
- Coś mi śmierdzi.
- Nie przez policję. Spokojnie.
- I już ni śmierdzi. Dobra, Kapelusz. Zmieni si blachy, przebije numery, wymienię te śmiszne fotele na cuś rozsądniejszego. Przemalujemy, damy jakiś naklejki i będzie cacy. Rodzona fabryka ni pozna.
- I to ja rozumiem. Ile chcesz za fatygę?
- Przyjacielu, obrażasz mni. Prezentujesz mi furę i pytasz ile chcę za to forsy? Zgłupłeś?
- No to się dogadaliśmy, łap kluczyki i znikaj.
Dokładnie to zrobił. Złapał rzucone kluczyki, wsiadł do auta i po chwili tyle go widziałem.
Wróciłem do pokoju. Czapka spała oddychając płytko. Ewidentnie była u kresu sił. Będę musiał zatroszczyć się o czyste bandaże, gazy i tego typu pierdoły. Nie mogłem jej zaprowadzić do szpitala. Musieliby zgłosić ranę postrzałową - ponoć takie są przepisy.
Rankiem wybrałem się do apteki. Oprócz środków opatrunkowych wziąłem też potężną baterię środków przeciwbólowych. Czułem, że mogą się przydać. W lumpie wziąłem też trochę ciuchów na zmianę. Spodnie, bluza, kurtka.
Czapka z Daszkiem wstała jakoś po pierwszej. I tak szybko się zregenerowała. Obstawiałem minimum dobę snu.
- Kapelusz? Gdzie ja, kurwa, jestem?
- Nie pamiętasz? Dowlekłaś się do mnie resztką sił i wplotłaś mnie w swoją niedokończoną sprawę. – Streściłem jej wydarzenia ostatniej nocy. Po takiej dawce adrenaliny mogło jej się w głowie nieco zatrzeć. Działała jak automat.
- Okay, już pamiętam. Cholera, przepraszam, że cię wciągnęłam w to bagno.
- Nie przepraszaj, stało się i już. Dobrze, że mnie znalazłaś. Auto już jest bezpieczne, tu masz przeciwbóle, mam też świeże bandaże i cały ten potrzebny majdan. Idź pod prysznic, to założymy nowy opatrunek. Masz też nowe ciuchy. Nie możesz paradować po okolicy w pokrwawionych łachach. Właściwie, w ogóle nie powinnaś paradować po okolicy dopóki nie rozeznam się w sytuacji.
- Może i masz rację. To gdzie ten prysznic?
- W końcu korytarza, po prawej stronie.
- Nie masz łazienki w pokoju?
- Nie potrzebuję. Do kibla zawsze jakoś dotrę. Słuchaj, Czapka, ramię masz mało sprawne, może pomóc ci pod prysznicem?
- Wstrzymaj konie, cwaniaczku. Dam sobie radę.
- Ja tylko chciałem nieść pomoc – zrobiłem minę niewiniątka.
Po niedługim czasie wróciła do pokoju. Założyliśmy nowe bandaże. Trzeba się było zastanowić, co dalej.
- Sądzę, że prędzej czy później cię tutaj namierzą – zacząłem. – Rozsądnie byłoby, gdybyś na trochę zniknęła z radaru.
- Nadepnęłam na odcisk potężnym ludziom.
- Wiem, dlatego umieścimy cię tam, gdzie na pewno nie będą szukać ze swobodą.
- Co masz na myśli?
- Zagranica, a dokładniej, Białoruś.
- Masz tam kogoś?
- Znajdzie się odpowiedni adres.
Oczywiście, że znajdzie się odpowiedni adres. Potrzebne były tylko środki. Ale cenę musiała mi podać Nadia. Kroił się więc wypad na wschód…


--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 5 lat temu
:kaszle :kaszle

Panowie, jakbyście nie mogli znaleźć wystarczająco dobrej miejscówki, to zapraszam do Starachowic

, a czemu Kapelusz nie poprosił siostry Marylki o pomoc? Czyżby wolał ją trzymać z daleka od dawnej znajomej?

