Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
To zamek w szufladzie, wolałabym jej nie wyjmować bo będę miała potem mnóstwo układania ale w sumie co mi szkodzi

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
A, to najpierw spróbuję z igłą a właściwie ze szpilką, bo tylko to mam pod ręką

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Próbowałam też wyciągnąć za pomocą magnesu ale też nie dało rady.
:janekradas, wyślę Ci na insta zdjęcia klucza, ale na moje płaski
Nie mam żadnej igły niestety
Ostatnio edytowany: 2017-07-17 16:44:59

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Gdzieś w połowie długość się złamał, wysłałam Ci po prostu zdjęcie zapasowego klucza Dzisiaj nic już chyba nie zrobię, przyniosę jutro igłę z domu, mogę dwie
Obie formy poprawne, dwiema lepiej brzmi
Ostatnio edytowany: 2017-07-17 16:55:17

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
A jakby młotkiem przydzwonić od wewnętrznej strony? Newton chyba wspominał o takich patentach, w dużym uproszczeniu

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Śruby są cztery, przykręca się nimi zamek do szuflady.
A młotek mam pod ręką, zaraz spróbuję

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
:janek, fakt, ale jakby sproszkowanego grafitu z ołówka wsypać do zamka, to zmienia sytuację na froncie

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Wykręciłam zamek i stukam młotkiem ale póki co bez efektu.

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
W sumie mogę zabrać ten zamek do domu, niech się Przemek martwi

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Nie, nie ma nic

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Chyba jednak prościej będzie kupić nowy zamek Poza tym młoda po mnie przyszła i w końcu go zapomniałam z pracy zabrać Alę dzięki za Wasze rady

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

kaab
kaab - Bojowniczka · 6 lat temu
siemka

Ja pierdzielę, normalnie nie mam czasu. A wiecie co robię jak nie mam czasu? Dokładam sobie dodatkowych zajęć Dziś na przykład dopiero sobie usiadłam, bo postanowiłam upiec drożdżówki. I co z tego, skoro pojawiło się moje młodsze z kolegami i zeżarli prawie wszystko jak było jeszcze gorące


Paulka, nie myślałaś nad zmianą zawodu?

--
chodzenie po bagnach wciąga :)

kaab
kaab - Bojowniczka · 6 lat temu
:jr, zawsze!





Ps. To nie czekaliście specjalnie na mnie?

--
chodzenie po bagnach wciąga :)

m_niebieski
m_niebieski - Woził Niemca dla statusu · 6 lat temu
Wracając do dżemu, najlepiej lubię dżem ze świni, z kiszonym ogórasem, zapijany browarkiem

--
Mój nick bardziej naukowo brzmi tak m_heksacyjanożelazian(II) potasu żelaza(III) TU ŹRÓDŁO

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Następny detektyw w drodze, tylko nie wiem czy jeszcze dzisiaj :kaab próbowałbym twoich wyrobów cukierniczych

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

kaab
kaab - Bojowniczka · 6 lat temu
, mam nadzieję, że nie tylko wyrobów

A detektywa, to ja do porannej kawy poproszę

--
chodzenie po bagnach wciąga :)

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
:kaab, myślisz że ktoś chciałby mi płacić za psucie?
I tylko nie pisz, że to były drożdżówki z jagodami. Nie udało mi się zjeść w tym roku smacznej jagodzianki

