Kiedy prawdziwy Przyjaciel mówi ci, że przyjeżdża z rodziną i rodzina chętnie spróbowałaby czegoś lokalnego, to choćby nie wiem, jak ciężko ci było na duszy, choćby nie wiem, jak bardzo by ci się nie chciało, podnosisz dupsko i idziesz na rybny rynek.
Na rynku rybnym codziennie, prócz poniedziałków i niedziel, można znaleźć od góry, w stronę wskazówek zegara:
ośmiornice, kałamarnice, totani (bardzo podobne) , moscardini (jak ośmiornice, ale z jednym rzędem przyssawek), mątwy, jak i (ten sam kierunek):
duże krewetki, mazzancolle (do tej pory się chłoszczę za wrzucenie ich do cacciucco), homarce (tu się chłoszczę i zakładam włosiennicę), cykady morza (dość paskudne i kłujące, ale pyszne).
Oprócz tego był i mustel siwy, a że z przekonaniem nie wrzucam ryb tradycyjnych, ale mocno ościstych, to wzięłam i kilka plastrów rekinka:
Przygotowałam czosnek, szałwię, papryczkę, przypieczony i naczosnkowany chleb i wypowiedziałam "juajrejdi", tyle, że po mojemu
I zaczęłam wykładanie z takim samym procederem, jak o tutaj
https://joemonster.org/phorum/read.php?f=32&t=11152#11152
tylko z większą liczbą składników. Najsampierw poszły ośmiornice, potem mątwy, potem moscardini, totani i kałamarnice, potem rekin,, potem cykady, krewetki, mazzancolle i homarce. Na wierzch wrzuciłam oczyszczone mule, pięć minut do otwarcia:
Nie da się opisać doskonałego czasu gotowania, wszystko zależy od wielkości, przede wszystkim głowonogów. Robi się trochę na czuja, trochę na oko, trochę na język. Za to się nie miesza, nic a nic
Z solą należy obywać się ostrożnie, szczególnie, jeśli mule świeże.
Wyszło tak
, bo było już ciemno w ogrodzie. To włączyłam flesza:
Przyjaciele są potrzebni, kiedy trzeba zasadzić kopa w żopę. Przyjaciół należy hołubić.
Na rynku rybnym codziennie, prócz poniedziałków i niedziel, można znaleźć od góry, w stronę wskazówek zegara:
ośmiornice, kałamarnice, totani (bardzo podobne) , moscardini (jak ośmiornice, ale z jednym rzędem przyssawek), mątwy, jak i (ten sam kierunek):
duże krewetki, mazzancolle (do tej pory się chłoszczę za wrzucenie ich do cacciucco), homarce (tu się chłoszczę i zakładam włosiennicę), cykady morza (dość paskudne i kłujące, ale pyszne).
Oprócz tego był i mustel siwy, a że z przekonaniem nie wrzucam ryb tradycyjnych, ale mocno ościstych, to wzięłam i kilka plastrów rekinka:
Przygotowałam czosnek, szałwię, papryczkę, przypieczony i naczosnkowany chleb i wypowiedziałam "juajrejdi", tyle, że po mojemu
I zaczęłam wykładanie z takim samym procederem, jak o tutaj
https://joemonster.org/phorum/read.php?f=32&t=11152#11152
tylko z większą liczbą składników. Najsampierw poszły ośmiornice, potem mątwy, potem moscardini, totani i kałamarnice, potem rekin,, potem cykady, krewetki, mazzancolle i homarce. Na wierzch wrzuciłam oczyszczone mule, pięć minut do otwarcia:
Nie da się opisać doskonałego czasu gotowania, wszystko zależy od wielkości, przede wszystkim głowonogów. Robi się trochę na czuja, trochę na oko, trochę na język. Za to się nie miesza, nic a nic
Z solą należy obywać się ostrożnie, szczególnie, jeśli mule świeże.
Wyszło tak
, bo było już ciemno w ogrodzie. To włączyłam flesza:
Przyjaciele są potrzebni, kiedy trzeba zasadzić kopa w żopę. Przyjaciół należy hołubić.
--
https://www.facebook.com/lunaefragmenta/?ref=bookmarks