Dziędoberek Państwu

Dla tych, co lubią aromatyczne mięsko mam dziś przepis na kurczaka cajun. Z tego, co mi się o ucho obiło, przepis pochodzi od francuskich kolonistów, co się w Hameryce byli osiedlili, gdzieś w okolicach Luizjany.


Dla dwóch osób potrzebne będą:

Mięcho:
- duży cyc kurzęcy (podwójny) lubo dwa małe (pojedyncze)

Marynata:
- papryka słodka w proszku: 2 kopiaste łyżeczki
- tymianek: 1 łyżeczka
- kmin rzymski: pół łyżeczki
- cebula w proszku (może być kostka smaku, czy jak się tam to knorrowe cuś zwie): 1 kostka lub 1 łyżeczka
- czosnek granulowany (takoż może być z kostki): 1 kostka lub 1 łyżeczka
- pieprz świeżo mielony: 1 łyżeczka
- imbir (najlepsiej korzeń, który sami potrzemy): 1 łyżeczka
- suszone oregano: 1 łyżeczka
- jedna suszona papryczka chilli (twardziele dają więcej)
- sos teriyaki (przyznaję, to mój wymysł, Francuzi nie stosowali, ja natomiast plecam): 1 łyżka
- oliwa z oliwek: 4 łyżki

Warzywa:
- pół brokuła,
- marchewa średnia,
- fasolka szparagowa zielona - tak ze dwie garści,
- trzy ziemniaczki
- pół cukinii
- masełko ziołowe (wiem, że to nie warzywo, ale dodatek będzie)


I lecim po kolei:

1. Siekamy papryczkę chilli bardzo drobno. Mieszamy razem wszystkie składniki marynaty poza oliwą i sosem teriyaki, ucieramy toto w moździerzu. Ja takowego nie posiadam, więc zsypałem wszystko razem na arkusz pergaminu , złożyłem arkusz na pół i gniotłem łyżeczką.
Wsypujemy to wszystko do słoiczka, zalewamy oliwą i sosem teriyaki i mieszamy, mieszamy... A jak pomieszamy, to zakręcamy słoiczek i telepiemy nim jak Tom Cruise szykujący drinka. Po czym odstawiamy na minut pięć.

2. Czas ten wykorzystujemy na pocięcie kurczaczego fileta w kostkę wielkości 2x2 cm. Pakujemy do miseczki, zalewamy naszą marynatą i sru! do lodówki. Minimum pół godziny, aczkolwiek im dłużej, tym lepiej. Jak kto ma czas, szykuje dzień wcześniej - warto.

3. Bierzemy się za warzywa.
- Wyszorowane kartofelki przecinamy wzdłuż na pół - znaczy się na łódeczki. Broń Boziu nie obierać!
Pakujemy do parowara i ustawiamy czas 30 minut.
- Mamy teraz 10 minut na pocięcie marchewy w słupki (większe raczej niż mniejsze) i fasolki w kawałki po 4-5cm. I po rzeczonych 10 minutach pakujemy toto do parowara.
- po kolejnych 10 minutach do parowara trafić powinien brokuł podzielony na różyczki. Rozmiar zależny od preferencji i kaprysu.
- czekamy jeszcze 5 minut i dokładamy cukinię pociętą w półcentymetrowej grubości plastry.

4. Zostaje nam 5 minut do końca parowania. Zatem poświęcamy się mięsku.
Na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy. Jak się już ładnie zagrzeje, to wrzucamy na to naszego kuraka razem z resztkami zalewy. Obsmażamy go na dużym ogniu ze wszystkich stron, po czym zmniejszamy ogień do minimum i od czasu do czasu mieszamy.

5. Jak nam się mięsko przysmaży, wykładamy je na talerze, obok sypiemy jarzynki, zaś na kartofelkach rozsmarowujemy masełko ziołowe. Podajemy i wcinamy :]


Uwagi:

a) zamiast w miseczce można mięsko marynować w woreczku foliowym. Wkłada się po prostu mięcho do woreczka, zalewa marynatą, zawiązuje szczelnie woreczek i międli w dłoniach aż się mięsiwo dokładnie przyprawami pobrudzi. W takim wypadku wystarczy mniejsza ilość marynaty.

b) marynata powina być gęsta, konsystencji zbliżonej do płynnego miodu. Najłatwiej to konktrolować dodając stopniowo oliwę i mieszając.

c) warzywa oczywiście można sobie dobrać podług własnego gustu. Jeśli nieczytelnie podałem czas parowania poszczególnych warzyw, to już precyzuję: ziemniaki 30min, marchewa i fasolka 20min, brokuł 10min, cukinia nie więcej niż 5min. Pomijając kartofle, każde pozostałe warzywko można parować krócej - będzie zblanszowane i zdrowsze. Rzecz gustu.

d) Punkt czwarty, czyli smażenie mięska powoduje, że po kuchni roznosi się diabelnie kuszący aromat. Zdaje mnie się, że główną miarą odpowiada za to kumin i tymianek.

e) masełko ziołowe robię tak: Siekam świeże listki bazylii, koper, nać pietruchy, dodaję majeranek i oregano i zalewam to roztopionym masłem. Pozostaje całość wymieszać, wystudzić i wpakować do lodówki. Zastygnie sobie ładnie w pojemniczku i już.

f) danie jest bardzo zdrowe, jak to zawsze w przypadku jarzynek na parze robionych, tłuszczu w nim niewiele, błonnika sporo. No i nie dodajemy w ogóle soli.

Smacznego życzę

--
Sygnatura ma grypę. Do odwołania.