, powiem szczerze że liczyłam na to, że mało piszesz bo piszesz

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Wersja beta

Tradycyjne spotkanie

Przebijałem się przez tłum ryczących z radości ludzi. Mieli co świętować. Promień Mońki skopał tyłki Cipkom Knyszyn. Pierwszy raz od dawna wygrali pucharowy mecz i teraz pół miasta piło w knajpie, drugie pół gdzieś po domach i działkach. No dobrze, knyszyńscy kopacze mieli jakąś tam nazwę klubu, ale inaczej, lub jeszcze gorzej niż wspomniałem nikt tu o nich nie mówił. Udało mi się wreszcie wydostać na zewnątrz. Kilka znajomych mord, rozpromienionych sukcesem, raczyło się papierosami. Na mój widok ucieszyli się jeszcze bardziej i zaintonowali lokalną piosenkę:
Na mooonieckich booohateeerów nie ma dzisiaj sił! Kto nie od nas, wyyypierdala, a kto naaasz, ten będzie pił!!!
Okrzyki Niosły się echem po ścianach pobliskich domów. Ja już byłem ten nasz, więc od razu dostałem flachę do ręki i pociągnąłem solidny łyk. Otarłem rękawem usta i puściłem butelkę w dalszą drogę.
- Dobre, panowie. I gratuluję zwycięstwa. A mam i dla was informację. Muszę wyjechać – oświadczyłem. Informacja wywołała dziwną ciszę.
- Ali jak to, Kapelusz. Co za wyjechać? Zostawiasz Mońki? – Po chwili któryś z kompanów się odezwał.
- Nie, nic z tych rzeczy. Na kilka dni, wrócę pod koniec tygodnia.
- A to tajemnica, jak zapytam, gdzie jedzisz?
- Mogę tylko powiedzieć, że do Warszawy. Więcej niestety nie.
- Nu, jak musi, to niech jedzie. Kiedy?
- Jutro, tym bez przesiadki.
- To jak jutro, to jeszcze dzisiaj można pić. – Stwierdził rezolutnie.
Tak też i zrobiliśmy, a głośne PROMIEŃ MONKI jeszcze długo niosło się po całej okolicy…
Następnego dnia, na peron przyszło mnie pożegnać kilkoro najznamienitszych mieszkańców Moniek. Babcia Leokadia naszykowała prowiant, od chłopaków dostałem flaszkę na drogę. No bo „Kapelusz, do Warszawy to ze cztery godziny. Masz, co by Ci wesoło było”. Nawet grabarz Zawleczka wpadł na chwilę, bo ruchu w interesie ponoć nie było. Wzruszające pożegnanie, ale trzeba mi było jechać.
Podróż minęła mi spokojnie. To już nie te czasy, kiedy podróżowało się z wesołymi rezerwistami. Teraz to kulturka wyższa, nawet palić nie wolno. W Warszawie wylądowałem jakoś przed wieczorem. Teraz należało się dostać do celu tej podróży. Złotówy pod Dworcem Zachodnim zdzierały niemiłosiernie, ale już z Jerozolimskich można było złapać coś w ludzkiej cenie. Tam też się skierowałem i już po chwili wygodnie rozpierałem się na tylnym siedzeniu wysłużonego Focusa.
- Na Siedemnastego Stycznia. Tylko bez numerów, znam trasę.
Kierowca zmełł w ustach przekleństwo. Liczył na frajera do oskubania, ale nie tym razem, gagatku. Po krótkiej jeździe byłem na miejscu. Podrzędny, dwugwiazdkowy hotel „Lotnisko” miałem w zasięgu wzroku. Stanąłem w cieniu drzewa i zapaliłem papierosa. Lustrowałem okolicę czujnym wzrokiem. Spodziewałem się przeróżnych indywiduów, ale plejada gwiazd jaką ujrzałem przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Poważnie? Facet w masce stylizowanej na Groucho Marxa? Rozumiem potrzebę kamuflażu, ale ten typek stanowczo przesadził. Następny też nie lepszy. Naciągnął na cymbał wizerunek jakiejś postaci z komiksu i już niby taki niepozorny. Kilkunastu kolejnych cudaków zaczęło mnie przyprawiać o spazmy śmiechu. Oj, panowie, ciężka robota przed wami. To nie są dobre sposoby na nieprzyciąganie uwagi. Przydeptałem niedopałek, naciągnąłem kapelusz na oczy, poprawiłem prochowiec i ruszyłem w stronę wejścia do „Lotniska”. Dyskretny pracownik obsługi chciał odebrać mój płaszcz, ale spojrzenie jakie mu rzuciłem, stanowczo wyrażało „spadaj”. Szybko pojął i zszedł mi z drogi. Banda przebierańców w bocznej kanciapie zmieniała ubiór na właściwy dla miejsca i wydarzenia. Ja podpisałem listę uczestników i przekroczyłem progi hotelowego hallu. Ogromny banner podwieszony pod sufitem obwieszczał wszem i wobec, że jestem tam, gdzie powinienem być. Rozpoczynał się
