Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
:kaab, czytasz mi w myślach

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Triskal
Triskal - Bojownik · 6 lat temu


--
All we see or seem is but a Dream within a Dream. Ashes to Ashes but Dust won't be Dust...

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu


Kaab, tak coś czułam, że może nie działać, to dam sobie spokój


Ależ miałam sen Śniło mi się, że był naszym współlokatorem a :fiol był detektywem, który na polecenie Moni miał sprawdzić czy : cieciu nie ma ze mną romansu
Ostatnio edytowany: 2017-06-22 11:02:15

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Ładny film

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Prawda?

Ale Monia też chyba z nami mieszkała, tylko na pewno nie było to w Warszawie. Wyglądało jak mój dom rodzinny przeniesiony do jakiegoś miasta, we śnie wiedziałam nawet jakiego.

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Zaraz jadę na miasto, pogoda taka, że nie zamierzam się spieszyć z powrotem do firmy

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
E, dzisiaj akurat nie zazdroszczę, przedzieranie się przez miasto w taki upał nie należy do przyjemności. Chyba, że zahaczysz o jakąś wodę albo park

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Jaki upał? Jest ze 20 stopni a o park tak czy siak zamierzam zahaczyć

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
To u nas cieplej, poza tym zapomniałam że lubisz wysokie temperatury

A jak staro się poczułam, młoda dzisiaj 20 lat kończy. Właśnie dlatego, lepiej nie mieć dzieci, przy swoich byłoby jeszcze gorzej

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Było miło, ale trzeba wracać do roboty




--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

kaab
kaab - Bojowniczka · 6 lat temu
Paulka, doskonale wiem o czym mówisz
Stóweczka dla już całkiem dorosłej baby


--
chodzenie po bagnach wciąga :)

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
ano ano, sto lat jakiś rozkojarzony jestem ostatnio

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Takie one tam warszawskie, pewno z giełdy w Broniszach

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Dzięki w imieniu dorosłej baby

, ładne zdjęcia
U nas do pokazywania nadaje się tylko kawałek skweru z fontanną, do parku nikt normalny się nie zapuszcza


--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Ale leje

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Triskal
Triskal - Bojownik · 6 lat temu

Nie leje. Siąpi

--
All we see or seem is but a Dream within a Dream. Ashes to Ashes but Dust won't be Dust...

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Niedo
Kompletnie mi zatkało jedno ucho, od wczoraj nie chce przejść. Jeszcze szef się trafił i to przed czasem. Nawet niczego się nie czepiał albo nie usłyszałam Jaki deszcz? Słońce świeci
Ostatnio edytowany: 2017-06-23 11:02:58

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Paulka już po deszczu, przynajmniej na razie

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Kiedyś wspominałem, że pod koniec lat osiemdziesiątych moja mama była panią dyrektor małomiasteczkowej szkoły. Dzisiaj brat pojechał do tej dziury, jakieś tam spotkanie klasowe po latach mają. Dawno temu dzieci z wiosek nie miały luksusu gimbusów, a dowożone być musiały. Panie i panowie, w Rychwale do tych celów służyła....


... BONANZA!

Stoi tam do dziś

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
:kaab, udanego urlopu, bo to chyba już?

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Triskal
Triskal - Bojownik · 6 lat temu
nadal siąpi
:kaab niech pogoda Ci dopisuje na urlopie

--
All we see or seem is but a Dream within a Dream. Ashes to Ashes but Dust won't be Dust...

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu


Kaab, też Ci życzę udanego urlopu, dobrej pogody i żeby nikt Cię nie wkurzał

A ja znowu słyszę, pomógł sprej z apteki
Deszcz nie pada, temperatura przyjemna, niech tak zostanie

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

paula_jasu
paula_jasu - Superbojowniczka · 6 lat temu
Nie padało, wszystko się udało

, w ogóle to ładny zabytek

--
Nie przewrócę się, nawet się kurwa nie potknę.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Paulka, prawda? Aż drgnąłem ze zdziwienia jak mi brat mmsa przysłał

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Łapcie nowego Detektywa, na KM trafi pewno w poniedziałek, być może wtedy będę miał już grafikę do niego znajoma grafik obiecała przysiąść w weekend do tematu

Złoty wisiorek.

Są takie sprawy, które bierze się niezależnie od kosztów, potencjalnej wypłaty czy szamba, w jakie można się wpakować. Ta właśnie należała do tej kategorii. W cokolwiek byłbym akurat zaangażowany, rzuciłbym to w cholerę. Teraz akurat nie miałem nic do roboty, ale fakt pozostaje faktem. Czytałem właśnie Kurier Moniecki, wsiąkając coraz głębiej w lokalną rzeczywistość, kiedy łamiący się ze starości głos wyrwał mnie z lektury.
- Przepraszam pana bardzo, czy pan jest detektyw? – Przed moimi oczami stanęła drobna babinka, która na oko mogła mieć dziewięćdziesiąt, no góra sto lat. Skromnie ale niezwykle starannie ubrana, z makijażem zrobionym jak należy i o twarzy tak ciepłej, że kawa przestała mi stygnąć. Była jak z okładki żurnala. Przedwojennego co prawda, ale zawsze.
- Tak, szanowna pani. – Wstałem i przystawiłem kobiecie krzesło do mojego stolika. – W istocie, to ja. W czym mógłbym pomóc? – Naprawdę nie wiedziałem czego oczekiwać.
- A bo widzi, jak ja kiedyś miała męża, to on najpierw do Niemca poszedł w niewolę, ale uciekł. Potem jak przyszły Ruskie, to znów go wzięli do pudła, bo z partyzantami po lesie biegał. Ale to jeszcze nic, bo najważniejsze to było co od przed wojny ze sobą nosił. Pracował u państwa na gospodarstwie, tu niedaleko Moniek. I on zawsze do rany przyłóż był i państwu dopomagał bardziej niż tylko na roli. Tu przy dzieciach pomógł jak się pani pochorowała, tam panu przy karocy koło wymienił. Traktowali go jak syna, bo same córki mieli. I jak łon miał już od nich odchodzić, to we prezencie pani mu taki złoty wisiorek dała. Żeby miał dla przyszłej małżonki, a i jako pamiątkę po państwie. I łon całą wojnę tego wisiorka nie stracił. Jak już się bardzo źle robiło, to solidnie go zapakował, owinął we szmaty i pudło metalowe znalazł i go w nim zakopał. I jak już wojna się skończyła, a i Ruskie wypuścili z więzienia, to on to odnalazł i mnie, jako swej wybrance sprezentował. – Babcia na te wspomnienia wyraźnie się wzruszyła, łza jej z oka pociekła, a ja podałem chusteczkę. Otarła policzek i kontynuowała.
- I ja przez te wszystkie lata ten wisiorek na szyi nosiłam, a jak mąż umarł, to to moja najważniejsza pamiątka po nim. A mnie ktoś okradł. I nie mam już wisiorka. – Zakończyła swoją smutną opowieść.
No kurwa nie. Nie okrada się starszych ludzi, nie okrada się starszych ludzi z ich pamiątek, nie okrada się starszych ludzi z ich pamiątek po zmarłym współmałżonku. No po prostu, kurwa, nie.
- Czy może pani powiedzieć mniej więcej kiedy albo gdzie to się stało? – Ja już sprawę przyjąłem, nie było co do tego dwóch zdań.
- Chyba to było na dworcu. Wracałam akurat od siostry z Goniądza, a na peronie stało kilkunastu młodych facetów. Chyba od strony Białegostoku przyjechali, bo pociągi się akurat mijały. I ktoś mnie popchnął, prawie upadłam, ktoś mnie złapał i podniósł, podziękowałam. Oni poszli a w domu zobaczyłam, że nie ma wisiorka.
Sukinsyny.
- Na policji pani już pewno była? – Warto się upewnić, czy wokół sprawy będą się też kręcić mundurowi.
- A idź pan z naszą milicją. Do konfiskowania wódki się ledwo nadają. A i to im podobno mizernie wychodzi.
- Dobrze, proszę pani, jak wyglądał ten wisiorek?
- Łańcuszek cały złoty, a wisiorek takiego małego kotka przedstawiał. Zwinięty w kłębuszek. Bardzo pana proszę o pomoc. Renty nie mam dużo, ale zapłacę ile pan powie.
- Nawet nie ma mowy o pieniądzach. Zaszczytem dla mnie będzie, jeśli po wszystkim pozwoli się pani zaprosić na kawę.
Krótko się pożegnaliśmy i obiecałem, że zrobię co tylko w mojej mocy. Oj, ktoś tu wszedł ze mną na wojenną ścieżkę. Bijcie w dzwony, bo kataklizm nadchodzi. Tylko najpierw musiałem cokolwiek ustalić. Bar odpadał, bo tamtejsze moczymordy nie zauważyłyby jakby im ktoś krzesło spod tyłków wyciągnął. Ale odwiedziny u drobnych złodziejaszków były już całkiem dobrym pomysłem.

