miałam w sobotę ogromną przyjemność uczestniczyć w koncercie mojej ulubionej kapeli Tool.
Tool jest w trakcie trasy po Europie promującej płytę "10,000 days". Koncertują bez supportu. Nie przeszkadza według mnie to w niczym.
Zagrali wiele piosenek z nowej płyty, rozpoczynając od psychodelicznego "Rosetta Stoned". Udało mi się stać prawie w pierwszym rzędzie, widziałam więc dokłądnie zespół, zostałam solidnie zgnieciona i co niestety trzeba przyznać nie mogłam w pełni upajać się muzyką ponieważ jak to w Spodku z przodu nagłośnienie szwankowało. Za dużo było basu a za słabo wyeksponowany został zniewalający wokal.
Jeśli już o wokalu, to Maynard spisał się jak zwykle rewelacyjnie, choć niektórych raziło to, że stał na wysokości perkusji w tyle sceny i prawie cały koncert tyłem do publiki (mnie nie przeszkadzało, bo ma piękne plecy, a to jeśli o mnie chodzi ważny atrybut mężczyzny, na których posiada rewelacyjny tatuaż- skorpiona). Ze starych płyt zagrali m.in. Forty six & two, Sober, AEnema, Schism i pare innych, natomiast z nowej uraczyli nas wspomnianym Rosetta Stoned (śpiewanym przez megafon), Vicarious, Jambi, Right in two. W połowie koncertu zespół usiadł na scenie i zrobił sobie przerwe. Chłopaki wypalili papieroska, wypili jakieś napoje, Maynard porobił brzuszki, aż w końcu wstali i pograli jeszcze dłuższą chwilkę (jeśli 1,5 godziny na cały koncert dla fana to wystarczająco długo). Koncert trwał mniej więcej od 19:30 do 21 z groszami. Gdy opuszczaliśmy Spodek było jeszcze jasno, co było dużym szokiem- przejście ze świata psychodeli dźwięku i obrazu(na telebimach były puszczane teledyski i inne obrazy tworzone grafiką komputerową komponujące się z muzyką) do zwykłego, wieczornego gwaru Katowic.
Chciałam tu także pochwalić ekipe ochroniarską, która nie tylko dbała o bezpieczeństwo i porządek, ale także dbała o naszą kondycję, rozdając osobą z pierwszych paru rzędów na płycie kubeczki palstikowe i co 5 uzupełniając owe kubeczki wodą mineralną prawie przez cały koncert.
Wrażenia niezapomniane. Tool to jednak nie jest zespół jak Metallica, gdzie James co chwile rozmawia z publiką, śpiewa z nią, zabawia, pyta kto ile ma płyt itp. James z Toola powiedział krótkie "dobry wieczór" i przed ostatnią piosenką ("AEnema") "dziękujemy. dobranoc" choć dodał bardzo przyjemną dla wszystkich zebranych a dla mnie i mojego Pana-I-Władcy informację "do zobaczenia wkrótce, miejmy nadzieję że już w listopadzie".
Miejmy więc nadzieję, że na nasze urodziny i rocznice w jednym pójdziemy z :teflonem na koncert ukochanej kapeli. Trzymajcie kciuki.
Mogłabym pisać więcej, ale jeśli nie byliście a chcecie coś wiedzieć to przeczytacie w fachowej prasie, jak nie lubicie to tyle informacji starczy.
Jestem ciekawa czy ktoś z was był. Podzielcie się swymi opiniami o koncercie lub o zespole. Na pytania na ktore będę w stanie odpowiedzieć dotyczących imprezy i Tool chętnie odpowiem, a na resztę postaram się poszukać informacji.

zdjęcie pochodzi z gazeta.pl gdzie jest więcej (aż o 5) zdjęć z koncertu
Tool jest w trakcie trasy po Europie promującej płytę "10,000 days". Koncertują bez supportu. Nie przeszkadza według mnie to w niczym.
Zagrali wiele piosenek z nowej płyty, rozpoczynając od psychodelicznego "Rosetta Stoned". Udało mi się stać prawie w pierwszym rzędzie, widziałam więc dokłądnie zespół, zostałam solidnie zgnieciona i co niestety trzeba przyznać nie mogłam w pełni upajać się muzyką ponieważ jak to w Spodku z przodu nagłośnienie szwankowało. Za dużo było basu a za słabo wyeksponowany został zniewalający wokal.
Jeśli już o wokalu, to Maynard spisał się jak zwykle rewelacyjnie, choć niektórych raziło to, że stał na wysokości perkusji w tyle sceny i prawie cały koncert tyłem do publiki (mnie nie przeszkadzało, bo ma piękne plecy, a to jeśli o mnie chodzi ważny atrybut mężczyzny, na których posiada rewelacyjny tatuaż- skorpiona). Ze starych płyt zagrali m.in. Forty six & two, Sober, AEnema, Schism i pare innych, natomiast z nowej uraczyli nas wspomnianym Rosetta Stoned (śpiewanym przez megafon), Vicarious, Jambi, Right in two. W połowie koncertu zespół usiadł na scenie i zrobił sobie przerwe. Chłopaki wypalili papieroska, wypili jakieś napoje, Maynard porobił brzuszki, aż w końcu wstali i pograli jeszcze dłuższą chwilkę (jeśli 1,5 godziny na cały koncert dla fana to wystarczająco długo). Koncert trwał mniej więcej od 19:30 do 21 z groszami. Gdy opuszczaliśmy Spodek było jeszcze jasno, co było dużym szokiem- przejście ze świata psychodeli dźwięku i obrazu(na telebimach były puszczane teledyski i inne obrazy tworzone grafiką komputerową komponujące się z muzyką) do zwykłego, wieczornego gwaru Katowic.
Chciałam tu także pochwalić ekipe ochroniarską, która nie tylko dbała o bezpieczeństwo i porządek, ale także dbała o naszą kondycję, rozdając osobą z pierwszych paru rzędów na płycie kubeczki palstikowe i co 5 uzupełniając owe kubeczki wodą mineralną prawie przez cały koncert.
Wrażenia niezapomniane. Tool to jednak nie jest zespół jak Metallica, gdzie James co chwile rozmawia z publiką, śpiewa z nią, zabawia, pyta kto ile ma płyt itp. James z Toola powiedział krótkie "dobry wieczór" i przed ostatnią piosenką ("AEnema") "dziękujemy. dobranoc" choć dodał bardzo przyjemną dla wszystkich zebranych a dla mnie i mojego Pana-I-Władcy informację "do zobaczenia wkrótce, miejmy nadzieję że już w listopadzie".
Miejmy więc nadzieję, że na nasze urodziny i rocznice w jednym pójdziemy z :teflonem na koncert ukochanej kapeli. Trzymajcie kciuki.
Mogłabym pisać więcej, ale jeśli nie byliście a chcecie coś wiedzieć to przeczytacie w fachowej prasie, jak nie lubicie to tyle informacji starczy.
Jestem ciekawa czy ktoś z was był. Podzielcie się swymi opiniami o koncercie lub o zespole. Na pytania na ktore będę w stanie odpowiedzieć dotyczących imprezy i Tool chętnie odpowiem, a na resztę postaram się poszukać informacji.

zdjęcie pochodzi z gazeta.pl gdzie jest więcej (aż o 5) zdjęć z koncertu

--