Pograłem już kilkanaście godzin i podzielę się swoim zdaniem na temat remakeu.
Rozumiem podejście do zmiany trybu walki z turowego na teoretycznie zręcznościowy. Większość osób jaka odbijała się od serii FF, jeśli tylko japońskość im nie przeszkadzała, była zniechęcona przez system walki. Jednak system z XV był już dla mnie przegięty, nigdy nie zrobiłem ostatniego lochu bo ten system był zbyt zręcznościowy. W VII Remake poszli na kompromis. Walki są teoretycznie zręcznościowe, ale jedyną faktycznie zręcznościowa czynnością są uniki. Cała reszta jest czysto taktyczna i pozwala na strategiczne planowanie.
Zmiana systemu walki (oraz podzielenie gry na fragmenty) wiąże się niestety ze zmianą działania umiejętności, dość mocnym okrojeniem systemu materii i całkowicie macoszym potraktowaniem summonów. Boli mnie to potwornie, bo maksowaie materii i robienie master materii było dla mnie prawie osobna grą, nad którą spędzałem setki godzin. Wiele materii nie ma też racji bytu w poprzedniej formie, jak chociażby counter, na którym niektórzy budowali całą grę i rozwój postaci. Najgorsze są te summony, bo każda postać może mieć tylko jednego i nie może go nawet aktywować kiedy chce, ale nie jest też tak strasznie jak w XV. Summonować można każdą istotę jeden raz na walkę, a możliwość przyzwania pojawia się tylko podczas przedłużających się walk. W internetach twierdzą, że tylko w przypadku walk z BOSSami, ale kilkukrotnie mogłem przyzwać summona nawet w walkach ze zwykłymi wrogami, jeśli tylko za długo trwała walka.
Często słyszałem, że ludzie nie lubią FFów za to, że trzeba grindować. Ja się z tym nie zgadzam, bo FFVII było niczym szachy. Jeśli tylko znało się mechaniki gry i odpowiednio je stosowało, to grindować trzeba było tylko w late game. A jak się nie chciało czytać opisów to zawsze można było poubijać kilku niemilców by podnieść poziom i zmniejszyć trudność starć. Tutaj grindu nie ma w ogóle, wrogowie odradzają się bardzo po macoszemu, nawet gdyby się chciało to zysk jest marginalny. Jednakże pociągnęło to też za sobą, że ilość różnych przeciwników skurczyła się do pojedynczych sztuk, a przede wszystkim są to ludzie i maszyny.
Osobiście wolałem tryb walki oryginału, serce me krwawi, że jest to system tak odmienny, ale jednocześnie jestem wielce wdzięczny, że nadal nie jest to czysta zręcznościówka. Biorąc jednak pod uwagę całościowy efekt ostateczny oceniam mechanikę gry na 6,5/10. Nie jest jakoś super, ale nie jest też źle na tyle by odrzucało, da się grać.
W sumie, od tego miałem zacząć, ale mi nie wyszło. FF VII:Remake to nie jest remake jak sugeruje tytuł. To jest gra wzorowana na pierwowzorze. Historia niby jest bardzo podobna, ale jednak są zmiany, na dodatek takie dość duże, włącznie z nowymi postaciami. Ja się z tego cieszę, nty raz ta sama historia może się znudzić, a tak niby wszystko jest znajome, a jednak jest też dużo nowych treści, które mocno trzymają przy padzie nawet starych wyjadaczy serii. Ja jestem z Team Tifa i nigdy żadna inna damska postać w FF VII mnie nie obchodziła (Naprawdę nie lubię Aeris, zawsze rashowałem historię żeby *******... ). A tu się okazuje, że mam nową waifu - Jessie. Cudownie w Remake pogłębili lore świata, sprawili, że postacie poboczne stały się realne do poziomu, gdzie przysłaniają mi towarzyszy z drużyny. Naprawdę chwała Square Enix za to, zmiana względem oryginału 11/10. Bardzo mi to odpowiada, sprawia, że Remake nie jest tylko powtórką, jest jeszcze większą ilością dobra, którego tak bardzo łaknąłem.
Grafika, udźwiękowienie są spełnieniem wszelkich moich marzeń. Materie w broniach, które widać na żywo, również w trakcie walk, są genialnym smaczkiem i lubię sobie po prostu popatrzeć na te świecące kuleczki. Postacie są zrobione moim zdaniem znacznie lepiej niż w Advent Children, zwłaszcza Tifa, która zyskała nie dość, że na wyglądzie to jeszcze na osobowości. Biegając z nią po mieście czuję się jakbym naprawdę był ze starą znajomą na spacerze. Pod tym względem czuję się w pełni spełniony podczas gry.
Na chwilę obecną oceniam grę 8,5/10. Ciągle nie mogę wybaczyć Summonów i okrojenia materii, ale kreacja świata sprawia, że o tym zapominam i odpływam w świat nostalgii.
PS. Ja trochę żartowałem z tą Jessie, Tifa <3
PS2. Jeśli nie jesteście tak zatwardziałymi fanami FFVII jak ja, to ta gra zdecydowanie nie jest warta swojej ceny. Poczekajcie aż będzie za 120 maksymalnie, zwłaszcza, że to tylko jakaś część historii. A jak w ogóle nie jesteście wielkimi fanami FF, to poczekajcie, aż kupicie wszystkie części w pakiecie, bo tę fabułę naprawdę warto znać, ale to powinna być jedna gra.
Ostatnio edytowany:
2020-05-10 22:13:24
--
"Więc kim ty jesteś? Tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce, lecz czyni tylko dobro" "Oh no, she's killing blind orphans! That's so evil, I mean which is great but blind orphans!" "Odmawianie kobiecie tańca to ignorowanie części jej osobowości. To zniewaga, którą niełatwo zapomnieć. Bowiem ona miała coś do zaoferowania: swoje oddanie. Przed mężczyzną, który z nią nie tańczy, nigdy nie otworzy swej duszy do samego końca."