XXIV OGÓLNOPOSLKI KONWENT PRYWATNYCH DETEKTYWÓW.
Moja Mekka. Miejsce wymiany doświadczeń, poznawania nowych trendów w sztuce, paneli, warsztatów, wykładów. Picia taniej whisky i palenia podłych papierosów. Spotkania z ludźmi tego samego fachu, z mentorami ale i z młokosami, których należało wprowadzać w tajniki zawodu. No i naturalnie to, czego nie da się uniknąć na takich imprezach. Bójki w barze. Niemal pozycja obowiązkowa. To wszystko już czekało na uczestników.
Po powitalnej przemowie, wygłoszonej przez jakiegoś gościa w kapeluszu i prochowcu, wypiliśmy po szklaneczce trunku i rozeszliśmy się po hotelu. Był dobrze przygotowany na naszą wizytę. Świadczyły o tym porozkładane możliwie wszędzie popielniczki. Spece od nagłośnienia też dobrze wykonali swoją robotę. Atmosferę uzupełniał smętny jazz z lat czterdziestych. Najlepsze wydanie.
Minąłem grupkę facetów w kapeluszach, którzy żywo dyskutowali nad zagadnieniem niemieszania się w sprawy lokalnych społeczności. Cześć obstawała przy bezdusznym wykonywaniu zleconych zadań, część uważała, że lekko można się angażować. Cóż, może i w dużych miastach można sobie pozwolić na anonimowość. Ale na pewno nie w małej społeczności. Nie chciało mi się wtrącać w ten spór, nie byłbym do końca obiektywny, mając w pamięci prochy mamy Jureczka transportowane w dosyć nietypowy sposób. Niech wypracowują własne zdanie i metody. Od tego jest to miejsce.
Idąc dalej korytarzem, zauważyłem panel dyskusyjny w jednym z mniejszych pomieszczeń. Spojrzałem na kartkę z tematyką. „Laleczko czy Laluniu – cienka linia pomiędzy stylem a obrazą”. Ciekawe. Chwilkę się przysłuchiwałem, ale jakichś odkrywczych wniosków nie było. Prowadzący, facet w kapeluszu i prochowcu, tłumaczył młodzikom jak uniknąć plaskacza w pysk w rozmowie z damą. No i to jest potrzebna lekcja. Ileż to ważnych informacji można uzyskać traktując kobietę z należytym szacunkiem. A określenie Laleczka? Każdy fach ma swoje słownictwo. Laluniu to sobie można na dyskotece w remizie rzucić, w praktyce, w mojej robocie użycie tego słowa kończy konwersację. Pal licho jeśli efektem jest na odlew w pysk. Gorzej, jak chluśnie alkoholem. Zawsze szkoda dobrego trunku.
W następnej sali grupa smętnych facetów w kapeluszach i prochowcach stała wokół słaniającego się na nogach menela. Z opisu wyczytałem, że to warsztaty z uzyskiwania informacji od lokalnych żuli. No, tutaj miałem do powiedzenia ze dwa słowa. Wszedłem do środka. Gość, którego należało przesłuchać był w stanie agonalnym. Odpowiedzialni za rekrutację menela znów dali dupy. Rok temu też sprowadzili zbyt pijaną jednostkę i nici z lekcji. Czas na występy profesjonalisty.
- Dobra, panowie – zacząłem. – Widzę, że średnio sobie radzicie, a i obiekt jest już mocno wyeksploatowany, więc chyba krótki wykładzik będzie wam musiał wystarczyć. Notujecie? To dobrze. Po pierwsze. Nie możecie polegać na byle żulu. To musi być ktoś z odpowiednią reputacją. Nie podchodzi się do pierwszego lepszego menela.
- Przecież żul to żul. – Odezwał się jakiś typek w kapeluszu i prochowcu.
- Nie przerywaj, młody, jak starsi rozmawiają. – Skarcił go jakiś inny typek w kapeluszu i prochowcu.
- Dziękuję, kolego. Jak już powiedziałem, najważniejsze to wybrać odpowiedni obiekt. Musi to być lokalna legenda żulerki. Nieważne, czy sprawę prowadzicie na Mokotowie czy w Świebodzicach. Każda okolica ma takiego przedstawiciela. Dobrze jest najpierw trochę posłuchać, porozglądać się, zebrać podstawowe informacje. Dopiero uzbrojeni w taką wiedzę, możecie przystąpić do działania. Rzecz pierwsza, to ulubiony alkohol obiektu. Raczej nie uszczupli to specjalnie waszych zasobów finansowych a już na początku uzyskacie pewną dozę zaufania. Oczywiście, to jeszcze nie jest zwycięstwo, raczej pierwszy krok we właściwym kierunku.