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu
Paulka, żeby nie było, że jak trwoga to do Marylci

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

m_niebieski
m_niebieski - Woził Niemca dla statusu · 5 lat temu
Parana czwartek po 18-ej hmmm pomyślę, chociaż i tak w sobotę coś się kroi

--
Mój nick bardziej naukowo brzmi tak m_heksacyjanożelazian(II) potasu żelaza(III) TU ŹRÓDŁO

tamquamleorugiens
:m_niebieski Albo jesteś rozchwytywany i musisz filtrować (imprezka tu, imprezka siam, przecież się nie rozdwoję), albo po prostu dziadziejesz

--
Darmowe cycuszki!!! NOM NOM NOM!!!

m_niebieski
m_niebieski - Woził Niemca dla statusu · 5 lat temu
:tamquamleorugiens urodziny mam dopiero w środę więc dopiero wtedy zdziadzieję ale chętnie poznam bliżej ciebie i ciecia popijając browarka
A jak chodzi o WOŚP to tajemnica póki co, i jak mikrozlocik byłby w sobotę to OK ale jak w niedzielę to dupa, bo idę na Torwar na operetkę

--
Mój nick bardziej naukowo brzmi tak m_heksacyjanożelazian(II) potasu żelaza(III) TU ŹRÓDŁO

tamquamleorugiens
No właśnie. Kto to widział pić w niedzielę
Człowiek w poniedziałek potem jakiś taki nieswój

--
Darmowe cycuszki!!! NOM NOM NOM!!!

m_niebieski
m_niebieski - Woził Niemca dla statusu · 5 lat temu
Wypić po operetce zdążę ze znajomymi ale nie z monsterkami

--
Mój nick bardziej naukowo brzmi tak m_heksacyjanożelazian(II) potasu żelaza(III) TU ŹRÓDŁO

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

kaab
kaab - Bojowniczka · 5 lat temu

--
chodzenie po bagnach wciąga :)

kaab
kaab - Bojowniczka · 5 lat temu
no nie wierzę

--
chodzenie po bagnach wciąga :)

m_niebieski
m_niebieski - Woził Niemca dla statusu · 5 lat temu
:tamquamleorugiens

Ustalamy 19.00 czwartek Parana
Jak kto z bojownictwa by zechciał, proszembarzo

--
Mój nick bardziej naukowo brzmi tak m_heksacyjanożelazian(II) potasu żelaza(III) TU ŹRÓDŁO

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu
Pasuje 19:00 Parana

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

tamquamleorugiens
W tym momencie "Parana" brzmi jak odzew
Trzeba do tego jakieś zawołanie dorobić, takie w stylu J-23



--
Darmowe cycuszki!!! NOM NOM NOM!!!

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu
Mamy chwilę czasu na to zawołanie

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu
Możecie od czasu do czasu długofalowo potrzymać , rozesłałem Kapelusza do kilku wydawnictw, spodziewam się braku odpowiedzi w ciągu najbliższych kilku miesięcy

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 5 lat temu
To ja nie trzymam kciuków, Kapelusz będzie miał większe szanse. A jak Kaab będzie trzymała to się jeszcze zwiększą

wieczór
Ostatnio edytowany: 2019-01-08 19:25:17

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

tamquamleorugiens
Ja przesądny nie jestem, ale tfu tfu tfu, przez lewe ramię

--
Darmowe cycuszki!!! NOM NOM NOM!!!

maniekm111
maniekm111 - Superbojownik · 5 lat temu


Ja dotarłem do mojego wypizdowa górnego nasza zima to pikuś

I jutro pierwszy dzień pracy po miesiącu wolnego

--
"Życie jest za krótkie żeby pić kiepskie piwo "

kaab
kaab - Bojowniczka · 5 lat temu
Ależ oczywiście, że będę trzymać!

:maniekm111 , bardzo dobrze Ci tak

Siemanko
Ostatnio edytowany: 2019-01-09 06:56:20

--
chodzenie po bagnach wciąga :)

maniekm111
maniekm111 - Superbojownik · 5 lat temu
: rotfl

:kaab bo Ci wyślę cały śnieg

Bardziej się dziś przy odśnieżaniu namęczyłem jak w pracy
Ostatnio edytowany: 2019-01-09 15:59:08

--
"Życie jest za krótkie żeby pić kiepskie piwo "

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 5 lat temu
:maniekm111 odśnieżaj i nie marudź

Niedo Jedno przechodzi, przyplątało się drugie I chyba będę musiała znowu do lekarza iść. Fantastyczny początek roku

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

maniekm111
maniekm111 - Superbojownik · 5 lat temu
:paula_jasu będę marudzić


--
"Życie jest za krótkie żeby pić kiepskie piwo "

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 5 lat temu

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj