Ile nerwów dzisiaj straciłam w pracy. Dziewczyna kupiła dwa pierścionki. Odwidziały jej się. Przyszła i mi nimi rzuciła, i mam jej pieniądze oddać. Bo ona ma prawo, itd. Zaproponowałam wymianę, bo tyle mogę. Nie chciała, więc odesłałam ją do federacji konsumentów. Za pół godziny przyszedł tatuś. Znowu rzut pierścionkami, on mnie w gazecie obsmaruje. Córka niewidoma (wtf?), popamiętam go. Powtórzyłam to co córce i poprosiłam żeby nie krzyczał na mnie.
Poszedł. I teraz nastąpiło najlepsze. Wrócił z policją
Szczęka mi opadła. Zapytałam panów czy znają przepisy odnośnie praw konsumentów, wytłumaczyłam co i jak. Powiedziałam, że mogą sobie zabrać tego agresywnego gościa skoro już przyjechali.
Ale tłumaczyli, że musieli
A jeden nawet przystojny był
Po godzinie nastąpiło naj najlepsze. Tatuś z córką wrócili i zapytali, bardzo grzecznie, czy im to na coś wymienię. Serio, nie można tak było od razu? Tylko pokrzyczę, postraszę policją i może się uda?