Jak wróciłem z jednego z 1 pokazów Matrixa to napisałem znajomym recenzyjkę! jak macie ochotę i czas przeczytać to zapraszam!
1.
Wniosek podstawowy - pierwsza część najlepsza! śmiem przypuszczać że 3 część też jej nie przebije! Nie ma szans.
2.
Fabuła, opowiedziana historia, i to przesłanie które niosła ze sobą część pierwsza w drugiej została rozmieniona na drobne! Ponoć drugą część uproszczono fabularnie ponieważ 50 % dziennikarzy nie kumało o czym jest część pierwsza. Szkoda. Nie wiem jak dla Was ale dla mnie 1 była na wysokim intelektualnie poziomie, ta historia niosła w sobie coś, było co interpretować i trzeba było doszukiwać się jakowejś głębi. W 2 głębi nie ma. Historia jest prosta jak cep do młócenia słomy (info dla warszawki: cep to dwa drewniane drągi połączone sznurem)
) Co ciekawe przy swej prostocie stara się być maxymalnie zamotana i czasem nawet jej to wychodzi - te patetyczne dialogi!! brrr Neo w 1 był interpretowany jako Mesjasz, Wybraniec, człowiek który ocali ludzkość, wygra z maszynami itd. Mam w dupie takiego Mesjasza jakim jest Neo w 2 części. Mesjasz wypinajacy się na ludzkość i wybierający obleczone latexem ciałko Trinity (niezłe to fakt!) nie jest moim Mesjaszem. Może w 3 części przejrzy na oczy i dojdzie do niego że nie jest po to żeby się pupczyć z Trinity ale ratować ludzi, ale w 2 wybrał i za to go nie lubię!
Ogólnie mówiąc historia słaba. Przesłanie 1 części rozmyło się.
3.
Efekty specjalne - 1 część to spacerek, 2 to gonitwa!!! Pod względem efektów specjalnych jest to film genialny!! Chyba tylko Władca Pierścieni może stawać z nim w konkury ale i tak chyba przegra. Kilkunasto jeżeli nie kilkudziesięciominutowa scena pościgu na autostradzie przejdzie do historii kina!!!! (tak już napisano w Polityce i ja się zgadzam) Po prostu zapiera dech w piersiach! Jest to nakręcone tak realistycznie i w takim tempie że trudno jest wyjść z podziwu!! Coś niesamowitego!! Pamiętam jak podniecałem się pościgiem po ulicach San Francisco w jednej z częśći Brudnego Harrego!! teraz podnieciłem się 10 razy mocniej (ale nie miałem orgazmu!)! Rewelacja. Chociaż muszę się przypieprzyć do jednej sceny! Otóż jeden z agentów ścigających Morfeusza, Trinity i Klucznika spada na pędzący samochód (rozwala go całego) w którym.........brak kierowcy. Tak! Zwróćcie uwagę jak bedziecie oglądać! Samochód widmo!
)
4.
Sceny walk. To samo co efekty specjalne!!!! Świetne!! Napierdzielaja się tak że wióry lecą! Słynny sparing Neo z Morfeuszem z części 1 może przejść do lamusa!! Scena w której Neo walczy z kolejnymi kopiami agenta Schmita jest niesamowita. Leja sie Panie i Panowie po pyskach zawodowo! Oczywiście fruwają jak kiedyś chłopcy z klasztoru Shaolin itd. No bomba! Może troszkę te walki przydługie ale....
5.
Aktorstwo - Keanu troszkę "maślany" z tymi słodkimi spojrzeniami w kierunku Trinity - taki cipek się zrobił choć naparza się jak nikt! Carrie Ann Mose już nie tak ładna jak w 1 i jak zauważyło moje dziewcze Trinity wyglada gorzej w tej 2 części i mniej atrakcyjnie!! Dla mnie Trinity przyćmiła kobiecością Persefona czyli Monica Bellucci!! Miód sam miód!! Gra tylko kilka scen ale jak tylko się pokazuje od razu w portkach cóś twardnieje
) Klasyczna babka! Pełne usta, zawodowy cycek i dobry kawał tyłka (choć chyba miała troszke mniejszy wcześniej) Z kobitek jeszcze niezła ta czarna malutka, nie pamiętam jak się nazywa. Dla mnie najlepszy jest Laurence Fishbourne czyli Morfeusz!! Chyba jaja Keanu z 1 części zostały przeszczepione Morfeuszowi. Prawdziwy twardziel ale nie taki z cyklu zachlany Linda. Jest w tej postaci zajebista siła i pewien romantyzm. Morfeusz jako jedyny wierzy do końca w przepowiednie Wyroczni i w to że wojny nie będzie! Jego wiara jest tak silna że gotów jest dla niej poświęcić swoją pozycje (buntuje się przeciw zaleceniom komendanta obrony Zaionu) i swoje życie. No i nie oglada sie za dupami jak Neo!
Acha no i jak Morfeusz przemawia do wszystkich ludzi Zaionu to robi to w taki sposób że ja mu wierzę!! Jest Boski!
6.
Muzyka - naprawdę fajna, odpowiednia we własćiwych momentach użyta itd. dobra szkoda tylko że w trakcie filmu leci tylko ta instrumentalna a mocny rockowy wypierd zostawiony został na napisy końcowę. Swoją drogą jak o 3:00 rano usłyszałem na full Rage Against The Machine utwór Calm Like A Bomb to mi się fajnie zrobiło
)
7.
Na koniec jeszcze jedno dopieprzenie się! jest w filmie kilka scen które są za długie i troszku nudne ale może się czepiam.
8.
Wnioski końcowe. Mimo wszystko warto iść! Ja nie żałuję. Choć niedosyt jest! Nie było jednak jeszcze filmu którego squel byłby lepszy! (wyjątek potwierdzający regułę to Ojciec chrzestny) także pretensje mogę mieć do siebie!
niech będzie jesień 
