Primo: właśnie udało mi się zawalić dwa kolokwia w ciągu jednego tygodnia. Zajedwabiście, jeżeli pierwszy semestr jest na studiach najłatwiejszy, to chyba mogę już szukać pracy na budowie... Secundo: zdałem sobie boleśnie sprawę (po raz kolejny w życiu swoją drogą), że jestem kurna samotny jak palec i ni cholery nic z tym nie uda mi się raczej zrobić. Ot, obudziłem się w wieku lat dziewiętnastu i zdałem sobie sprawę, że to nerdostwo, które do tej pory uważałem za jak najbardziej normalne (ba, momentami nawet powód do dumy), jednak nie jest tak zajebiste jeżeli weźmie się pod uwagę kontakty z płcią piękną. Tak więc, mimo iż dostałem się na prawdopodobnie jeden z bardziej elitarnych wydziałów w Polsce, to jakoś za cholerę nie mogę poczuć się tam na tyle szczęśliwy, na ile tego oczekiwałem. I teraz, jak z dumą zrobiłem prawo jazdy, to zaczyna padać śnieg - znaczy się w tym roku już sobie pojeździłem. No i na koniec dodam, że ten oto mój pierwszy samodzielny post na forum JM wylądował w narzekalni. Po prostu życie jest piękne...
--
Praca zrobiła z małpy człowieka. A socjal - na odwrót.