Lubię kaczuszkę, ale kupowanie pojedynczych elementów strasznie drogo wychodzi. Kupuję więc ptaszysko w całości, ucinam nóżki i piersi i robię kilka obiadów.
Na pierwszy ogień poszła zupa. Kaczy kadłub, spore kłącze imbiru, kilka ząbków czosnku i cebulę wsadziłam do pieca i podpiekłam krzynę. Przełożyłam do gara, pomijając wytopiony tłuszczyk, dodałam anyżową gwiazdkę, kilka kulek pieprzu i kolendry i listek kaffiru. Gotowałam na małym ogniu trzy godziny. Normalnie staram się kaczy rosół zjeść na drugi dzień dopiero, celem zebrania tłuszczu zeń, ale tym razem większość się wytopiła w piecu, więc tego samego dnia zjedliśmy.
Do rosołu poszedł zielony groszek, jeden pomidor, dobrze posiekany, trochę grzybów- u mnie były to małe pieczarki, ale nadadzą się też shimeji, bardzo dekoracyjne, sos rybny, kolendra, świeże chili i domowy, jajeczny makaron. Zdjęcia nie będzie, bo nie.
Na pierwszy ogień poszła zupa. Kaczy kadłub, spore kłącze imbiru, kilka ząbków czosnku i cebulę wsadziłam do pieca i podpiekłam krzynę. Przełożyłam do gara, pomijając wytopiony tłuszczyk, dodałam anyżową gwiazdkę, kilka kulek pieprzu i kolendry i listek kaffiru. Gotowałam na małym ogniu trzy godziny. Normalnie staram się kaczy rosół zjeść na drugi dzień dopiero, celem zebrania tłuszczu zeń, ale tym razem większość się wytopiła w piecu, więc tego samego dnia zjedliśmy.
Do rosołu poszedł zielony groszek, jeden pomidor, dobrze posiekany, trochę grzybów- u mnie były to małe pieczarki, ale nadadzą się też shimeji, bardzo dekoracyjne, sos rybny, kolendra, świeże chili i domowy, jajeczny makaron. Zdjęcia nie będzie, bo nie.
--
