Nie wiem czy to takie zabawne ale wspominam z sentymentem.
Dawno, dawno temu kiedy jeszcze byłem w liceum siedziałem sobie na lekcji biologii koło dobrego kolesia. Lekcja długa i smętna, osiągnęliśmy stan określany jako totalna głupawa. Nauczycielka (nazwijmy ją P) nawija coś o jakimś stworzeniu wyposażonym w pragębę.
Koleś do mnie: P to pragęba
Wpadłem w głupawowy rechot
P do mnie, oburzona: Zaraz wyjdziesz z klasy!
Koleś: Ooo! Pragęba przemówiła!
Ryknąłem jak psychol i na kopach wyleciałem z klasy...
Dawno, dawno temu kiedy jeszcze byłem w liceum siedziałem sobie na lekcji biologii koło dobrego kolesia. Lekcja długa i smętna, osiągnęliśmy stan określany jako totalna głupawa. Nauczycielka (nazwijmy ją P) nawija coś o jakimś stworzeniu wyposażonym w pragębę.
Koleś do mnie: P to pragęba
Wpadłem w głupawowy rechot
P do mnie, oburzona: Zaraz wyjdziesz z klasy!
Koleś: Ooo! Pragęba przemówiła!
Ryknąłem jak psychol i na kopach wyleciałem z klasy...