- Mam mu dać wódkę? – Młokos pojął, że lepiej zadawać pytania niż wtrącać głupie uwagi. Dobra strategia. Nie tylko na tę chwilę.
- Nie od razu – odpowiedziałem. – Zacząć należy od papierosów. – To mówiąc zapaliłem kolejnego.
- A jeśli detektyw nie pali?
Amatorzy.
- To niech, kurwa, zacznie. Inaczej nie nadaje się do tego zawodu. Wyobrażasz sobie podłą knajpę bez kłębów dymu? Wytrzymałbyś w pomieszczeniu tak zaczadzonym, że niemal nie widzisz swojego rozmówcy? Nie, kolego. Tytoń to jeden z naszych oręży. Część tego, kim jesteśmy. Ale my tu nie o filozofii mieliśmy. Poczęstujcie menela papierosem, najlepiej od razu dwoma. Spójrzcie.
Podszedłem do ledwo żywego pijaka. Kurde, ten był już naprawdę u kresu sił. Trudno, trzeba umieć pracować w każdych warunkach. Podsunąłem mu przed oczy dwa fajki.
- Te, panie, chcesz pan zapalić?
- Hrryyy, kurwa, no. – Wydał z siebie nawet pełne zdanie.
- To siadaj pan na krześle i pal.
Pijak zatoczył się i usiadł. Wsadził w gębę szluga i zaczął nieskładnie klepać się po kieszeniach w poszukiwaniu zapalniczki.
- Masz, przypal – podałem mu ogień. Zaciągnął się głęboko i odkaszlnął podle.
- Widzicie? Pierwsze koty za płoty. Zdobyliście przynajmniej zalążek zaufania.
Chyba zrozumieli, bo zaczęli kiwać głowami.
- Kurwa, dasz drugiego? – Odezwała się żulerska dusza.
- Masz, na zdrowie. – Poczęstowałem go drugim. – A teraz, panowie. Sprawa kolejna. Przechodzimy do alkoholu. – To mówiąc, sięgnąłem za pazuchę i wyciągnąłem ćwiarteczkę. – Łykniesz?
Odkręciłem butelczynę i podsunąłem facetowi. Chętnie skorzystał. Przyssał się niczym do matczynego cyca. Przechylił głowę unosząc butelkę w górę. Wali w pion, pomyślałem. Profeska. Niestety, był to ostatni łyk wieczoru dla tego klienta, gdyż przechylając się, stracił równowagę i poleciał w tył razem z krzesłem. No pech ewidentny. Z tego człowieka więcej już dzisiaj pożytku nie będzie.
- Jak wrócicie do siebie, poćwiczcie, trening czyni mistrza. – Zakończyłem znaną sentencją i ruszyłem dalej zwiedzać.
Kolejna grupka ludzi, jak co roku, wywołała u mnie mieszane uczucia. Nie jestem w stanie traktować poważnie detektywa przebranego w tweedowy garnitur i czapkę z dwoma daszkami. Czy jak to tam zwał. Nie te czasu moi panowie. A tu miałem z osiem egzemplarzy tego gatunku, dodatkowo, każdy wyposażony w zakręconą, drewnianą fajkę. Wszystko pięknie, ale nigdy nie byłem w stanie dojść do wniosku, czy to rekonstruktorzy, czy oni tak na poważnie. Kiedyś wdałem się z jednym z nich w dłuższą wymianę zdań. Facet pieprzył tak bardzo trzy po trzy, że nie wytrzymałem i zamontowałem mu hakiem w podbródek. Odpowiedział „Drogi panie, tak się nie godzi” i odszedł. Pozostawił mnie z naprawdę głupią miną.
W jednej z sal trwały właśnie zajęcia z rozpoznawania Femme Fatale. Z ciekawością tam zajrzałem. Wykład prowadził podstarzały gość w kapeluszu i prochowcu. Chyba nawet skądś go znałem. Rozwodził się właśnie nad cechami charakterystycznymi rzeczonej Kobiety Fatalnej.
- Musicie, drodzy koledzy, zwracać uwagę na szczegóły, które w porę pozwolą wam rozpoznać zagrożenie. Bowiem Femme Falate jest zagrożeniem właśnie. Dla was, waszego zdrowia a przede wszystkim dla sprawy, którą prowadzicie. Proszę kolegę o wyświetlenie slajdu. Dziękuję.
Na płachcie, co do której nie miałem wątpliwości, że służy również za prześcieradło, wyświetliła się długa, smukła fifka. Prelegent kontynuował.
- Oto jest fifka, jaką najczęściej można znaleźć na wyposażeniu takiej kobiety. Proszę zwrócić uwagę na idealny kształt i wykończenie przedmiotu. Jest ona niejako przedłużeniem perfekcyjnej dłoni naszego obiektu badań. Jeśli kobieta w waszym towarzystwie będzie używała takiego atrybutu, należy zachować szczególną ostrożność. Inną grupą Femme Fatale są panie, które nie używają fifek. Tu czujność należy wzmóc, gdy w sposób uchodzący za wulgarny, będzie ona paliła papierosa z białym filtrem. W czasach dzisiejszych sporo papierosów ma takie właśnie filtry, więc wasze zadanie jest utrudnione. Ale nie jest niewykonalne. Doświadczenie i jeszcze raz doświadczenie. – Zaczynała się typowa gadanina motywacyjna. Takich pierdół słuchać nie lubię.