Strączek i Tyczka jeśli nie byli właśnie na robocie, prawdopodobnie grillowali, unicestwiając browary z pierwszą prędkością kosmiczną. Kto jak kto, ale te dwa egzemplarze powinny coś wiedzieć.
- Czołem panowie – zagaiłem wyciągając fajki. – Dobrze się zrelaksować po robocie przy piwku?
- O, kapelusz! – Tyczka nawet się ucieszył na mój widok. – Chcesz się na kolejną furkę wybrać?
- Nie będę wam w paradę wchodził, nic z tych rzeczy. Poczęstujcie piwem. Sprawę mam. – Otworzyłem puszkę i przysiadłem na ławce.
- Nu, a co nam do tej sprawy? Mówilim, że u nas nie robim aut.
- Spokojnie, Strączek, nic mi do waszych aut. Kojarzycie taką staruszkę, co to już pod setkę podchodzi? Taka niziutka, drobniutka. – Opis może i nie najdokładniejszy, ale powinni jakoś skojarzyć.
Tyczka podrapał się w głowę, po Strączku też widać było, że intensywnie myśli.
- Nu, takie najstarsze, to ze trzy są w Mońkach, o którą dokładnie idzie rzecz?
- O tę, co od zawsze z tym samym wisiorkiem na szyi chodziła. Złoty z kotkiem. Coś świta?
- A nu pewno, trza było od razu, że o Babcie Leokadię pyta. Ona tu każdemu dzieciakowi jak babcia. Co się stało? – Momentalnie miny im spoważniały, odstawili piwo a dłonie same zacisnęły się w pięści. Nie powiem, zaskoczyło mnie to troszkę.
- Jej na szczęście nic, ale ktoś skręcił jej ten wisiorek.
- Moment. – Tyczka wstał, wyciągnął telefon i odszedł kilka kroków. Po chwili był z powrotem. – Nikt od nas – oświadczył. – To pewne.
- Opowiadała, że kilkunastu chłopaków stało na peronie, i w tłoku ktoś ją trącił. Podejrzewam, że właśnie wtedy.
- Ostatnio przyjezdnych mieliśmy na dyskotece. Skończyło się jak zwykle bijatyką. Strączek, pamiętasz skąd były te gnojki?
- Ze Czarnej Białostockiej.
- Wiesz, kapelusz, gdzie jest Czarna? To taka dziura w połowie między Białym a Sokółką. Jedziemy z tobą.
- Nigdzie ze mną nie jedziecie. Jak będę potrzebował waszej pomocy, to przyjdę. – Nie potrzebowałem towarzystwa. Jeszcze nie. – Dobra, dzięki, chłopcy. Będę się zbierał.
- Tylko od razu jak coś, to dawaj znać. Za Babcią Leokadią pół Moniek w ogień pójdzie.

