dobra, mam dosyć
pierwsze zdanie kończyło poprzedni kawałek
- Teraz do akcji musimy włączyć znachorkę. Pomyśl jak ją wprowadzić. I dlaczego, pomimo, że to siódmy dzień choroby, jak napisałeś, nie poszli wcześniej po żadną poradę. A ja udam się po kolejne piwo. Lecz tym razem ty stawiasz, kolego.
- Ja? Antoś, wiesz ile zarabia się w mojej profesji?
- A czy ty wiesz ile w mojej?
Panowie spojrzeli sobie w oczy, po czym po krótkiej chwili wybuchnęli śmiechem. Potem posmutnieli.
- Tiaa, pośmialiśmy, się, fajnie. Masz pieniążek, wydaj mądrze. – Duduś podał koledze banknot zapalając kolejnego papierosa. Ponad ich stolikiem kłębił się siwy dym, ale w Mewie głupie przepisy o niepaleniu przy piwie rozwiązano za pomocą tabliczki z wytłoczonym hasłem „Pomieszczenie dla niepalących znajduje się na zewnątrz budynku”. Naszemu literatowi najlepiej pracowało się przy paleniu fajek. Dużej ilości fajek. Na szczęście i Chomik popalał, więc nie dochodziło do konfliktu interesów.
- Szanowny zamawiał złociste z pianką? – Zapytał bibliotekarz stawiając przed literatem kufel dobrze schłodzonego, choć szczerze mówiąc, paskudnego w smaku piwa.
- Pianę to to piwo widziało co najwyżej przez szybę wystawy sklepowej. Ale dziękuję bardzo. – Duduś nie omieszkał skomentować jakości lokalowego trunku. Z resztą, w ogóle nie zwykł nie komentować. – dobra gdzie my byliśmy? A, znachorka. Nie było jej w chacie wcześniej, to proste. Popatrz.
„Syn całą noc spędził w tej samej pozycji, poruszając się tylko wtedy, gdy kończył mu się arkusz. Nie reagował na płacze matki, głuchy pozostawał na głos ojca. Jedyna nadzieja na jakąkolwiek pomoc pozostawała w starej znachorce, mieszkającej w chacie pod lasem. Niestety, nieszczęśliwie dla ciężko doświadczanej rodziny, działo się to w czasie pełni. Tajemniczym czasie, w którym znachorzy zbierali się w magicznych miejscach i odprawiali sobie tylko znane obrzędy. Było to poza pojmowaniem zwykłych ludzi.” Proste?
- Błagam cię. Wyjechała? To trywialne. – skwitował słowa Dudusia bibliotekarz.
- Przede wszystkim skuteczne, a poza tym mało istotne. Z resztą, idealnie wpisuje się w klimat. Ładnie cię proszę, nie zrzędź przy takich pierdołach. Zaraz kobiecinę wprowadzimy na salony.
- Do izby, chciałeś powiedzieć.
- Tak, tak.
„Rankiem ósmego dnia nieoczekiwanie ktoś zastukał mocno w drewniane drzwi domu chłopca. Ukazała się w nich stara znachorka, która wiedziona sobie tylko znanymi instynktami, swe pierwsze kroki po powrocie skierowała do rodziny.
- Czas smutny nastał w tym domu. Wieści szybko się rozchodzą, co z chłopcem? - Spytała u progu izby. Powiodła spojrzeniem po wnętrzu. Na środku siedział mały chłopiec i zapisywał kolejne karty papieru. Pod ścianą, przy domowym ołtarzu klęczała matka. Trzymając ręce na piersi, wznosiła modły do starych Bogów. Ojciec siedział przy palenisku bezwiednie grzebiąc w wystygłym popiele.
Stara wieszczka podeszła ostrożnie do małego człowieka. Spojrzała na zapisane arkusze i w jej oczach zalęgł się strach tak wielki, że okoliczne drzewa rozszumiały się w Starożytnej Pieśni Lęku. Raz na tysiąc lat świat słyszał tę pieśń. Raz na tysiąc lat drzewa jednoczyły swe siły, by przekazać ludziom swoje ostrzeżenie.”- Duduś.
- Tak?
- Starożytna Pieśń Lęku. Ki czort? Nigdy o tym nie słyszałem. – podrapał się w skroń Chomik.
- Czytaj dokładnie „raz na tysiąc lat”. Zwyczajnie miałeś dotąd pecha. – roześmiał się pisarz – Nie wiem, przyjacielu. Właśnie ją wymyśliłem. Ale przyznaj, że robi wrażenie.
- Tak, zaiste piorunujące. Na litość Boga, czy ty nie przesadzasz z zabawianiem się ze swoją wyobraźnią? Masz jakieś granice?
- Granice czego? – ze szczerym zdziwieniem zapytał Duduś – Granice wyobraźni? Dziękować Bogom, Demonom, i wszelkiemu nadnaturalnemu stworzeniu, jeszcze do nich nie dotarłem. I mam wielką nadzieję nie osiągać ich jeszcze przez jakiś czas. Jeśli tak by się stało, mogę pakować manatki i zająć się czymś zupełnie innym. Co z tego, że nie ma takiej pieśni? Może była? Może ktoś, gdzieś w takową wierzył? Nie wiemy. Nikt nie wie. A właśnie dzięki nam, szeroka publiczność ma szansę ją poznać. A swoją drogą, to poważnie sądzisz, że ktoś zwróci akurat na to uwagę? Na takie detale?
- Gdyby ktoś analizował… - zaczął niepewnie Chomik.
- Gdyby ktoś analizował to tak, jak prawdopodobnie masz na myśli, to byłby to człowiek, którego nie ma jeszcze na świecie. – skwitował wątpliwość przyjaciela. – Byłby to twój praprawnuk lub jego kolega, który nie radzi sobie z kolejnym tekstem i przyszedł po pomocną dłoń. Tylko ktoś posiadający twoje geny, po przeczytaniu tej historyjki mógłby drążyć temat tak głęboko, że doszedłby do wniosku, że to bujda. A ja po raz kolejny tłukę ci do głowy, że w świecie wierzeń w siły potężniejsze niż kiedykolwiek poznaliśmy, takie właśnie pieśni mają rację bytu. To ich dom i kropka.