:Paulka, dzisiaj akurat nic, bo mają wolne, ale użeram się z nimi codziennie
„A wtedy podły, starożytny Bóg najwyższy rangą rzekł
- I niech zło tego świata zostanie cofnięte, a wszystkie córki, matki, babki, jedna prababka, dwa koty, trzy psy i uroczo uśmiechający się gekon wrócą do sfery żywych. Jednak ziarno śmierci, które zostało zasiane wydać plon musi, dlatego w zamian duszę dwóch, nie trzech, nie czterech, a właśnie dwóch mężczyzn powinno trafić do sfery mroku. Potępieni zostaną po dni ostatnie czasu herosów, cierpieć będą trudy pracy nieakceptowanej przez przełożonych oraz poznają dobitnie znaczenie słów „nierealny termin”. Tak zadecydowałem.
Gdzieś daleko, w świecie zieleni i błękitu, dwaj mężczyźni poczuli nagle krótki acz intensywny ból, połączony z przerażeniem dotąd im nieznanym. Świadkowie opowiadali potem o nagłym błysku, szoku jakiego doznali i tajemniczym zniknięciu, którego wynikiem było osierocenie pewnego wydawnictwa przez śmieciarza naczelnego i jego zastępcy. Wydawnictwo od dnia tego nie było sprzątane, lecz pisarze odnaleźli spokój i ciszę twórczą. A dzieci, matki, babki, jedna prababka, dwa koty, trzy psy oraz uroczo uśmiechający się gekon powrócili do radości dnia codziennego.”
No, to powinno rozwiązać problem, pomyślał Duduś z zadowoleniem patrząc w monitor. Wydrukował najnowsze opowiadanie i udał się do kierownika złożyć pracę.
- szefie, zrobione. Umiera dwóch facetów, dzieci i kobitki wracają do żywych. Jest jak w zleceniu. Mogę już piątek zacząć? – Duduś promieniał na twarzy. Nie dość, że ładnie odkręcił poprzednią awanturę, to jeszcze tak sprytnie dowalił kierownikowi.
- niech no to przejrzę, ostatnio tak spierdoliłeś, że powinieneś pisać z kontrolą na ramieniu. Pod kamerą, najlepiej. Ty wiesz ile skarg przyszło? Czternaście. Czternaście pierdolonych pisemek, do których muszę się ustosunkować. A szczerze nie mam na to ochoty. Odpowiadać za pracę bałwana powinien sam bałwan. Nie wiem kto to do druku puścił.
Ja też nie wiem. Szyderczo pomyślał Duduś.
- Panie kierowniku, tylko nie bałwana. Bałwany się topią od wysokich temperatur. A skoro przy tym jesteśmy, to klimatyzacja nie działa w moim pomieszczeniu. Jeśli nadal mam pracować w takich warunkach, proszę spodziewać się zwiększonej częstotliwości występowania piekła jako scenerii zdarzeń.
- O czym ty Duduś mówisz? Nigdy nie miałeś klimatyzowanego biura. – kierownik z lekkim zdziwieniem uniósł wzrok znad kartek papieru.
- Znaczy lodowate spojrzenie kierownika tak mnie mroziło? – Duduś był wyraźnie zadowolony z żartu.
- Znaczy, że zaraz bombę zarobisz, i oprócz swojej działki, będziesz jeszcze orał przy odpisywaniu w dziale Rozterek. Do usranej śmierci lub emerytury – kierownik nie był skory do dowcipów – Duduś, patrzę w ten twój tekst, coś mi tu buntem śmierdzi.
- Kierownik raczy doprecyzować? – Duduś zrobił minę kota błagającego o coś do jedzenia.
- Doprecyzuję, a kurwa jakże doprecyzuję. Zacznijmy od „nierealnego terminu”. Co to ma znaczyć?
- to kierownik jeszcze nie zaznał czegoś takiego?
- Cwaniaczku, stąpasz po kruchym lodzie. – Napięcie rosło, choć to kierownik zdawał się pękać z nerwów, Duduś nieźle się bawił.
- Zostawmy to, „Trudy pracy nieakceptowanej przez przełożonych”. Duduś, ja ciebie bardzo szanuję, ale coś mi tu śmierdzi osobistymi wycieczkami.
Szef do końca poczyta, w myślach zaśmiał się Duduś.
- To ja może skoczę, otworzę okno i przewietrzę? - Zaproponował pisarz
- Zaraz skoczysz przez okno, jak mi nie wyjaśnisz tu i teraz, co mają oznaczać te przytyki.
- A w zęby nie dostanę?
- Duduś, jesteśmy poważnym pismem, nie rozwiązujemy problemów siłą, tylko słowem.
- Bo widzi kierownik, tamto opowiadanie było naprawdę dobre. Nic nie poradzę, że obfitowało w śmierć niewinnych niewiast.
- Klient prosił o coś innego – wtrącił naczelny.
- Zawsze klient prosi o coś innego. Piszę o górach, klient marudzi, że miały być równiny. Piszę o koniach, chciałby o kotach. Piszę o rzekach, chciałby o jeziorach. Ja to kierowniku szczerze mam w dupie co chce klient. Nie pracuję w sektorze usług…
- pracujesz – próbował przerwać tyradę Dudusia kierownik
- Nie przerywa szef jak mam wenę. Usług. Jestem Artystą Pisarzem! Żyję słowem, metaforami, parabolami i hiperbolami. Moim światem są cuda i wolność artystyczna, środki wyrazu są moim chlebem. Ja jem myśli, które przetrawiam na słowa
- naćpał się, jak Boga kocham, naćpał się – rzucił pod nosem przełożony Dudusia.
-… i słowa te przelewam na papier. Klient to niech sobie idzie do sklepu osiedlowego i bułki kupi. Ja proszę pana, nie świadczę usług. O. Więc teraz odwracam się i wychodzę.
Jak rzekł tak zrobił. Odwrócił się na pięcie i zadowolony udał się na upragniony weekend.
Kierownik został w swoim pokoju z otwartą szczęką.
- musiała mu na anal pozwolić, że dzisiaj taki rozbrykany… W poniedziałek dostanie nowy temat, „Słonecznik Polny, legenda o poszukiwaniu promieni słonecznych” I będzie pisał o pierdolonym kwiatku obracającym się cały dzień w stronę słońca.
idę zapalić