Wziąłem sobie to do serca, jak postanowię najechać zbrojnie Czarną Białostocką, armia łatwo się znajdzie. Ale to była ostateczność. Na razie chciałem wybrać się tam i trochę powęszyć. Drogę do Sokółki miałem już rozpracowaną, więc bez zbędnych opóźnień zameldowałem się w Czarnej. Robiło się późne popołudnie i lokalne obiboki zaczęły obsiadać jedyny bar w okolicy. Była niewielka szansa na to, że łańcuszek jeszcze nie jest spieniężony. Pewno już poszedł za jakieś gówniane narkotyki albo przemycaną wódę. Takiego towaru nie trzyma się długo. Ale tu chodziło o coś więcej, niż tylko sam przedmiot. Chodziło o pieprzone zasady.
Usiadłem przy barze. Niebieskooka barmanka filuternie okręciła szmatę do wycierania kufli na palcu.
- Co podać, nieznajomy? – Zapytała, puszczając do mnie oko.
- Piwo i dwa kieliszki wódki. – Dostałem trzy szkła, wypiłem kolejkę, drugiego strzała wlałem do piwa. Rozejrzałem się po barze. Typową klientelę takich szynków można od razu wykluczyć z kręgu podejrzanych. Czerwone pyski są wszędzie takie same, niezależnie od miejscowości. Te pijaczki są groźne tylko i wyłącznie dla swoich portfeli. Szukałem młodych typków, którzy szastaliby forsą na prawo i lewo. No, szastali jak na te realia. Czyli brali trochę droższą wódę niż reszta.
Niespodzianki nie było, dotarłem do połowy drugiego kufla, kiedy do lokalu wparowało czterech żulików. Zajęli stolik w kącie pomieszczenia i skinęli na barmankę. Ta od razu wiedziała o co chodzi, wzięła litrową flaszkę i kieliszki. Następnie postawiła im przed nosami po piwie. Element nie próżnował i po kilkunastu minutach i kończyli pierwszą butelkę. Pierwszą wódkę zastąpiła druga, a po jakimś czasie trzecia. We łbach mieli po połówce na bańkę a wzrok stawał się coraz bardziej mętny. Jeśli intuicja mnie nie zawodziła, miałem przed sobą poszukiwanych gnojków. Nie chciałem karczemnej awantury, nie tu, na obcym terenie i bez żadnego wsparcia. Ale tak po prostu też nie mogłem wyjść. Zagadałem do dziewuchy za kontuarem.
- Co to za jedni? Ci pod ścianą – zapytałem obdarzając ją szarmanckim uśmiechem.
- A to miejscowe rozrabiaki, ja bym z nimi nie zadzierała. – Zrobiła trochę przestraszoną minę. Czyżby nie zawsze byli dla niej mili? Takie odniosłem wrażenie.
- Często tak chlają?
Uśmiechnęła się.
- Zawsze jak mają jakieś pieniądze. Wtedy idzie wóda w ruch. A dlaczego pytasz? – Szybko zreflektowała się, że udziela nieznajomemu informacji.
- Spokojnie, nie jestem z policji. Szukam pewnej zguby a mam przypuszczenia, że ci chłopcy bardzo pomogli tej zgubie się zgubić.
- Coś ukradli?
- Coś wartościowego.
Pokręciła głową z wyraźną rezygnacją.
- To już tego nie ma. Pewno zastawili we lombardzie. Jeden tylko tu mamy, więc jak pan szukasz czegoś to tylko tam.
Lombard? No tak, naturalnie. Stwarzało to pewne problemy, ale nie duże.
- Dzięki, śliczna. Możesz mi jeszcze powiedzieć, który z tych facetów nimi rządzi? Nie bój się, z mojej strony nic Ci nie grozi.
Chwilę wahała się nad odpowiedzią. Rozumiałem to, w końcu jakiś obcy pyta o miejscowych. Każdy dwa razy by się zastanowił. Zwyciężyła jednak niechęć do tych drani, bo nachyliła się w moją stronę i wyszeptała.
- Ten z garbatym nosem. Kiedyś przyłożyłam mu kuflem, bo się mi do tyłka dobierał. Mówią na niego Nieszpor.
Nieszpor. Niech będzie, jeszcze o tym nie wiesz, ale już niedługo mocno się poturbujesz, gnido. Zapłaciłem rachunek, dałem napiwek kelnerce i wyszedłem z baru. Musiałem złapać ostatni PKS do Moniek, żeby nie utknąć w tej dziurze na noc. Ale jeszcze chciałem obejrzeć ten lombard. Plan powoli krystalizował się w głowie. Musiał być spełniony tylko jeden warunek. Potrzebowałem, żeby buda była wolnostojąca.
Różnie bywa z moim szczęściem. Raz pod górę, raz w dół. W tym przypadku uśmiechnęło się do mnie. Taki mały pawilonik, troszkę na uboczu rynku. Wprost idealnie. A na witrynie, w gablotce lśniło złote kocię na takimż łańcuszku.
Następnego dnia znów byłem u Tyczki i Strączka.
- Dobra panowie, jest tak. Łańcuszek znalazłem w Czarnej. Jest w lombardzie.
- Kapelusz, chyba nie chcesz go wykupić? – Zaoponował Tyczka.
- W żadnym wypadku. Ukradli, to kasa za niego nikomu się nie należy. W dupie mam, czy właściciel tego biznesu jest uczciwy, czy nie. – Naprawdę miałem to gdzieś. – Znacie niejakiego Nieszpora z Czarnej?
- A nu, znam. Kanalia jakich mało. Mamy z nim na pieńku. – Strączek ułożył aż trzy zdania z rzędu. – Wim tyż gdzie mieszka.
- Dobra, to przyda się później. Na razie potrzebuję furę, łańcuch i kierowcę. Zrobimy lombard.
- E, kapelusz, ty to jesteś niezły kozak – z uznaniem powiedział Tyczka. – Chodź.
Zaprowadził mnie do rzędu garaży, które lata świetności miały już dawno za sobą. Z resztą, jak większość takich miejsc w kraju.
- Teraz patrz. – Duma biła z jego ust gdy otwierał jedno z pomieszczeń. – Nada się?
Ze zdziwienia prawie wyleciał mi papieros z ust. Tyczka, szczęśliwy jak małe dziecko, prezentował mi pięknego Grand Cherokee.
- Znalazłem go w polu, kawałek przed Tykocinem. Jakby kto go tam zostawił i sobie poszedł. Nu, to wziąłem, co tak będzie se stał. – Logika nie do podważenia. – Mów, jaki masz plan, bo to ja z tobą pojadę.
- Zrobimy to bezczelnie. Podjedziemy pod lombard, przyczepimy do krat łańcuch i wypieprzymy go z mocowania. Bierzemy wisiorek i znikamy. Gorzej, że chyba furę będziesz miał spaloną.
- A to ni problem, auto zniknie.
- Będziesz stratny.
- Spokojna głowa. – Rzucił z szelmowskim uśmiechem. – Ni będę. A co z tym gnojem, Nieszporem, obijem go?
- A to z kolei moja sprawa.
Tyczka nie zadawał więcej pytań. Wieczorem spakowaliśmy potrzebne rzeczy i wyruszyliśmy w noc w stronę Czarnej Białostockiej. Na miejsce zajechaliśmy grubo po pierwszej, na ulicach nie było żywego ducha. I dobrze, bo widzowie w tym przedstawieniu nie byli konieczni. Ustawiliśmy się tyłem do witryny i przyczepiliśmy umocowaliśmy łańcuch na kracie.
- Dobra – szeptałem. – Teraz ty wsiadaj w brykę i wal ile dała fabryka. Jak wyrwiesz kratę, ja zwijam łańcuszek, odpinam łańcuchy i spierdalamy do domu. Wszystko jasne?
- Kapelusz, jasne jak słońce.
- No, to do dzieła.
Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Po bardzo ostrym szarpnięciu, krata puściła i z łoskotem runęła na chodnik. Zaczął wyć alarm, ale przypuszczałem, że będę miał kilka chwil, zanim pojawi się tu ktokolwiek niepowołany. Kamieniem stłukłem witrynę i gablotę. Łańcuszek w kieszeń i do samochodu.
- A teraz gnaj, jakby cię diabeł gonił. – Niemal wykrzyczałem do kierowcy.
Dwa razy nie trzeba mu było powtarzać. Potężne auto zawyło i ruszyliśmy jak z kopyta. Dopiero przed Białymstokiem zwolniliśmy do w miarę przepisowej prędkości. Tyczka zaczął się śmiać, po chwili zaraził mnie tym i obaj rżeliśmy jak opętani.
- Nu to żeś mi imprezę, kapelusz, zorganizował. Jak Boga kocham takiej zabawy się po tobie nie spodziewałem.
- Widzisz, Tyczka, mam zasady. Jedna z nich tyczy się okradania starszych. Tego się, kurwa, nie robi.
- Szacunek, kapelusz.
Tyczka odstawił mnie pod zajazd i ruszył w swoją stronę. W niektórych sytuacjach więcej gadania nie jest potrzebne.
Następnego dnia odnalazłem Babcię Leokadię. Karmiła gołębie przy kościele.
- Moje uszanowanie, droga pani Leokadio. Zguba się odnalazła. – To mówiąc wręczyłem jej łańcuszek. Powiem wam, że takie szczęście na czyjejś twarzy to nieczęsty widok. Szczery, prawdziwie szczery uśmiech rozjaśnił pomarszczoną twarz starszej kobiety.
- Dziękuję, dziękuję bardzo. – Prawie zaniosła się płaczem.
- Nie ma sprawy, wisiorek w końcu jest tam, gdzie powinien, czyli na pani szyi.
Tak jak obiecałem, zaprosiłem Babcię na kawę. Kilka godzin opowiadała mi o swoim długim, trudnym ale i w sumie dość szczęśliwym życiu. Mógłbym tak z nią siedzieć i do nocy, ale jeszcze jedna sprawa wymagała zamknięcia. Nieszpor. Znów odbyłem drogę do Czarnej. Tylko tym razem miałem tam wpaść na krótki występ.
Jak można było przypuszczać, obwieś Nieszpor ze swoją kompanią znów balował w lokalnej mordowni. Tym razem nie wchodziłem do środka. Wystarczyło poczekać. Stałem w cieniu paląc papierosa. Po pewnym czasie mój cel wytoczył się pijany z knajpy i na chwiejnych nogach oparł się o ścianę i próbował się odlać. I to był ten moment. Podszedłem i stuknąłem go lekko w ramię.
- Co, do kurwy – wychrypiał odwracając się.
Ja nie bawiłem się w uprzejmości. Pierwszy cios wyprowadziłem w kartofel na pysku bandziora. Usłyszałem trzask i z nosa polała się krew. Zaskoczony złodziej nawet nie zdążył zareagować. Zacząłem okładać go z całych sił. Po chwili zwijał się na ziemi próbując osłaniać głowę. Już było po wszystkim, jeszcze jeden solidny kopniak odebrał mu jakiekolwiek chęci do walki. Schyliłem się i podniosłem ten pusty obity łeb za ucho.
- Wiesz gnoju co cię spotkało? – Zapytałem i niby tak przypadkiem trzasnąłem tym łbem o ziemię. – Spotkało cię to, co powinno spotkać każdego, który sięgnie po czyjąś pamiątkę, rozumiesz? – Chyba zrozumiał, bo wydawało mi się, że kiwa głową. – Jeszcze raz pojawisz się w Mońkach, zginiesz. Miasto wie kogo obrobiłeś, a to był błąd. Karygodny kurwa błąd. Nie popełniaj takich więcej, to się już nie spotkamy.
Wstałem i poprawiłem kapelusz. W koszulkę Nieszpora wytarłem zakrwawiony but. Strzeliłem w gnidę niedopałkiem i zniknąłem w mroku nocy. Chyba świat stał się odrobinę lepszy. Mój nastrój na pewno.

Ostatnio edytowany: 2017-06-24 23:58:42

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
a błędy właśnie poprawiam

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Triskal
Triskal - Bojownik · 6 lat temu



--
All we see or seem is but a Dream within a Dream. Ashes to Ashes but Dust won't be Dust...

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
dużo błędów poprawiłem

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

m_niebieski
m_niebieski - Woził Niemca dla statusu · 6 lat temu


O, pykłem przypadkowo stronkę
Ostatnio edytowany: 2017-06-25 17:25:25

--
Mój nick bardziej naukowo brzmi tak m_heksacyjanożelazian(II) potasu żelaza(III) TU ŹRÓDŁO
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj