War... War never changes...
Te słowa zaczynają obie części gry pod tytułem Fallout. Aż dziwię się że tyle czasu nie wspomniano tutaj o tym arcydziele... ale do rzeczy.
Fallout to RPG, RPG jak w mordę strzelił i inaczej go zakwalifikować raczej się nie da, aczkolwiek różni się od tego do czego większośc jest przywyczajona słysząc lub czytajac te trzy literki.
Nie ma magii, smoków, elfów i innego fantastycznego badziewia. Akcja Fallout'ów dzieje się w przyszłości, niezbyt nawet odległej ale niezbyt miłej. W przyszłości po wojnie nuklearnej.
Niekończące się pustynie, mutanci, bandyci, ruiny miast i spluwa w łapie... tak wygląda twarda rzeczywistośc tego świata, kto ma broń, wodę i leki - rządzi.
Brak policji (prócz kilku miast), centralnego rządu, każde miasto rządzi się własnymi prawami...
Część ludzi na czas wojny ukryła się w schronach, przeżyli nienaruszeni, w sterylnych warunkach. Z takiego schronu pochodzi nasz główny bohater pierwszej części. W głównym komputerze uszkodzeniu uległ chip zarządzający filtorwaniem wody, za kilka tygodni w schronie nie będzie pitnej wody i to my musimy wyjść w nieznany świat i zdobyć drugiego Waterchipa (a przy okazji uratować świat od inwazji mutantów)
W drugiej cześć gramy potomkiem naszego bohatera z jedynki, ale zamiast w schronie mieszkamy w jakiejś zacofanej wiosce dzikusów na zadupiu. Ciągłe susze doprowadziły do nieurodzaju, a samą dzidą ciężko coś upolowac szczególnie że zwierzyna łowna ma nieciekawy zwyczaj zmieniać się w myśliwego. Dlatego musimy znaleźć Garden of Eden Creation Kit - ta walizeczka która potrafi nawet najgorszą ziemie przemienić w urodzajny raj. Zaczynamy z dzidą, odrobiną pieniędzy i całkowitą niewiedzą o ponujących w świecie zwyczajach
To co w obu grach jest niesamowite to dowolność i możliwości jakie oferuje...
Chcesz grać wymiataczem w walce wręcz? Proszę bardzo. Snajperem? Czemu nie. Wolisz załatwiać sprawy po cichu? Żaden problem. A może brzydzisz się przemocą i wolisz załatwiać sprawy poprzez negocjacje? Gra dla Ciebie.
Jasna czy ciemna strona? Stróż porządku czy bandyta? Kobieta czy mężczyzna? W tej grze nie ma założenia jaką postacią grasz. Możesz nawet grać tłukiem który ledwo co sklecić potrafi zdanie.
Ilość umiejętności i ich różnorodnośc pozwala na wiele, do tego jeszcze dochodzą zdolności specjalne. W żadnym cRPG nie widziałem chyba systemu kreacji bohatera dającego tyle możliwości i dróg rozwoju.
Questów dodatkowych jest multum można aż dostać zawrotu głowy, przeszedłem część drugą ponad 10 razy i za każdym razem znajduję coś nowego.
Graficznie gra nie powala ale co się dziwić skoro mają one po ładnych kilka latek, ale mimo upływu czasu nie odrzuca również zbytnio od monitora. Rzut izometryczny, dwa wymiary, ale ładnie starannie wszystko wykonane.
Muzyka to majstersztyk... lecąca w tle, cicha i melancholijna niczym wiatr dmiący przez nuklearne pustkowia. Buduje ten klimat smutku i beznadzieji, trudu i niebzpieczeństwa tego ciężkiego i brutalnego świata. Prawie nie jej nie słychać ale jest... cicha i subtelna.
Kolejna piękna rzecz to humor w tej grze.
Twórcy umieścili w niej ogromną ilość nazwiązań do rzeczywistego świata i jego ikon popkultury. Na pustyni możemy znaleźć odcisk stopy Godzilli, rozbity prom ze Star Treka czy most nad przepaścią ze strażnikiem który przepuści nas jak odpowiemy na trzy pytania. W dialogach znajdują się tony cytatów i nawiązań do różnych filmów, kreskówek czy muzyki. Jeden gatunek mutantów wygląda niemal niczym Alien (a na szaraki też można sie natknąć).
Jedyny minus tej gry to to że jest krótka... obecnie znając ją na pamięc przechodzę ją w około 10h wykonując wszystkie questy. Grając pierwszy raz zajmie to pewnie pod 20 góra 25 godzin (no chyba że ktoś niezbyt rozgarnięty), a cześć pierwsza jeszcze krócej...
A rekord ukończenia cześc drugiej wynosi... 20 minut.
Po boskim Final Fantasy 7 jest to na mojej liście pozycja numer 2 jeśli chodzi o gry komputerowe.
Nawet dziś mimo zacofanej grafiki ma ona u mnie 9/10 punktów.
Te słowa zaczynają obie części gry pod tytułem Fallout. Aż dziwię się że tyle czasu nie wspomniano tutaj o tym arcydziele... ale do rzeczy.
Fallout to RPG, RPG jak w mordę strzelił i inaczej go zakwalifikować raczej się nie da, aczkolwiek różni się od tego do czego większośc jest przywyczajona słysząc lub czytajac te trzy literki.
Nie ma magii, smoków, elfów i innego fantastycznego badziewia. Akcja Fallout'ów dzieje się w przyszłości, niezbyt nawet odległej ale niezbyt miłej. W przyszłości po wojnie nuklearnej.
Niekończące się pustynie, mutanci, bandyci, ruiny miast i spluwa w łapie... tak wygląda twarda rzeczywistośc tego świata, kto ma broń, wodę i leki - rządzi.
Brak policji (prócz kilku miast), centralnego rządu, każde miasto rządzi się własnymi prawami...
Część ludzi na czas wojny ukryła się w schronach, przeżyli nienaruszeni, w sterylnych warunkach. Z takiego schronu pochodzi nasz główny bohater pierwszej części. W głównym komputerze uszkodzeniu uległ chip zarządzający filtorwaniem wody, za kilka tygodni w schronie nie będzie pitnej wody i to my musimy wyjść w nieznany świat i zdobyć drugiego Waterchipa (a przy okazji uratować świat od inwazji mutantów)
W drugiej cześć gramy potomkiem naszego bohatera z jedynki, ale zamiast w schronie mieszkamy w jakiejś zacofanej wiosce dzikusów na zadupiu. Ciągłe susze doprowadziły do nieurodzaju, a samą dzidą ciężko coś upolowac szczególnie że zwierzyna łowna ma nieciekawy zwyczaj zmieniać się w myśliwego. Dlatego musimy znaleźć Garden of Eden Creation Kit - ta walizeczka która potrafi nawet najgorszą ziemie przemienić w urodzajny raj. Zaczynamy z dzidą, odrobiną pieniędzy i całkowitą niewiedzą o ponujących w świecie zwyczajach
To co w obu grach jest niesamowite to dowolność i możliwości jakie oferuje...
Chcesz grać wymiataczem w walce wręcz? Proszę bardzo. Snajperem? Czemu nie. Wolisz załatwiać sprawy po cichu? Żaden problem. A może brzydzisz się przemocą i wolisz załatwiać sprawy poprzez negocjacje? Gra dla Ciebie.
Jasna czy ciemna strona? Stróż porządku czy bandyta? Kobieta czy mężczyzna? W tej grze nie ma założenia jaką postacią grasz. Możesz nawet grać tłukiem który ledwo co sklecić potrafi zdanie.
Ilość umiejętności i ich różnorodnośc pozwala na wiele, do tego jeszcze dochodzą zdolności specjalne. W żadnym cRPG nie widziałem chyba systemu kreacji bohatera dającego tyle możliwości i dróg rozwoju.
Questów dodatkowych jest multum można aż dostać zawrotu głowy, przeszedłem część drugą ponad 10 razy i za każdym razem znajduję coś nowego.
Graficznie gra nie powala ale co się dziwić skoro mają one po ładnych kilka latek, ale mimo upływu czasu nie odrzuca również zbytnio od monitora. Rzut izometryczny, dwa wymiary, ale ładnie starannie wszystko wykonane.
Muzyka to majstersztyk... lecąca w tle, cicha i melancholijna niczym wiatr dmiący przez nuklearne pustkowia. Buduje ten klimat smutku i beznadzieji, trudu i niebzpieczeństwa tego ciężkiego i brutalnego świata. Prawie nie jej nie słychać ale jest... cicha i subtelna.
Kolejna piękna rzecz to humor w tej grze.
Twórcy umieścili w niej ogromną ilość nazwiązań do rzeczywistego świata i jego ikon popkultury. Na pustyni możemy znaleźć odcisk stopy Godzilli, rozbity prom ze Star Treka czy most nad przepaścią ze strażnikiem który przepuści nas jak odpowiemy na trzy pytania. W dialogach znajdują się tony cytatów i nawiązań do różnych filmów, kreskówek czy muzyki. Jeden gatunek mutantów wygląda niemal niczym Alien (a na szaraki też można sie natknąć).
Jedyny minus tej gry to to że jest krótka... obecnie znając ją na pamięc przechodzę ją w około 10h wykonując wszystkie questy. Grając pierwszy raz zajmie to pewnie pod 20 góra 25 godzin (no chyba że ktoś niezbyt rozgarnięty), a cześć pierwsza jeszcze krócej...
A rekord ukończenia cześc drugiej wynosi... 20 minut.
Po boskim Final Fantasy 7 jest to na mojej liście pozycja numer 2 jeśli chodzi o gry komputerowe.
Nawet dziś mimo zacofanej grafiki ma ona u mnie 9/10 punktów.