A swoją drogą, we wioskach to chyba prędzej spotkałbym kobietę z długim smukłym trzonkiem zakończonym widłami niż z fifką. Okoliczności inne, uśmiechnąłem się w myślach. Wykład trwał.
- Femme Fatale będzie próbowała was wykorzystać uwodząc…
- Znaczy, da się przelecieć? – w zdanie wciął się jakiś pajac.
Co za cholerny, nieokrzesany kretyn. Szacunku dla autorytetów.
- Drogi kolego, proszę zwracać uwagę na język. Tak, być może zezwoli na stosunek seksualny, ale dla własnego dobra i wykorzystania was w niecnym celu. Lepiej sobie odpuścić, niż potem wyplątywać się z niepotrzebnych problemów. Najważniejsza jest zawsze sprawa. Na przyjemności czas przychodzi później.
Pomyślałem, że pan starszy troszkę przesadza. W trakcie też można sobie pozwolić na trochę frajdy. Oczywiście, z zachowaniem umiaru. Ale tego młodzi nauczą się na własnych błędach. Tego mogą być pewni.
Dobra, dosyć tego. Czas na łyk czegoś mocniejszego. Wybrałem się do bufetu zobaczyć czym chata bogata w tym sezonie. W jadalni oniemiałem. Ok, z głośników dobiegał głos Elli Fitzgerald, były kłęby papierosowego dymu, ale przekąski? Pojebało kogoś? Mini hot-dogi w kształcie papierosa z filtrem? Małe pizze stylizowane na kapelusze? Faszerowane pomidory w okularach z czarnych oliwek? Szczyt, kurwa, kiczu w najgorszym, możliwym wydaniu. To się mogło skończyć w jeden tylko sposób. Podszedłem to sympatycznej dziewczyny nalewającej drinki.
- Napijesz się, przystojniaku? – Zapytała zalotnym głosem.
- I to jeszcze jak, maleńka. Lej. – Strzeliłem kieliszek czystej. Słaba. Monieckie zuchy nie wyczułyby stężenia alkoholu. – Lej raz jeszcze, ale setkę, na Boga.
Tak też i zrobiła. Poprawiłem trzy razy. Dobra, teraz było już w porządku. Podszedłem do pierwszego lepszego typka w kapeluszu i prochowcu.
- Te, koleżko – klepnąłem gościa w ramię.
- Co jest?
- Gówno. – Oświadczyłem i strzeliłem go pięścią w ryj. Ten zatoczył się i wpadł na grupę ponurych facetów w kapeluszach i prochowcach. Ci, otrząsnąwszy się ze zdziwienia, pojęli w czym rzecz. Zawodowcy, kochane chłopaki. Ten, który na nich wleciał, zarobił solidnego kopniaka. Był wyłączony z zabawy. Uśmiechnąłem się do barmanki sięgając po prawie pustą butelkę Ginu.
- Pozwolisz, piękna?
Nie oponowała, a ja roztrzaskałem flaszkę na głowie jakiegoś typa w kapeluszu i prochowcu. Następny z dyńki. Oj, monieckie zastępy barowych zabijaków miałyby tu używanie. Stara szkoła znów się bawi, dzieciaki. Do jadalni wpadło kilku typków zwabionych hałasem awantury. Rozkręcaliśmy się. Odpowiedzialny za nagłośnienie też okazał się zawodowcem. Gdy balet ruszył na dobre, ze sceny zeszła Ella a swój występ rozpoczął nie kto inny a Benny Goodman. SING, SING, SING, mili moi. Chcesz porządnej awantury? Bez odpowiedniego big bandu możesz mieć co najwyżej średniej jakości szkolną bijatykę. Przy dobrej nucie piąchy same lecą w ruch. Czyste nieskrępowane mordobicie. Tego mi było trzeba, a nie pierdół pokroju mini pizz.
Uchyliłem się przed nadlatującym krzesłem. Dwa stoły były pozbawione nóg, zasłony w większości pozrywane. Krew lała się z rozbitych nosów i łuków brwiowych. Na placu boju pozostałem ja i ze trzech facetów. Sami wyjadacze. Spojrzeliśmy na siebie z szacunkiem, zapaliliśmy po papierosie, uchyliliśmy rąbka kapelusza i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Na szczęście z sali było kilka wyjść, więc każdy mógł skorzystać z osobnego. Ja wiedziałem, że dzisiejszy wieczór skończę z przemiłą barmaneczką. Ale to już nie wasz zafajdany interes.


--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Triskal
Triskal - Bojownik · 6 lat temu
o, kurwa...
w trakcie czytania zauważyłem kilka literówek ale to najmniejszy problem

--
All we see or seem is but a Dream within a Dream. Ashes to Ashes but Dust won't be Dust...

kaab
kaab - Bojowniczka · 6 lat temu
Chyba znam jedną femme fatale. Też używa fifki

Przeczytałam przed kawą, w pociągu. Dzięki!



--
chodzenie po bagnach wciąga :)

Triskal
Triskal - Bojownik · 6 lat temu

--
All we see or seem is but a Dream within a Dream. Ashes to Ashes but Dust won't be Dust...

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
, muszę się do czegoś przyczepić, czemu to takie krótkie?
Poza tym super



--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Paulka, to pisałem zupełnie bez ułożonego planu (ok, ze trzy tygodnie krążył mi po głowie ten pomysł, ale zrobienie notatek olałem), wyszło ile wyszło

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
, to komplement miał być. Powinieneś uchylić kapelusza i podziękować. Mógłbyś nawet z papierosem z ustach
Ostatnio edytowany: 2017-07-18 13:57:14

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Chylę kapelusz z papierosem w ustach

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
a tak btw, wiecie, że word (a przynajmniej wersja, którą mam w domu, office 2010) nie zna słowa "sal"? Uparcie mi to podkreślał, aż sprawdziłem pierwszą sugestię oprogramowania zamiast "sal" proponował "ssij"

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Wszyscy sprawdzają podpowiedzi worda?
Ostatnio edytowany: 2017-07-18 22:17:07

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

kaab
kaab - Bojowniczka · 6 lat temu


Jak mi się nie chce!

--
chodzenie po bagnach wciąga :)

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Za miesiąc zacznę urlop

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj